Pep Guardiola użył kiedyś barwnego porównania w kontekście wyjazdu na Turf Moor. Hiszpan określił starcie z Burnley Seana Dyche’a na ich stadionie jak wizytę u dentysty. Nikt nie lubi tam chodzić, ale raz na jakiś czas po prostu trzeba to odbębnić. W ostatnim czasie na taką „wizytę u dentysty” wyrasta wyjazd na St. James’ Park, gdzie Newcastle odbiera punkty kolejnym faworytom. Zespół Eddiego Howe’a jest stomatologiem, który nie używa znieczulenia.
Zespoły z big six nie potrafią wygrać na St. James’ Park
Na początku września na obiekt Newcastle przyjechał Tottenham. Ekipa Eddiego Howe’a nie zagrała wielkiego meczu, zwłaszcza w drugiej połowie pozwalali rywalom na kreowanie wielu okazji, ale wyszli z tego starcia zwycięsko. W ostatni weekend września poprzeczka poszła w górę, ponieważ St. James’ Park odwiedził aktualny mistrz Anglii i ówczesny lider tabeli, Manchester City. To był pierwszy mecz zespołu Pepa Guardioli, który mógł zwiastować kryzys, i remis 1:1 wydawał się jak najbardziej sprawiedliwy. Pod koniec października na własnym stadionie Sroki wyrzuciły za burtę z Pucharu Ligi Chelsea, wygrywając 2:0. Kilka dni później z St. James’ Park bez punktów w starciu ligowym wyjechał Arsenal, a podopieczni Howe’a zachowali kolejne czyste konto w domowym meczu z przedstawicielem big six. W minioną środę na tym obiekcie potknął się także Liverpool, dla którego był to dopiero trzeci mecz bez zwycięstwa (na 21) za kadencji Arne Slota.
Newcastle w tym sezonie Premier League przeciwko big six na własnym stadionie:
— Football Info (@football_inf0) December 5, 2024
2:1 z Tottenhamem
1:1 z Manchesterem City
2:0 z Chelsea (Carabao Cup)
1:0 z Arsenalem
3:3 z Liverpoolem
Wyjazd na St. James' Park to dla czołowych zespołów jak wizyta u dentysty bez znieczulenia.
Pokonanie Tottenhamu przed własną publicznością nie jest niczym nadzwyczajnym, jeśli weźmiemy pod uwagę, że zespół Ange’a Postecoglou z czterech innych stadionów również wracał na tarczy w tym sezonie. Chelsea natomiast nie potraktowała meczu w Pucharze Ligi w 100% poważnie i wystawiła drugi garnitur. Niemniej jednak odebranie punktów każdemu z zespołów, które poprzedni sezon zakończyły w czołowej trójce i w walce o tytuł zostawiły daleko w tyle całą resztę stawki, wystarczająco świadczy o tym, jak trudnym terenem jest St. James’ Park.
Wybijać z rytmu
Plan Eddiego Howe’a przeciwko zespołom z czołówki ma na celu wybijanie rywali z rytmu. Utrzymanie przez możliwie jak najdłuższy czas takiego przebiegu meczu, w którym przeciwnik nie może wejść na swoje optymalne obroty, wykorzystać swojego potencjału i przejąć kontroli nad meczem. Piłkarze Eddiego Howe’a ustawiają się w systemie 4-5-1, a w linii pomocy zawodnicy stoją blisko siebie, aby utrudnić zagranie podania po ziemi mijającego ich formację. Z tego ustawienia Sroki stosują skoki pressingowe obliczone na odbiór piłki i wyprowadzenie szybkiego ataku. Taka strategia bardzo dobrze funkcjonowała w pierwszej połowie starcia z Liverpoolem. Joelinton, Bruno Guimaraes i Sandro Tonali ustawieni w linii pomocy wypełniali swoje zadania w destrukcji, a Isak oraz Gordon starali się wycisnąć jak najwięcej z okazji do kontrataków. Podobnie nieswój był Manchester City, któremu Newcastle przez długi czas skutecznie utrudniało wejścia do tercji ataku, gdzie Obywatele czują się najlepiej.
Newcastle bardzo skutecznie uprzykrza życie przeciwnikowi. Robi wszystko, aby nie pozwolić im wejść w swoją strefę komfortu. Piłkarze mają świadomość, że są w stanie wypracować sobie przewagę intensywnością oraz fizycznością. W meczach z Manchesterem City i Liverpoolem rzucało się to w oczy. Tak zdominowanej drugiej linii The Reds pod tym względem jak na St. James’ Park w tym sezonie jeszcze nie widzieliśmy. Utrzymanie takiego obrazu meczu przez 90 minut jest jednak niemożliwe, ponieważ nie da się tak długo grać na tak wysokiej intensywności. W pewnym momencie wyszkolenie techniczne zaczyna górować nad bieganiem i przesuwaniem za piłką, przez co Sroki znajdują się w trudniejszym położeniu. Dobrym przykładem była tutaj druga połowa w meczu z Liverpoolem. Eddie Howe z pewnością nie był zadowolony z liczby okazji, do której dopuszczał rywali jego zespół.
Jak Arsenal chciał zdobyć St. James’ Park?
Mikel Arteta przygotowując plan na mecz, myśli bardziej pragmatycznie niż Pep Guardiola i Arne Slot. Kadra Arsenalu jest skonstruowana w taki sposób, że mógł przeciwstawić się Newcastle w walce fizycznej. W środku pola Kanonierów zagrali Rice i Merino, w fazie posiadania piłki w ten sektor schodził z prawej obrony Partey, a Trossard i Havertz ustawieni wyżej również wspomagali środkowych pomocników. W efekcie Arsenal najlepiej z TOP 3 poprzedniego sezonu poradził sobie z neutralizowaniem kontrataków Newcastle, ale był najmniej efektywny z piłką przy nodze. Newcastle po szybkim objęciu prowadzenia nastawiło się na defensywę. Ustawiło się tak, aby zamknąć środkową strefę boiska i mieć na uwadze najgroźniejszą broń Kanonierów, czyli prawe skrzydło. Eddie Howe dlatego na lewej pomocy ustawił Joelintona, który pomagał Hallowi w pojedynkach z Bukayo Saką.
4-4-2 high press which then quickly compacts into 4-5-1 if the initial
— Premier League Panel (@PremLeaguePanel) November 2, 2024
press is breached, with Joelinton doubling up on Saka with the LB. It’s a formula that Howe uses against Arteta every single time and Arteta has not figured out a way to break it.
O ile w rywalizacjach z Liverpoolem i Manchesterem City wraz z czasem spędzanym w przesuwaniu za piłką defensywa Newcastle coraz częściej się gubiła, tak przeciwko Arsenalowi – który nastawił się bardziej na walkę fizyczną niż wyeksponowanie atutów w posiadaniu piłki – zespół Eddiego Howe’a oddając piłkę cały czas, miał mecz pod kontrolą. Newcastle jest przygotowane na fragmenty, w których musi bronić się niżej, zmieniając wtedy ustawienie z 4-5-1 na 5-4-1. Kluczowym graczem, dzięki któremu taka roszada ma szansę powodzenia jest Joelinton. Brazylijczyk cofa się do linii obrony, zajmując miejsce na wahadle, choć np. w meczu z Manchesterem City stawał się dodatkowym stoperem pomagając Burnowi i Scharowi w pilnowaniu Erlinga Haalanda.
Wersja zespołu z sezonu 2022/23
W meczach z czołówką Newcastle przypomina wersję zespołu, którą oglądaliśmy w sezonie 2022/23, dotychczas ich najlepszym w nowożytnej historii klubu, gdy wywalczyli awans do Ligi Mistrzów. Sroki mogą nastawić się na grę bez piłki i w ten sposób narzucić wysoką intensywność spotkania. Kadra, którą ma do dyspozycji Eddie Howe właśnie w takiej grze ma najwięcej atutów.
Ewolucja z zespołu świetnie grającego bez piłki, bazującego na pressingu i dobrej organizacji w defensywie w drużynę częściej kontrolującą mecze przez posiadanie futbolówki i rozwijającą się w ataku pozycyjnym trwa już drugi sezon i nie przebiega tak, jak mogli w klubie zakładać. Kiedy jednak Newcastle może wrócić do sposobu gry, dzięki któremu ta ewolucja w ogóle mogła się rozpocząć, to rywale przekonują się jak nieprzyjemnym są zespołem. Zwłaszcza na własnym stadionie, niesieni dopingiem kibiców. Liverpool, Arsenal i Manchester City mogą odetchnąć, że kolejna wizyta u dentysty bez znieczulenia czeka ich prawdopodobnie dopiero w następnym sezonie.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej