Najmłodszy strzelec FC Barcelony w LaLiga i historii rozgrywek Ligi Mistrzów. Również najmłodszy zdobywca bramki w El Clasico i najmłodszy strzelec w dziejach reprezentacji Hiszpanii. Przed państwem 18 latek z numerem 10 na plecach – Ansu Fati. Rekordy, o których przed chwilą wspomniałem to jedynie część niesamowitych osiągnięć niebywale utalentowanego Hiszpana. Kilka tygodni temu zarząd Barcy postanowił pokazać, że wierzy w Fatiego obdarowując go koszulką z NO. 10, należącym wcześniej do Leo Messiego. Dziś odbyła się oficjalna uroczystość, w związku z podpisaniem nowego kontraktu Ansu, którego kwota wykupu to 1 mld euro. Nowa epoka w katalońskim klubie powoli staje się faktem.
Nowy rozdział w historii klubu
Naturalnie, można powiedzieć że pewna epoka Blaugrany zakończyła się wraz z odejściem Leo Messiego. Jednak dopiero teraz, po okresie swego rodzaju marazmu i bylejakości wokół Camp Nou, widzimy wyraźnie obrany kierunek, w którym chce podążać Joan Laporta. Nowe, wieloletnie kontrakty z Pedrim i Ansu Fatim mają być symbolem nowej ery klubu. Ery mającej na celu nawiązać do złotej epoki Barcelony, kiedy o sile zespołu stanowili utalentowani wychowankowie. Piłkarze, którzy szczerze kochają grę w barwach Dumy Katalonii, na rzecz czego są gotowi odstąpić od wielkich zarobków. I to właśnie ma miejsce w ostatnim czasie. W zeszłym tygodniu Laporta uzgodnił nowy kontrakt z Pedrim Gonzalezem, rekordzistą pod względem liczby rozegranych spotkań w sezonie 20/21 (73 mecze), a wczoraj podpisał umowę z Fatim. Ich nowe kontrakty mają termin odpowiednio do 2026 i 2027 roku, a klauzula wykupu w obu przypadkach jest ta sama i wynosi 1mld euro.
Ktoś mógłby zapytać, skąd taka kosmiczna kwota miliarda euro, przecież to musi być na pokaz. No i po części będziecie mieć rację. Chodzi tu przede wszystkim o zaznaczenie stanowiska „ten piłkarz nie jest na sprzedaż” i wyraźne odstraszenie szejków, którym pieniędzy na wielkie transakcje nie brakuje. Klub nic na tym nie traci, za to zyskuje pewność, że nikt nagle podczas okienka transferowego nie wejdzie im w drogę. I jak widać, staje się to coraz popularniejszą praktyką. Wystarczy spojrzeć na kontrakty graczy Realu Madryt – Benzema, Vinicius czy nawet Luka Modrić również mają wpisaną taką wysokość klauzuli wykupu. Tak więc nie zdziwcie się, jeśli niedługo ponownie usłyszycie frazę „1 mld euro klauzuli wykupu” w kontekście piłkarza nawet mniej rozpoznawalnego klubu.
Dziedzictwo Messiego
Joan Laporta od początku przejęcia stanowiska prezesa FC Barcelony w marcu tego roku, zamierzał powrócić do korzeni sukcesów Blaugrany, a więc współpracy z La Masią. Nie to, żeby napływu nowych zawodników ze szkółki nie było, ale brakowało płynniejszego wprowadzania młodych perełek do pierwszego składu. Przez wiele miesięcy problemy miał i Laporta i cała Barca, a taki Ansu Fati był kontuzjowany od listopada 2020 roku. Teraz po powrocie Hiszpana urodzonego w Bissau, wszystko jakby odżyło na nowo. Mimo, że z gry wypadł obecnie z kolei Pedri, który zebrał żniwa niesamowicie długiego sezonu, to życie kibiców katalońskiego klubu znów nabiera kolorów. Kiedy Ansu pojawia się na murawie, każdy otrzymuje nadzieję, że zaraz może się wydarzyć coś wartego uwagi. Ten chłopak wygląda czasem tak, jak gdyby nie posiadał układu nerwowego – po prostu wchodzi na boisko i robi swoje. Strzela gole jak na zawołanie, co potwierdzają imponujące statystyki.
Przyszłość Barcy
W 48 dotychczasowych meczach, Ansu Fati strzelił 15 goli i zanotował 3 asysty. I mimo 10 miesięcznej pauzy spowodowanej kontuzją, Fati dał radę tym samym pobić rekord klubu i samego Leo Messiego. Bowiem żaden piłkarz w historii Barcy nie zanotował tylu trafień w tak młodym wieku (31.10 Fati skończy 19 lat). Ansu odpłaca się zatem w najlepszy możliwy sposób klubowi, który obdarował go numerem 10 i całym spadkiem Leo Messiego. Mamy Fatiego, mamy Pedriego, a na horyzoncie pojawił się jeszcze 17 letni Gavi, który zdążył już zadebiutować w barwach La Furia Roja. Nie można również zapomnieć o generale defensywy Barcy, Ronaldzie Araujo. To właśnie oni stanowią przyszłość Barcy i dają nadzieję milionom kibiców na powrót do zwycięskiej ścieżki. Są twarzami projektu Laporty, postaciami z którymi fani mogą się utożsamiać.
Może to i dobrze, że Barcelonę spotkał taki wielki kryzys? Skoro rezultatem takiej biedy ma być autentyczna FC Barcelona, nawiązująca grą i osobowościami do swoich najlepszych lat, to nie mam ku temu absolutnie nic przeciwko.