Pogoń Szczecin pół roku temu przeżyła ogromny zawód. W finale Pucharu Polski przegrała bowiem z pierwszoligową Wisłą Kraków, przez co przepadła szansa na pierwsze w historii klubu trofeum. W tym sezonie swoje zmagania piłkarze ze Szczecina rozpoczęli w Rzeszowie i podeszli do tego na poważnie. Na mecz ze Stalą trener Robert Kolendowicz wystawił prawie najsilniejszy skład naprzeciw młodziutkiej ekipy trenera Marka Zuba.
Młodzież nie wywiesiła białej flagi
Mecz w barwach gospodarzy w pierwszej jedenastce rozpoczęło aż sześciu młodzieżowców. Średnia wieku Stali wyniosła 22,3 lata, zaś Pogoni aż 30,4 lata. Kolosalna różnica. Kamilowi Grosickiemu i Efthymiosowi Koulourisowi przyszło się zmierzyć z czasami jeszcze niepełnoletnimi piłkarzami. Mimo to nie było to całkowicie jednostronne spotkanie. A mogło takie być. W 7. minucie doświadczony Grosicki z niedużej odległości obił poprzeczkę, a niedługo później strzał Koulourisa w ostatniej chwili zblokował Paweł Oleksy. Młoda defensywa Stali nie pękała, a zdarzało im się nawet postraszyć Portowców z kontrataku.W 24. minucie Stalowcy nie mieli jednak nic do powiedzenia po tym, jak Rafał Kurzawa perfekcyjnie uderzył z dystansu. Piłkę piętą wystawił mu Grosicki, a 31-latek lewą nogą sprawił, że piłka wpadła do siatki, po drodze odbijając się jeszcze od poprzeczki. Jakub Raciniewski nie miał nic do powiedzenia.
Stracona bramka nie podłamała Rzeszowian. W ich grze nie widać było strachu. Z czasem zaczynali grać coraz odważniej, w efekcie czego coraz częściej wędrowali na połowę Pogoni, a nawet pod jej bramkę. Nie poskutkowało to golem wyrównującym, lecz akcje Stali mogły się podobać. Szybkie wymiany piłki na 1-2 kontakty, brak zawahania się i odwaga w graniu.
Pogoń dobiła rywali
Druga połowa mogła się zacząć błyskawicznie. Adrian Przyborek stanął oko w oko z bramkarzem, zaś ten obronił strzał 17-latka. Później dobitkę z linii wybił Jakub Synoś. Obrońca Stali był niejako winowajcą tej całej sytuacji, gdyż bardzo mocno złamał linię spalonego. Całe szczęście dla niego i drużyny zdołał on naprawić swój błąd. Na pochwałę zasługuje też Raciniewski, który popisał się świetną interwencją po strzale skrzydłowego Pogoni.
Szczecinianie od razu po wyjściu z szatni postanowili grać najofensywniej, jak się tylko da. Cała drużyna z Rzeszowa robiła, co mogła, aby nie stracić kolejnych goli i z poświęceniem broniła dostępu do swojej bramki. Po tym jak przetrwała to oblężenie, to udało jej się odgryźć. Andrej Prokić wycofał piłkę na szesnasty metra, a Szymon Kądziołka płasko uderzył na bramkę. Pogoń uratował tylko blok obrońcy, który zmienił tor lotu piłki.
Stal ostrzegła przeciwników, a następnie znów musiała się bronić. W pierwszej sytuacji Koulouris nie trafił z bliska w światło bramki, ale przy drugiej Raciniewski musiał się już wznieść na wyżyny swoich umiejętności. Wykorzystał on swój refleks i kapitalnie odbił strzał oddany przez Vahana Bichakhchyana. Dwa razy się udało, za trzecim piłka już wpadła do siatki. Grosicki dograł do Koulourisa, a Grek doskonale główkował w kierunku bramki. Widać było w tej akcji doświadczenie i poziom obu piłkarzy.
Portowcom już nic nie zagrażało, więc mecz mieli pod kontrolą. Szczególnie że kwadrans później za sprawą Bichakhchyana zdołali podwyższyć prowadzenie. 25-latek miał dużo miejsca na dwudziestym metrze i świetnie przymierzył z dystansu. Raciniewski miał piłkę na rękawicach, jednak nie zdołał odbić piłki tak, aby ta nie wpadła do bramki.
Pogoń Szczecin nie podzieliła losu ani Cracovii, ani Lechii Gdańsk i pewnie awansowała do kolejnej fazy Pucharu Polski. Szalę zwycięstwa przechyliła przede wszystkim różnica w doświadczeniu. Piękny gol 31-letniego Kurzawy, bramka 28-letniego Koulourisa, dwie asysty 36-letniego Kamila Grosickiego. Samo to w zestawieniu z młodą defensywą Stali daje przewagę. Mimo wszystko ekipa Marka Zuba trzymała się dzielnie i z pewnością niejeden skaut oglądający ten mecz zanotował nazwiska niektórych zawodników Stalówki w swoim zeszycie.