Jeszcze w połowie lutego byli na piątym miejscu w tabeli i realnie mogli myśleć o awansie do Ligi Mistrzów. Bournemouth było na fali i – obok Nottingham Forest – wyrosło na największą rewelację tego sezonu Premier League. Od tamtego momentu wszystko się jednak załamało. W ciągu ostatnich dwóch i pół miesięcy Wisienki wygrały tylko jeden mecz, odpadły z Pucharu Anglii i spadły na dziesiąte miejsce. Co prawda, wciąż mają szansę na pierwsze w historii występy w europejskich pucharach, jednak coś, co jeszcze kilka tygodni temu wydawało się być formalnością, jest coraz mniej prawdopodobne. Im dłużej trwa sezon, tym mocniej ekipa Andoniego Iraoli odczuwa jego trudy.
Szczyt formy Bournemouth
Najlepszy okres Wisienek w tym sezonie to niewątpliwie druga połowa stycznia. Podopieczni Iraoli rozbili wówczas dwie inne ekipy z czołówki – Newcastle (4:1) oraz Nottingham (5:0). To był moment, kiedy żaden inny zespół Premier League nie był tak rozpędzony, jak Bournemouth. Wygrywając z Newcastle na St. James’ Park przerwali ich serię dziewięciu kolejnych zwycięstw we wszystkich rozgrywkach. Tydzień później z kolei wbili pięć goli Nottingham Forest – trzeciej najlepszej defensywie w tamtym momencie. Wisienki wówczas wydawały się być nie do zatrzymania.
Tak dobre wyniki były jeszcze większym zaskoczeniem ze względu na bardzo dużą liczbę kontuzji, z którymi zmagał się zespół Iraoli. W obu wcześniej wspomnianych meczach na prawej obronie grał nominalny środkowy pomocnik Steve Cook, ponieważ występujący wcześniej na tej pozycji Adam Smith, Julian Araujo oraz James Hill byli kontuzjowani. Taka sama sytuacja miała miejsce na pozycji napastnika, gdzie ustawiony został nominalny skrzydłowy Dango Ouattara ze względu na nieobecność Evanilsona i Enesa Unala. Przeciwko Newcastle i Forest Iraola nie mógł skorzystać kolejno z dziesięciu i dziewięciu piłkarzy. W obu tych spotkaniach przeprowadził łącznie sześć zmian, wszystkie po 80. minucie, z czego aż trzy w doliczonym czasie gry.
Wąska kadra i liczne kontuzje
Szkoleniowiec Bournemouth z pierwszej kadry zespołu miał do dyspozycji tak naprawdę kilkunastu zdrowych piłkarzy, niektórych z nich był zmuszony ustawiać na nieswoich pozycjach, a i tak zdołał rozbić dwa czołowe zespoły ligi. Mimo, że kadra Wisienek ze względu na liczne kontuzje była bardzo wąska, a Iraola nie mógł liczyć na wsparcie zmienników, to i tak jego piłkarze nie mieli problemu z narzuceniem wysokiej intensywności od początku do końca meczu. Łącznie w tych dwóch spotkaniach cztery ze wszystkich dziewięciu goli strzelali po 80. minucie. W czasie, gdy większość zespołów zaczynała odczuwać zmęczenie sezonem i napiętym kalendarzem, piłkarze Bournemouth tylko na tym korzystali. Rywale zwyczajnie nie potrafili dostosować się do tempa, w którym grał zespół Iraoli.
Dlatego też spotkanie kolejnej kolejki z Liverpoolem zapowiadało się fascynująco. Lider tabeli przyjeżdżał do zespołu będącego w najlepszej formie w całej lidze. Jeżeli The Reds gdzieś mieli stracić punkty to właśnie na Vitality Stadium. Niemniej jednak, Wisienki mimo, że zaprezentowały się całkiem nieźle, to przegrały tamto spotkanie 0:2. I to właśnie od tego momentu zaczął się ich powolny zjazd. Co prawda, byli w stanie wygrać jeszcze dwa następne mecze – z Evertonem w FA Cup (1:0) oraz ligowy z Southampton (3:1) – jednak nie byli to rywale z najwyższej półki, a samo Bournemouth nie imponowało już tak, jak w poprzednich starciach. Efekty spadku formy przyszły już w następnych tygodniach.
Słabsze liczby w ofensywie
W ostatnich dziewięciu kolejkach Wisienki wygrały tylko raz i zdobyły zaledwie siedem punktów. W tym okresie mniejszą liczbę „oczek” uzbierali jedynie trzej beniaminkowie, którzy juz oficjalnie pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową. Gorsza dyspozycja drużyny z Vitality Stadium widoczna jest zwłaszcza w ofensywie. W pierwszych 25 kolejkach Bournemouth było na szóstym miejscu w liczbie strzelonych goli. Co więcej, w jakości stwarzanych szans (xG – gole oczekiwane) lepszy był jedynie Liverpool. Natomiast na przestrzeni ostatnich dziewięciu spotkań rzadziej do siatki trafiały jedynie Everton, Southampton i Leicester. Co prawda – według danych z Understat – ekipa Iraoli „powinna” zdobyć około 4-5 goli, jednak pod względem wskaźnika xG w tym okresie i tak jest dopiero na jedenastym miejscu.
Zjazd Bournemouth w ostatnim czasie dobrze obrazuje również statystyka punktów oczekiwanych. Do połowy lutego Wisienki miały trzeci najwyższy współczynnik w tej klasyfikacji. Zdobywali średnio 1,85 punktu oczekiwanego na mecz. W ostatnich dziewięciu kolejkach wskaźnik ten spadł do 1,45, co plasuje ich dopiero na dwunastym miejscu. Oczywiście gra Bournemouth w ostatnim czasie nie jest tak słaba, jak wskazują wyniki (średnio 1 punkt na mecz w ostatnich dziewięciu spotkaniach), jednak ten spadek w tabeli też nie jest efektem jedynie braku szczęścia.
Zmęczenie i jednowymiarowość Bournemouth
Jednym z głównych powodów dlaczego Wisienki tak nagle wyhamowały jest po prostu zmęczenie sezonem. Mimo, że nie grają oni w europejskich pucharach, to styl gry preferowany przez Iraolę oparty na wysokim pressingu i fazach przejściowych odcisnął mocne piętno na zawodnikach. Sporo z nich w trakcie trwania sezonu zmagało się z różnego rodzaju kontuzjami. Ze względu na dość wąską kadrę zdrowi piłkarze mieli mniej odpoczynku, co zaczęło być widoczne w ostatnich tygodniach. Bournemouth coraz rzadziej jest w stanie odwracać losy meczów w końcówkach, co było ich mocną stroną na początku sezonu.
W takim wypadku, kiedy zespół nie potrafi wejść na najwyższy pułap intensywności, musisz zmienić styl gry na bardziej energooszczędny, aby umiejętnie zarządzać siłami zawodników. Problem w tym, że Wisienki nie potrafią grać inaczej. Ich cały sukces opiera się na wysokim pressingu i szybkich przejściach do ataku po odbiorze. Bournemouth najlepiej czuje się, gdy to przeciwnik ma piłkę, a oni mogą wykorzystać wolne przestrzenie po odzyskaniu piłki. Z kolei gdy to oni zostaną zmuszeni do gry w ataku pozycyjnym, pojawia się problem. Wisienki wygrały tylko trzy z 10 meczów we wszystkich rozgrywkach, w których posiadały futbolówkę przynajmniej przez 55% czasu.
Najlepszym tego przykładem był niedawny mecz z Crystal Palace (0:0), które całą drugą połowę grało w osłabieniu po czerwonej kartce. Pomimo ponad 71% posiadania piłki Bournemouth wykreowało sobie sytuacje o wartości 0,66 xG. Jeżeli Andoni Iraola myśli o awansie do europejskich pucharów musi stworzyć z Bournemouth bardziej uniwersalną drużynę. Potrafiąca nie tylko wykorzystywać fazy przejściowe, ale tez budować ataki pozycyjne. Nie bazującą jedynie na intensywności, szybkości i wybieganiu, a umiejącą też zarządzać siłami. Trwający sezon to dla Andoniego Iraoli sygnał, że przy tak wąskiej kadrze nie jesteś w stanie bez przerwy grać na tak wysokich obrotach. Awans do europejskich pucharów przy takim stylu gry jedynie pogłębiły te problemy.