Choć są jednym z narodów, któremu piłka nożna zawdzięcza największy rozwój rozpowszechniając na przełomie XIX i XX wieku styl gry oparty na podaniach po ziemii to na wielkim turnieju (Mistrzostwach Świata oraz Mistrzostwach Europy) jeszcze nigdy nie przebrnęli pierwszego etapu. Za każdym razem, gdy udawało im się awansować na turniej pakowali walizki już po fazie grupowej. W grupie A z Niemcami, Szwajcarami i Węgrami są uznawani przez bukmacherów za najsłabszy zespół, ale Szkocja ma swoje argumenty, aby sprawić niespodziankę i dokonać historycznego dla kraju osiągnięcia.
Awans z trudnej grupy
Sposób awansu na Mistrzostwa Europy w Niemczech już powinien być sygnałem, że Szkotów nie można lekceważyć. Eliminacje zaczęli w fantastyczny sposób wygrywając wszystkie 5 meczów, w tym z Hiszpanią na własnym stadionie. Po tym starciu Rodri narzekał na styl gry oraz prowokacje podopiecznych Steve’a Clarke’a, ale w rzeczywistości Szkoci pokazali pragmatyczne oblicze, które z powodzeniem mogą też stosować w finałach EURO 2024. Ostatecznie Szkocja awansowała bezpośrednio na turniej zajmując 2. miejsce w grupie, za Hiszpanią, zdobywając 17 punktów w 8 meczach.
Dla Szkocji jest to kontynuacja dobrych wyników. Awans na EURO 2020 wywalczony w barażach już była sukcesem, a występ w fazie grupowej – mimo remisu i dwóch porażek – powinniśmy ocenić pozytywnie ze względu na styl gry. W pamięć zapadł przede wszystkim bezbramkowy remis z Anglią, w którym Szkocja walczyła jak równy z równym z wyżej notowanym rywalem. Kwalifikację na Mistrzostwa Świata (na które jechało tylko 13 reprezentacji z Europy) przegrali dopiero w półfinale baraży z Ukrainą po tym jak w grupie lepsza od nich okazała się tylko Dania, a w tyle zostawili Izrael oraz Austrię. W międzyczasie w ostatniej edycji Ligi Narodów The Tartan Army zdołali wywalczyć promocję do dywizji A wygrywając grupę z Ukrainą, Irlandią i Armenią. Szkocja od zatrudnienia Steve’a Clarke’a w połowie 2019 roku stale notuje progres i osiąga bardzo dobre wyniki. Przeżywają jeden z najlepszych okresów w historii reprezentacji.
Szkocja jak zespół klubowy
Największym komplementem dla reprezentacji jest stwierdzenie, że grają tak jak zespół klubowym. W przypadku Szkotów można tak powiedzieć. Od pięciu lat mają tego samego selekcjonera, trzon drużyny się nie zmienia i rzadko odchodzą od systemu gry z trójką obrońców. Na lewej stronie Steve Clarke znalazł sposób na zmieszczenie Andy’ego Robertsona i Kierana Tierneya ustawiając tego drugiego jako jednego z trójki środkowych obrońców, ale dając mu licencję do podłączania się do akcji ofensywnych i obiegania Robertsona. Scott McTominay grając bliżej bramki imponuje skutecznością. W eliminacjach zdobył 7 goli w 8 meczach kończąc jako najlepszy strzelec grupy kwalifikacyjnej, w której znaleźli się Szkoci. Dobre liczby notuje także John McGinn, a środek pola uzupełniają Billy Gilmour grający dla Brighton oraz Ryan Christie z Bournemouth.
Ostatnie wyniki reprezentacji Szkocji nie napawają jednak optymizmem. Wygrana z Gibraltarem kilka dni temu przerwała serię 7 meczów bez zwycięstwa. Wprawdzie w tym czasie mierzyli się z trudnymi przeciwnikami, jak Hiszpania, Anglia, Francja, Holandia i Norwegia, ale na rozkładzie byli również rywale, których powinni pokonać, jak Irlandia Północna oraz Gruzja. Szkoci przed startem EURO 2024 najbardziej obawiają się braku bramkostrzelnego napastnika. W momencie inauguracji turnieju 14 czerwca przeciwko Niemcom wybiją dokładnie dwa lata odkąd Che Adams ostatni raz trafił do siatki w narodowych barwach. Steve Clarke często stawiał więc na Lyndona Dykesa, ale napastnika QPR też trudno nazwać skutecznym, a ponadto z EURO wyeliminowała go właśnie kontuzja. Problemy przez urazy selekcjoner będzie miał też z obsadą prawego wahadła. Na liście powołanych zabrakło bowiem dwóch graczy Premier League – Aarona Hickeya (Brentford) oraz Nathana Pattersona (Everton). Ze względów zdrowotnych brakuje także Bena Doaka (Liverpool) oraz Lewisa Fergusona (Bologna).
Styl gry
Spośród reprezentacji, które awansowały na EURO 2024 tylko jedna miała w eliminacjach niższe posiadanie piłki od Szkotów – Gruzja. Biorąc pod uwagę jednak tylko te zespoły, które wywalczyły bezpośredni awans (czyli nie przez baraże) podopieczni Steve’a Clarke’a najrzadziej utrzymywali się przy piłce (średnio 46,9% posiadania piłki). Choć nie przeszkodziło im to w strzelaniu goli to trzeba zaznaczyć, że trafianie do siatki zawdzięczają przede wszystkim bardzo dobrej skuteczności, a nie liczbie wykreowanych okazji. Z wartości goli oczekiwanych (xG) na poziomie 8,9 Szkoci zdobyli aż 17 bramek. Z zespołów, które wywalczyły awans na Mistrzostwa Europy mniej strzałów na mecz oddawała tylko Albania, a mniej uderzeń celnych – jedynie Gruzja. Niższą liczbę kontaktów z piłką w polu karnym – tylko dwie wcześniej wymienione ekipy. Trochę lepiej wyglądają statystyki defensywne Szkotów, aczkolwiek to nadal dolny rejon porównując ich z uczestnikami turnieju finałowego w Niemczech.
Mimo udanych eliminacji pod względem punktowym w Szkocji kibice mają się czym martwić, a selekcjoner wraz ze swoim sztabem musi myśleć nad rozwiązaniami. Okolicznością sprzyjającą dla The Tartan Army będzie możliwość gry takiej, jaką lubią. Jako że w starciach z Niemcami i Szwajcarią to ich rywale są postrzegani jako faworyci (Węgrzy również, ale w mniejszym stopniu) Steve Clarke będzie mógł ustawić zespół defensywnie, oprzeć się na organizacji taktycznej oraz wyprowadzaniu kontrataków i wykorzystywania do maksimum momentów, w których będą w posiadaniu piłki. Choć grupa jest trudna to Szkocja powinna celować w pierwszy awans do fazy pucharowej na wielkim turnieju. W końcu na EURO czasami wystarcza do tego jeden udany mecz.