W ostatnich latach do Premier League wchodziło wielu beniaminków, którzy nie zamierzali zmieniać swojego sposobu gry. Chcieli trzymać się podobnego stylu, który zagwarantował im awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Budować akcje krótkimi podaniami od własnej bramki, grać wysokim pressingiem i jak najdłużej utrzymywać się przy piłce. Niestety zawsze kończyło się to spadkiem. To, co sprawdzało się w Championship poziom wyżej okazywało się zbyt naiwne. Drużynom tym brakowało jakości i popełniały zbyt wiele błędów indywidualnych. Tak było w poprzednim sezonie w przypadku Burnley, a wcześniej Fulham oraz dwukrotnie Norwich. Po pierwszej kolejce nowego sezonu wydaje się, że kolejnym beniaminkiem, który chce podążyć tą samą drogą, jest Ipswich.
Bardziej bezpośredni styl gry Ipswich
The Tractor Boys byli rewelacją poprzedniego sezonu Championship. Jako beniaminek zajęli drugie miejsce, zdobywając 96 punktów, tylko jeden mniej od mistrza Leicester. Co więcej, ekipa Kierana McKenny zrobiła to w imponującym stylu. Ipswich weszło do Championship i nie zamierzało zmieniać stylu gry opartego na wysokim pressingu i wysokiej intensywności. Więcej odbiorów w ofensywnej tercji boiska w poprzednim sezonie miało tylko Leeds, a pod kątem intensywności pressingu The Tractor Boys byli na piątym miejscu (11,3 PPDA).
Oczywiście Ipswich nie jest identycznym przypadkiem, jak Burnley, Fulham czy Norwich. Zespół McKenny na zapleczu nie dominował tak rywali poprzez posiadanie piłki i długie budowanie akcji. Ipswich grało bardziej bezpośrednio, jednak również starało się budować akcje od własnej bramki krótkimi podaniami, nierzadko podejmując ryzyko. Ich styl gry bardziej można porównać do tego, który prezentował Luton w poprzednim sezonie Premier League. Bardziej bezpośredni, jednak również z naciskiem na ofensywę. Zresztą zauważyć można to też było w meczu pierwszej kolejki przeciwko Liverpoolowi. Pomimo agresywnego pressingu, The Tractor Boys rzadko decydowali się na dalekie podania. W całym meczu tylko 13,4% ze wszystkich podań było dalszych niż na odległość 30 metrów, a celność podań wyniosła 76,1%.
Mecz dwóch połów
Już w pierwszym meczu nowego sezonu Kieran McKenna pokazał, że w najwyższej klasie rozgrywkowej również nie zamierza zmieniać swojej filozofii. Ipswich od początku bez piłki ustawiało się w formacji 4-2-4, zagęszczało środek i grało bardzo agresywnie w średnim lub wysokim pressingu. Już w pierwszych 25 minutach otrzymali trzy żółte kartki, a w całym meczu podjęli aż 31 prób odbioru. Ponadto nie ograniczali się jedynie do przeszkadzania i uprzykrzania życia piłkarzom The Reds. Sami również nie bali się rozgrywać piłki pod naciskiem rywala. Strategia ta w pierwszej połowie sprawdzała się bardzo dobrze. Do przerwy Liverpool oddał tylko trzy strzały, z czego żadnego celnego, a ich wskaźnik xG (goli oczekiwanych) wyniósł 0,09.
Co prawda, Ipswich również nie miało wielu sytuacji (4 strzały, 2 celne i 0,17 xG), jednak w pierwszej części gry sprawiali o wiele lepsze wrażenie. Liverpool nie miał pomysłu jak przedrzeć się przez szczelnie ustawioną defensywę The Tractor Boys. Ich głównych pomysłem było zagrywanie dalekich podań za linię obrony, które w pierwszej połowie nie przynosiły żadnych korzyści. Wszystko odmieniło się jednak w drugich 45 minutach. W fazie budowania akcji Trent Alexander-Arnold nie schodził już tak często do środka, a zajmował naturalną pozycję prawego obrońcy. W wyniku tego Ipswich miało problem z szybkim doskokiem do Anglika i uniemożliwieniem mu progresji piłki, za co odpowiedzialny był środkowy pomocnik Massimo Luongo.
Niższa intensywność
W taki właśnie sposób Liverpool tworzył najgroźniejsze sytuacje i tak też strzelił pierwszą bramkę, gdy Alexander-Arnold zagrał prostopadłe podanie za wysoko ustawioną linię obrony do Mohammeda Salaha. Drugi gol również padł po dalekim podaniu do Egipcjanina, który później wymienił piłkę z Dominikiem Soboszlaiem i trafił do siatki. Ipswich bardzo dobrze uniemożliwiało Liverpoolowi grę przez środek i byli przygotowani na dalekie podania The Reds. W drugiej połowie jednak Arne Slot znalazł na to sposób, dzięki czemu Liverpool tworzył znacznie więcej okazji. W samych drugich 45 minutach The Reds oddali 15 strzałów, a ich wskaźnik xG wyniósł 2,42.
Gorsza druga połowa Ipswich mogła również wynikać z mniejszej intensywności w grze. Podopieczni McKenny włożyli bardzo dużo sił w pierwszą część spotkania i w drugiej nie byli w stanie utrzymać tak wysokiego tempa. W całym meczu The Tractor Boys pozwalali rywalom średnio na wymienienie prawie 19 podań, zanim podjęli próbę odbioru. Jest to o około 7,5 podania więcej niż średnia z minionej kampanii. Wynik ten jest też drugim najwyższym (im wyższy wynik, tym mniej intensywny pressing) spośród wszystkich zespołów w pierwszej kolejce.
Mimo że Liverpool wygrał zasłużenie i wykręcił — według danych z Understat — najwyższy wskaźnik xG ze wszystkich zespołów w pierwszej kolejce Premier League (3,93), to Kieran McKenna może być zadowolony z postawy swojego zespołu. W pierwszej połowie Ipswich pokazało, że może grać jak równy z równych z jednym z najlepszych zespołów w lidze. Pod względem taktycznym The Tractor Boys byli lepsi, jednak ostatecznie zabrakło im jakości, aby wyjść na prowadzenie. W drugiej części gry nie byli już w stanie utrzymać takiej intensywności, w wyniku czego ich odważna gra zaczęła przynosić więcej problemów niż korzyści. Liverpool wygrał głównie dzięki przewadze w indywidualnej jakości.
Ipswich może zabraknąć jakości
Nie ma wątpliwości, że potencjał kadrowy zespołu McKenny jest jednym z najniższych w całej lidze. Z 11 piłkarzy, którzy wyszli w pierwszym składzie na starcie z Liverpoolem, dziesięciu debiutowało w Premier League. Nawet kibicom regularnie śledzącym Premier League większość nazwisk w ekipie The Tractor Boys niewiele mówi. Wzmocnić kadrę mają jeszcze transfery Kalvina Phillipsa oraz Sama Szmodicsa. Niemniej pierwszy z nich jest zawodnikiem do odbudowania po nieudanej przygodzie w Manchesterze City i półrocznym wypożyczeniu do West Hamu, a drugi — pomimo że regularnie strzelał w Championship — to nigdy nie grał w silniejszej lidze.
Poprzednim beniaminkom, które nie zamierzały dostosowywać się do wymagań nowej ligi, zazwyczaj brakowało właśnie jakości, aby utrzymać się w Premier League. Po jednym meczu ciężko stwierdzić czy z Ipswich będzie podobnie, jednak spotkanie z Liverpoolem pokazało, że Kieran McKenna chce stawiać na odważny i ofensywny futbol. Oczywiście na pewnym etapie sezonu w obliczu gorszych wyników może zdecydować się, przestawić wajchę bardziej w stronę defensywy i bezpieczniejszej gry, jednak niekoniecznie musi to zagwarantować lepsze wyniki. Aby zwiększyć swoje szanse na utrzymanie, Ipswich potrzebuje po prostu więcej jakości. Bo jak pokazały poprzednie przykłady, po awansie do Premier League przetrwać jest znacznie trudniej, niż mogłoby się wydawać. Nawet jeśli rok wcześniej do Championship też wchodziłeś jako beniaminek.