Niedzielne potyczki w Ekstraklasie zamykaliśmy w Warszawie. Tam przy ulicy Łazienkowskiej, miejscowa Legia podejmowała GieKSę. Obie drużyny pragnęły podtrzymać swoje dobre serie. Legia nie przegrała od pięciu meczów, pokonując po drodze mocnych rywali w Lidze Konferencji. Podobne nastroje panowały w ekipie przyjezdnych. GKS Katowice w ostatnich czterech meczach został zatrzymany ledwie jeden raz, remisując ze Śląskiem Wrocław. Dziś natomiast, to Legia spisała się znacznie lepiej i dała solidną lekcję beniaminkowi z Katowic.
Gorący początek
Od pierwszych minut tego starcia, na emocje nie mogliśmy narzekać. Działo się zarówno pod bramką Legii, jak i GieKSy. Spotkanie było bardzo dynamiczne i otwarte, ciężko było choćby na sekundę oderwać wzrok. Piłkarze raz po raz stwarzali podbramkowe sytuacje. Kiedy jedna z ekip przeważała, rywale momentalnie pragnęli się odgryźć. Choć na grę obu zespołów nie można było narzekać, to podopieczni Rafała Góraka zdawali się być konkretniejsi.
W 25 minucie piłkarze Rafała Góraka bili piłkę z rzutu rożnego. Stały fragment gry wykonywał Bartosz Nowak. Były piłkarz Rakowa Częstochowa dośrodkował piłkę w pole karne. Najwyżej w powietrze wyszedł Marten Kuusk i zgrał futbolówkę w kierunku długiego słupka. Tam zaś czyhał Adam Zrelak i główką wpakował piłkę do bramki Tobiasza. GieKSa wyszła na prowadzenie, a podrażniona stratą bramki Legia, zaledwie kilka minut później, zareagowała w najlepszy możliwy sposób.
Swoje umiejętności ofensywne, pokazał duet stoperów warszawskiej Legii. Na prawej stronie po podaniu Chodyny odnalazł się Pankov. Serb wrzucił piłkę, a całą akcję zamykał Ryoya Morishita. Japończyk wstrzelił piłkę w kierunku bramki Kudły, a wszystko domknął Kapuadi, posyłając piłkę do bramki z okolic piątego metra. Na tablicy wyników widniał remis 1:1.
Przewaga Legii
Gol strzelony przez Zrelaka wpłynął na piłkarzy Goncalo Feio, niczym solidny zastrzyk kofeiny. Od tamtego momentu Legia przejęła kontrolę nad piłką. Cyklicznie stwarzali sobie groźne sytuacje pod bramką Kudły. Katowicznie desperacko się bronili, a w 40 minucie, praktycznie z linii bramkowej wybijał piłkę Klemenz.
Dominacja Legii przełożyła się na gola do szatni. Wojskowi fenomenalnie ominęli pressing przeciwników. W środkowej strefie boiska bardzo dobrze zachował się Gual. Podał do Kapustki, który napędził atak Legionistów. Z lewej strony pokazał się Vinagre i zagrał wzdłuż pola karnego, a piłkę do pustej bramki wpakował Chodyna. Chwilę później arbiter zakończył pierwszą połowę spotkania, więc Legia schodziła do szatni z jednobramkową przewagą.
Koncert gospodarzy
Mimo tego, że to GieKSa musiała odrabiać straty, początek drugiej połowy to znów, kolejna odsłona przewagi Legii. Piłkarze Feio etatowo gościli w polu karnym rywala. Dublet na swoim koncie mógł mieć Kacper Chodyna, lecz nie trafił do pustej bramki. W wyniku strasznego pudła Chodyny, prezent sprawił mu Arkadiusz Jędrych. Po podaniu skrzydłowego w centrum pola karnego, kapitan gości skiksował, a w konsekwencji tego, strzelił samobója.
Legia napierała dalej, a swoje do pieca postanowił dołożyć Rafał Augystyniak. Polski pomocnik miał wiele miejsca przed polem karnym Kudły. Korzystając ze sporej ilości wolnej przestrzeni, uderzył w kierunku bramki. Interweniować próbował Klemenz, lecz była to na tyle felerna interwencja, że po rykoszecie piłka znalazła się w siatce. Legioniści prowadzili zatem już 4:1.
Dziś Legia potwierdziła, jak pozytywnie wpłynęła na nią zmiana systemu. Od meczu z Górnikiem Zabrze, w którym Goncalo Feio postanowił przebranżowić drużynę, gra Warszawiaków może imponować. Znów świetnie funkcjonowały boczne sektory boiska, gdzie głównie organizują swoje akcje. Niewątpliwie, od straconej bramki, prym wiodła Legia.