W grudniu Jagiellonia zaprzepaściła szansę na pierwszą ósemkę w Lidze Konferencji, dlatego fazę pucharową rozpoczynała już w miniony czwartek. Zawodnicy Adriana Siemieńca wywiązali się z roli faworyta wygrywając 3:1 na wyjeździe z TSC Backa Topola. Mistrzowie Polski nie zagrali oszałamiającego spotkania, można odnieść wrażenie, że ich potencjał jest wyższy, a w wielu meczach grali bardziej efektownie, natomiast bilans stworzonych i dopuszczonych sytuacji wskazuje, że zwycięstwo było w pełni zasłużone. Jagiellonia nauczyła się wygrywać na różne sposoby.
Jagiellonia zmierza w kierunku wszechstronności
W maju, gdy Jagiellonia podnosiła trofeum dla najlepszej drużyny w Polsce wspięła się na sam szczyt na poziomie krajowym. Adrian Siemieniec miał jednak świadomość, że utrzymanie się w tym punkcie nie będzie możliwe bez kolejnych kroków w rozwoju. Jaga wykorzystała słabszy okres całej czołówki – Legii, Lecha, Rakowa i Pogoni. Trener zdiagnozował, że aby nadal rywalizować na równi z tymi zespołami jednocześnie osiągając dobre wyniki w europejskich pucharach Jagiellonia musi się zmienić. Być jeszcze lepsza, a pod tym terminem kryje się większa wszechstronność i elastyczność.
Dzieje się w meczu TSC Backa Topola – Jagiellonia Białystok! 💥
— Polsat Sport (@polsatsport) February 13, 2025
Najpierw gol dla gospodarzy, a po chwili błyskawiczna odpowiedź @Jagiellonia1920 Jesus Imaz i jest remis! 🔝
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 1 📲 Polsat Box Go pic.twitter.com/C7zswFXcDI
Mieliśmy okazję obserwować ten proces już jesienią. Widać było to przede wszystkim w Europie, gdzie białostoczanie bazowali przede wszystkim na defensywie. W poprzednim sezonie Jaga zdobywała tytuł grając widowiskowy i ofensywny futbol, ale zarazem tracili zbyt dużo bramek. Więcej od dziewięciu zespołów w Ekstraklasie, w tym Warty Poznań, która spadła z ligi. W fazie ligowej Ligi Konferencji z kolei żaden zespół nie mógł pochwalić się mniejszą liczbą straconych bramek. Jagiellonia bardzo szybko przeszła metamorfozę i nauczyła się bronić. Odbyło się to kosztem lekkiego zmniejszenia potencjału ofensywnego, ale zespół stał się bardziej zbalansowany i wyważony. Nauczył się wygrywać nie tylko w atrakcyjny sposób, z nastawieniem, że nieważne ile straci, bo i tak strzeli więcej od przeciwnika, ale także podchodząc do meczów w sposób bardziej pragmatyczny. Wyjazdowe spotkanie z TSC Backa Topola było tego kolejnym przykładem.
Bez ośmiu zawodników z mistrzowskiej jedenastki
Od zdobycia tytułu Jagiellonia Białystok zmieniła się nie tylko pod względem stylu gry, ale także personalnie. Z jedenastki, która rozegrała najwięcej minut w mistrzowskim sezonie w wyjściowym składzie na wczorajszy mecz z TSC wyszło tylko trzech zawodników – Mateusz Skrzypczak, Jesus Imaz i Afimico Pululu. Zlatana Alomerovicia, Bartłomieja Wdowika, Nene, Dominika Marczuka i Jose Naranjo nie ma już w klubie. Adrian Dieguez jest kontuzjowany. Taras Romanczuk dopiero co wyleczył uraz i nie był gotowy na grę od 1. minuty. Michal Sacek pauzował za nadmiar żółtych kartek. Nie minął rok, a to już jest inny zespół niż ten, który świętował mistrzostwo Polski.
Skład, który rozpoczął spotkanie w Serbii nie potrafi tak dobrze otwierać gry i wychodzić spod pressingu. Bez posiadającego znakomite przeszywające podanie Adriana Diegueza i Tarasa Romanczuka, łącznika pomiędzy formacją defensywną i ofensywną to, co zawsze było jednym z największych atutów Jagiellonii zaczęło sprawiać im problemy. Najgłębiej ustawionym pomocnikiem w rozegraniu był Jarosław Kubicki, który bardzo słabo wszedł w mecz i zanotował kilka niepotrzebnych strat w niebezpiecznych strefach. Obok niego często schodził Leon Flach, ale nowy nabytek rzadko otrzymywał podania. Kubicki zakończył mecz z 80%-ową celnością podań, a wskaźnik tej statystyki u Niemca wyniósł tylko 69%. Nie potrafili oni zapewnić Jagiellonii płynnej progresji piłki w wyższą strefę.
Nastawienie na dalekie podania
Mistrzowie Polski nie grali z uporem maniaka przez środek, a nastawili się na dalekie podania. Oczywiście już w poprzednim sezonie Jagiellonia bardzo często korzystała z tego narzędzia. Wciągając rywala do wysokiego pressingu potrafiła jednym zagraniem wykorzystać przestrzeń powstałą za linią obrony. Przeciwko TSC zespół Adriana Siemieńca właśnie w taki sposób próbował tworzyć okazje. Ofensywni zawodnicy bardzo często szukali wbiegnięć za plecy obrońców, co skutkowało dużą liczbą spalonych (7).
G⚽️⚽️⚽️⚽️⚽️L!!!
— Polsat Sport (@polsatsport) February 13, 2025
Afimico Pululu zdecydował się na strzał zza pola karnego i piłka trafiła do siatki! @Jagiellonia1920 prowadzi w Serbii 2:1! 🔥
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 1 📲 Polsat Box Go pic.twitter.com/55D6YkuTwI
Jagiellonia miała przygotowane więcej wariantów na tworzenie okazji po dalekich podaniach niż jedynie zagranie za linię obrony. Gdy – przykładowo – dwóch graczy atakowało przestrzeń za plecami defensorów, to reszta była dobrze przygotowana na zebranie drugiej piłki i kontynuowanie ataku (w ten sposób strzelili gola na 2:1). Jeśli środkowy pomocnik wchodził do liniii ataku i robił ruch na wolne pole to po to, aby zabrać za sobą bocznego obrońcę przeciwnika, otworzyć możliwość dalekiego podania w boczny sektor i stworzyć skrzydłowemu więcej przestrzeni. Jaga sprawiała wrażenie zespołu, który był wzorowo przygotowany do nawet z pozoru tak prostego środka jak dalekie podania. Adrian Siemieniec przywiązuje wagę do detali, które mogą dać (i w tym przypadku dały) przewagę, która pomogła zespołowi odnieść zwycięstwo.
Jagiellonia staje się zespołem z coraz szerszą strefą komfortu
Mają coraz mniej czułych punktów, w które rywale mogą uderzyć. Spotkanie z serbskim zespołem było kolejnym, w którym Jagiellonia bardzo dobrze zneutralizowała ofensywę przeciwnika. Stracili bramkę, ale po znakomitym strzale zza pola karnego. Przez 90 minut pozwolili rywalom tylko na 5 strzałów o łącznej wartości 0,23 xG. Adrian Siemieniec rozwinął zespół znacznie poprawiając grę w defensywie, zwiększając umiejętność kontrolowania przebiegu meczu oraz poszerzając wachlarz możliwości całego zespołu. Jagiellonia nie musi być już perfekcyjna w sposobie gry, który wyróżniał ich w poprzednim sezonie, aby wygrywać zasłużenie. I to właśnie widzieliśmy w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Konferencji.