11 goli i 5 asyst. To dorobek piłkarzy wprowadzanych z ławki przez selekcjonera reprezentacji Polski w eliminacjach do MŚ 2022. Żadna reprezentacja nie może pochwalić się lepszym wynikiem. Kiedy naszej kadrze nie idzie możemy upatrywać nadziei właśnie w roszadach personalnych i taktycznych. Bo przy linii bocznej stoi prawdziwy ekspert w tej dziedzinie. Paulo Sousa ma zmysł taktyczny, dobrze czyta wydarzenia boiskowe i potrafi na nie reagować. Nie boi się odważnych decyzji. Gdyby nie ta umiejętność dziś moglibyśmy mieć poważne obawy o miejsce w barażach do mundialu w Katarze. A tak jesteśmy o to względnie spokojni.
Gole rezerwowych warte 4 punkty
Oczywiście może ktoś powiedzieć, że przecież sporo z tych goli rezerwowych padło w spotkaniach z San Marino, czy w końcówkach meczu (jak z Albanią na Narodowym lub z Andorą). To racja, gdybyśmy trafili do grupy, gdzie reprezentacje losowane z ostatniego i przedostatniego koszyka byłyby silniejsze dorobek nie byłby tak imponujący. Ale przyjrzyjmy się tym faktom bliżej:
mecz z Węgrami:
– Krzysztof Piątek minutę po wejściu z ławki strzela bramkę na 1:2
– Kamil Jóżwiak dwie minuty po pojawieniu się na boisku daje wyrównującą bramkę
– wejście Jóźwiaka wówczas zdecydowanie ożywiło naszą grę; dzięki zmianom wywalczyliśmy remis
mecz z Andorą:
– Karol Świderski strzela gola na 3:0 po asyście Kamila Grosickiego
mecz z Anglią:
– wprowadzony kwadrans wcześniej Arkadiusz Milik asystuje przy trafieniu Kuby Modera na 1:1; ostatecznie przegrywamy, więc nie daje nam to korzyści w postaci punktów
mecz z Albanią:
– bramkowa akcja dwóch zmienników – podaje Świderski, a Linetty w 89. minucie ustala wynik na 4:1. Gol ważny tylko przy bilansie bramkowym
mecz z San Marino:
– grający drugą połowę Adam Buksa strzela hat-tricka. Są to gole na 5:1, 6:1 i 7:1. Przy jednym z trafień asystę zalicza Nicola Zalewski.
mecz z Anglią:
– 92. minuta i gol dowołanego do kadry Damiana Szymańskiego na 1:1. Dopisujemy punkt dzięki zmiennikowi
mecz z San Marino:
– gole Buksy i Piątka na 4:0 i 5:0, znów w końcówce meczu rezerwowi dobijają San Marino
mecz z Albanią:
– wszyscy dobrze pamiętamy to, co się wczoraj wydarzyło. Dośrodkowanie Klicha na dalszy słupek, które strzałem z woleja zamyka Karol Świderski. Rezerwowi zapewniają nam zwycięstwo i jesteśmy o krok od barażów
Podliczając wszystko, dzięki akcjom bramkowym, w których bezpośredni udział mieli rezerwowi dopisaliśmy w tabeli 4 punkty więcej. Oczywiście bazujemy tutaj tylko na suchych liczbach, bez dokładnej analizy, jak zmieniał się przebieg meczu po zmianach, które przeprowadzał Paulo Sousa.
Korekty proste, ale skuteczne
To, co może się podobać w przypadku roszad selekcjonera naszej kadry to fakt, że nie są to tylko zmiany 1:1. Ściągając z boiska zawodnika A nie oczekuje, że zawodnik B wejdzie w jego buty tylko zrobi to lepiej. Z drugiej strony, nie idą też za tym wielkie przetasowania taktyczne, które mogłyby zawodnikom zamieszać w głowie. Paulo Sousa sięgając po rezerwowego daje mu nieco inne zadania niż wykonywał jego poprzednik. Takie, które bardziej mu pasują i przyniosą większą korzyść zespołowi.
Weźmy przykład z meczu z Albanią. Moder zagrał wczoraj słaby mecz i zasłużenie po przerwie nie pojawił się na placu gry. W jego miejsce wszedł Mateusz Klich. Obaj mieli podobne zadania – nie trzymać się sztywno środka, a operować w półprzestrzeniach i pomagać wahadłowym w bocznych sektorach. O ile piłkarz Brighton grał bliżej lewej strony, tak zawodnik Leeds znacznie częściej pojawiał się przy prawej linii bocznej, co widać na poniższych grafikach.
Paulo Sousa działał także już w przerwie meczu, kiedy nie układała nam się gra ze Szwecją. Rywale zamknęli wówczas środek i kierowali nas w boczne sektory skąd na potęgę posyłaliśmy dośrodkowania. Po zmianie stron lewonożnego Puchacza zastąpił prawonożny Frankowski. Paulo Sousa kalkulował, że groźniejsze będą centry dochodzące do bramki. Na ostatni kwadrans na prawe wahadło wszedł Płacheta, co potwierdzało, że Sousa celowo przyjął taką taktykę. Czy słusznie – można się zastanawiać. Faktem jest, że udało nam się zdobyć dwa gole, a drugie trafienie to właśnie efekt dochodzącego dośrodkowania Frankowskiego z lewej strony boiska.
Nieoczywiści bohaterowie
Po listopadowym zgrupowaniu Paulo Sousa wypełni swój pierwszy rok z naszą kadrą (bo do marca nie będzie już żadnej przerwy na reprezentacje). W tym czasie zdołał już wykreować sobie swoich żołnierzy. Nieoczywistych bohaterów, którzy nie błyszczą w europejskich klubach ze średniej półki, ale potrafią się odnaleźć w konkretnej roli u Portugalczyka. No bo kto spodziewał się, że Buksa będzie tak regularnie trafiał do siatki? Że Świderski mający kłopoty ze strzelaniem w PAOK-u będzie tak ważnym elementem naszej reprezentacji? Albo, że Paweł Dawidowicz będzie częścią defensywy, która w meczach z Anglią i Albanią nie pozwala rywalowi dojść do żadnej klarownej sytuacji? Jest jeszcze Kacper Kozłowski, najmłodszy uczestnik finałów Mistrzostw Europy w historii. W nim Paulo Sousa od początku zauważył to coś, co wyróżnia go na tle reszty ligowców i konsekwentnie daje mu szansę gry.
Reprezentacja Paulo Sousy miała i lepsze, i gorsze momenty. Wczorajszy mecz – umówmy się – też nie zagrała na poziomie, jakiego docelowo większość oczekuje. Niemniej jednak, widać, że czynnik, którego selekcjoner potrzebował to przede wszystkim czas. Tego zabrakło mu w przygotowaniach do EURO. Defensywa popełniała proste indywidualne błędy, co w ostatnich meczach zostało wyeliminowane. Wydaje się, że z meczu na mecz nasza kadra podąża w dobrą stronę, a Paulo Sousa wie, co robi. Od początku patrzył na pracę z naszą kadrą długofalowo i teraz zaczynamy dostrzegać tego efekty.
fot.: ChinaImages/Depositphotos