Pytanie dotyczące mistrza Niemiec w sezonie 2024/25 od dłuższego czasu ma oczywistą odpowiedź. Bayern Monachium ma w tym momencie 8 punktów przewagi nad Bayerem Leverkusen, a do końca sezonu pozostały jedynie 4 kolejki. Tylko cud może pokrzyżować plany Bawarczyków. Spore emocje dotyczą jednak walki o miejsca dające angaż w Lidze Mistrzów oraz baraże o utrzymanie. Czy 30. kolejka Bundesligi przybliżyła nas do poznania ostatecznych rozstrzygnięć? Kto zyskał, kto stracił w pasjonującym wyścigu?
Heidenheim balansuje nad przepaścią
Heidenheim po 30. kolejce ma 2 punkty przewagi nad Bochum oraz 3 więcej niż Holstein Kiel. Wydaje się oczywiste, że w gronie tych trzech drużyn znajduje się dwóch spadkowiczów i jeden zespół, który zdoła przedłużyć swoje nadzieje o baraże z przedstawicielem 2. Bundesligi. Każdy punkt może okazać się bezcenny w końcowym rozrachunku. Bochum w 30. kolejce nieco pechowo (pod względem wyniku, nie przebiegu spotkania) przegrało z Werderem Brema. Holstein Kiel potrafił wywalczyć remis na wyjeździe przeciwko faworyzowanemu RB Lipsk.
Tymczasem piłkarze Franka Schmidta przegrali w ostatnich tygodniach z Leverkusen, Eintrachtem Frankfurt oraz Bayernem Monachium. W starciu z Bawarczykami zbyt łatwo oddali punkty, jakby bez wiary w szansę doprowadzenia do sensacji. Nie zdziwię się, jeśli podobnie będzie w następnej kolejce w starciu z VfB Stuttgart, a pełna koncentracja skupi się na meczu przeciwko Bochum (2 maja). To będzie kluczowy pojedynek dla losów walki o utrzymanie. Heidenheim znajduje się w trudnej sytuacji, nie powalczyło przeciwko rywalom z topu, a potencjalne niepowodzenie z Bochum prawdopodobnie przypieczętuje degradację.
Borussia Dortmund ma przed sobą cztery finały
Brak występów w Lidze Mistrzów w sezonie 2025/26 byłby sporym problemem dla Borussii Dortmund. Wielu piłkarzy rozważa swoją przyszłość w klubie właśnie z perspektywy możliwej absencji w Champions League. Niedzielne zwycięstwo nad Borussią Mönchengladbach przy stracie punktów Mainz czy RB Lipsk daje realne nadzieje awansu na 4. miejsce w ligowej tabeli. BVB traci obecnie cztery punkty do wymarzonej lokaty. Dużo i mało jednocześnie, zależnie od dalszego rozwoju wypadków.
Zawodnicy Niko Kovaca muszą wygrać pozostałe spotkania i liczyć na wpadki konkurentów. Hoffenheim, Wolfsburg, Leverkusen oraz Kiel. Zdobycie kompletu 12 punktów będzie bardzo trudnym zadaniem, ale Borussia Dortmund nie ma wyboru i musi iść po pełną pulę. Rewanżowe starcie z FC Barceloną, a nawet pojedynek ze Źrebakami były sygnałem, że w zespole Kovaca jest potencjał. Margines błędu w najbliższych czterech kolejkach będzie jednak niewielki.
Xabi Alonso może przegrać szansę pracy w Realu Madryt
Nie oszukujmy się, Bayer Leverkusen od dawna skazany jest na wicemistrzostwo Niemiec, co będzie dużym sukcesem. Pościg za Bayernem kompletnie się nie udał, podobnie jak pościgi rywali z dalszych pozycji. Przyszłość drużyny stoi pod znakiem zapytania, bowiem Florian Wirtz już teraz łączony jest z topowymi zespołami w Europie, a Aptekarzom trudno będzie zatrzymywać swoją największą gwiazdę. Z kolei Xabi Alonso to obecnie medialny faworyt do zastąpienia Carlo Ancelottiego w Realu Madryt. Niby oczywiste, a jednak…
Paradoks polega na tym, że jego podopieczni mają za sobą mocno rozczarowujące tygodnie. Porażka z Arminią Bielefeld w DFB Pokal, remis z Unionem Berlin, teraz podział punktów z St. Pauli. Wyniki przestały się zgadzać, ale Bayer Leverkusen po prostu gra słabo, żeby nie napisać szokująco słabo. 0.35 xG przeciwko Heidenheim, 0.82 xG z Unionem Berlin, 0.74 xG z St. Pauli. To są rywale, których topowa drużyna powinna rozbijać bez większego wysiłku. Być może nie mam racji, a Florentino Perez nie bierze pod uwagę ostatnich występów Leverkusen, tylko całokształt pracy Alonso. Bayer z kwietnia nie wygląda jednak na zespół, którym można się zachwycać, a jego trener niewiele potrafi z tym zrobić. Hiszpan miał ostatnio sporo problemów i śmiem twierdzić, że niezbyt sobie z nimi poradził. Prezydent Realu Madryt zapewne zwróci na to uwagę…
Od początku kwietnia odcięło Bayerowi Leverkusen prąd – mentalnie i fizycznie. Kolejno 1:2 z Arminią w pucharze, 0:0 z Unionem, szczęśliwe 1:0 z Heidenheim i dziś 1:1 z St. Pauli. Wszystko w koszmarnym stylu. Sezon pogrzebany z ligowymi słabeuszami i 3-ligowcem.
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) April 20, 2025
Steffen Baumgart w końcu dowozi
Steffen Baumgart jest moim zdaniem jednym z najciekawszych trenerów w Niemczech, jednak w ostatnich latach nie broniły go wyniki. Po odejściu z HSV wylądował w Unionie Berlin, który był jedną z najbardziej nijakich drużyn Bundesligi. Współpraca rozpoczęła się źle, z 9 ligowych spotkań drużyna wygrała ledwie 2. Potem coś przeskoczyło, a Union ma już za sobą serię 5 spotkań bez porażki. Ba! Piłkarze Baumgarta pokonali Eintracht Frankfurt i Freiburg oraz zremisowali z Bayerem Leverkusen i VfB Stuttgart. Absolutnie nie zdziwię się, jeśli w sezonie 2025/26 Union będzie w stanie walczyć o czołową ósemkę. Ekipa męcząca oczy topornym futbolem nagle przypomniała sobie, że potrafi grać dobrze w piłkę.
Jakub Kamiński wpadł w błędne koło
Pod koniec marca zaliczył dwa niezłe występy dla reprezentacji Polski, następnie wrócił do pierwszego składu Wolfsburga, był chwalony przez rodzimych dziennikarzy i… Znowu wylądował na ławce rezerwowych. Miłośnicy Jakuba Kamińskiego mogą być nieźle skołowani, śledząc sytuację 22-latka. Osobiście mogę jedynie powtórzyć to, co napisałem już po kilku występach Kuby w niemieckiej drużynie. Kamiński potrzebuje konkretów i jeśli nie będzie regularnie strzelał goli/zaliczał asyst, jego pozycja w Wolfsburgu nie będzie silna.
Faktem jest, że VfL nie wygrywa ostatnio spotkań, więc Ralph Hasenhüttl szuka różnych rozwiązań. Kamiński jest odsuwany od meczowej jedenastki, konkurenci nie grają najlepiej, Polak nie jest w stanie zrobić różnicy jako zmiennik, a gdy pojawia się szansa dłuższego występu i pokaże coś ciekawe, w kolejnym meczu nie idzie za ciosem. Latem Wilki pewnie zmienią trenera, ale Jakub powinien odpowiedzieć sobie szczerze, czy nie lepiej byłoby odejść do słabszego zespołu, w którym mógłby jednak grać od deski do deski po 90 minut? Inna kwestia, że bez goli i asyst i tak nie zrobi postępu.
Co jeszcze wydarzyło się w 30. kolejce Bundesligi?
- Jakub Białek wrócił do kadry meczowej Wolfsburga, ale na ponowny występ na boiskach Bundesligi musi jeszcze poczekać. Kamil Grabara kilka razy popisał się udanymi interwencjami, ale zarazem jedna ze straconych bramek obciąża jego konto.
- Freiburg pokonał Hoffenheim 3:2, zbliżając się na punkt do 4. w ligowej tabeli RB Lipsk. Swój prawdopodobnie najlepszy występ w sezonie zaliczył Lucas Höler, który strzelił dwa gole. Wcześniej, od początku grudnia udało mu się uzbierać ledwie jedno trafienie.
- Harry Kane strzelił swojego 60. gola na boiskach Bundesligi, a jego bilans to dokładnie 60 trafień w 60 spotkaniach ligi niemieckiej. Drugi w klasyfikacji strzelców obecnego sezonu jest Patrik Schick, który rozegrał zdecydowanie mniej minut niż Anglik.