W 6. spotkaniu tegorocznej Ligi Narodów Polska zmierzyła się z Turcją. Polacy zdążyli się już zaaklimatyzować w japońskiej Fukuoce, gdzie przedwczoraj ograli Bułgarię 3:1. Przed starciem z beniaminkiem VNL Biało-Czerwoni zajmowali 3. miejsce w tabeli tych rozgrywek, tuż za Słowenią i Japonią. Turcy również są w niej wysoko, ale tylko wtedy, gdy odwrócimy ją do góry nogami. W 5 poprzednich meczach urwali tylko jeden punkt i zajmowali przedostatnie miejsce – gorzej wypada jak dotąd jedynie Iran. Polska wybrała się na wyspę Kiusiu praktycznie najmocniejszym składem i była zdecydowanym faworytem tego spotkania – tym bardziej, że zespół z Turcji przystąpił do tego meczu nieco osłabiony.
Dobry początek Polaków
Dzięki efektywnej grze w bloku Mateusza Poręby oraz skutecznym atakom Polacy objęli prowadzenie na samym początku (7-5). Turcy początkowo nie odpuszczali, lecz podopieczni Nikoli Grbicia z akcji na akcję byli coraz groźniejsi (10-6). Mistrzowie Europy przednio bawili się na boisku, zaś rywal miał pewne problemy w przyjęciu (15-10). W bloku świetnie sprawował się Poręba, zaś w ataku duet Bartosz Bednorz – Kamil Semeniuk. Jednakże Turcy zdołali zminimalizować dystans do naszych, w główniej mierze za sprawą braci Lagumdžija (16-16). Nasi poczuli się zbyt pewnie, co bezlitośnie wykorzystali podopieczni Cedrica Enarda. Polacy przeważali, lecz minimalnie (20-19). Jednakże przewaga naszych reprezentantów zaczęła się uwypuklać, dzięki sporej ilości błędów rywali. W końcówce Polacy nie dali żadnych szans rywalowi i wygrali pierwszego seta 25-19.
Pogrom, demolka, nokaut!
Na otwarcie drugiego seta Turcy zaskoczyli Biało-Czerwonych jak zima polskich kierowców (0-3). Kapitalnie w polu zagrywki prezentował się Efe Bayram. Polacy jednak szybko zdołali się przełamać i wysunąć się na prowadzenie (5-3). Podobnie jak w poprzednim secie, dobrze radziliśmy sobie w bloku. Liderzy rankingu FIVB antycypowali zamiary przeciwnika i ich przewaga ciągle rosła (13-7). Przeciwnicy z Azji Mniejszej nie mogli znaleźć żadnego sposobu na przełamanie polskiego bloku. Na ataki naszych także nie było odpowiedniego rozwiązania (22-10). Kapitalnie z zagrywką radził sobie Jakub Kochanowski. Na tym etapie Polacy nie mieli już prawa przegrać tego seta i tak się nie stało – Turcja została starta w pył (25-12).
Szybka wygrana Polski!
Trzeciego seta Biało-Czerwoni rozpoczęli całkiem nieźle (8-6). Turcja popełniała masę błędów, co Polakom z pewnością pomagało. Nasi siatkarze mieli wszystko pod kontrolą, przeciwnicy zaś nie byli w stanie im jakkolwiek zagrozić. Dokładne przyjęcie pozwalało Polakom wyprowadzać groźne kontry, a w konsekwencji czego – zwiększać swoje punktowe zdobycze (16-10). Atak, rozegranie, przyjęcie, zagrywka, blok – po stronie ekipy znad Wisły wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku (21-14). Nie można było mieć żadnych zarzutów do podopiecznych Nikoli Grbicia, którzy zamknęli to starcie w trzech setach (25-19).
Tak właśnie powinna grać nasza reprezentacja. Każdy element funkcjonował tak, jak należy. Na szczególne pochwały zasługuje gra w bloku – Polacy zdobyli tu aż 11 punktów! Oprócz tego na wysokim poziomie stało przyjęcie, zagrywka (6 asów, z czego 3 autorstwa Kochanowskiego), a skuteczne ataki były inicjowane przez dobre rozegranie Jana Firleja. Indywidualnie najlepiej spisał się Bartosz Bednorz (19 punktów, 67% skuteczności w ataku, 4 punkty w bloku, 1 as), choć każdy może mówić tutaj o udanych zawodach. O wiele poważniejsze wyzwanie będzie czekać na Polaków jutro, kiedy to zmierzą się z bardzo silną obecnie Japonią.