Legia zapewniła sobie udział w pucharach. Udany start polskich zespołów.

9 meczów, 7 zwycięstw i 2 remisy. Tak wygląda bilans polskich zespołów w europejskich pucharach. Po wtorkowym zwycięstwie nad Florą Tallinn Legia przedłużyła tę serię do dziewięciu spotkań bez porażki. Przed startem sezonu pewnie niewielu z nas uwierzyłoby, że polskie kluby tak udanie zainaugurują sezon na europejskich boiskach. Przecież w ostatnich latach coraz mocniej zaczęliśmy się przyzwyczajać do kompromitacji. Marzenia o grze jesienią w Europie naszym zespołom wybijały m.in. ekipy z Łotwy, Słowacji, Mołdawii czy Luksemburga. W zasadzie nie było takiego sezonu, w którym choćby jedna polska drużyna nie odpadła będąc zdecydowanym faworytem.

Przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek Ekstraklasa w rankingu UEFA zajmowała dopiero 30. miejsce. Wyżej znajdowały się m. in. ligi białoruska, węgierska, kazachska czy azerska. Dlatego też obecnie każde zwycięstwo polskiego przedstawiciela jest niezwykle cenne, gdyż pomaga Polsce piąć się w rankingu na wyższe pozycje. Aby zespoły Ekstraklasy zaczęły liczyć się w Europie muszą przede wszystkim wydostać się z miejsca, w którym w wyniku kompromitacji w poprzednich latach wylądowały. A poprawić tę pozycję w następnym sezonie będzie ciężko, ponieważ współczynnik UEFA wyliczany jest na podstawie pięciu ostatnich kampanii. Za rok odpadnie więc sezon 2016/17, w którym Legia grała w Lidze Mistrzów. Od tego czasu więcej punktów Ekstraklasa uzbierała jedynie w poprzednich rozgrywkach, kiedy to Lech występował w Lidze Europy.

REKLAMA

Legia zagra jesienią w pucharach

Wczorajszą wygraną Legia nie tylko przedłużyła dobrą passę wszystkich naszych pucharowiczów, ale też zapewniła sobie udział co najmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Oczywiście, można mówić, że to puchar trzeciej kategorii i celem minimum warszawskiego zespołu powinna być Ligi Europy. Jednak trzeba zauważyć, że ilość drużyn w Lidze Europy w tym sezonie została zmniejszona z 48 do 32. Oznacza to, że do pucharów kwalifikuje się jedynie 16 więcej drużyn niż we wcześniejszych sezonach. Dlatego też teraz o wiele trudniej zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Europy. Przykładowo, gdyby już w poprzednim sezonie UEFA wprowadziła swoje trzecie rozgrywki Lech nie miałby szans się do nich zakwalifikować, ponieważ od samego początku – podobnie jak obecnie Raków, Pogoń i Śląsk – grałby w eliminacjach Ligi Konferencji.

Wyeliminowanie najpierw Bodo/Glimt, a następnie Flory Tallinn nie jest oczywiście dla zespołu Czesława Michniewicza jakimś wielkim sukcesem. Jednak już na sam udział w fazie grupowej europejskich rozgrywek Legioniści czekali pięć lat. Co więcej, w ostatnich czterech sezonach jedynie Lech Poznań w poprzedniej kampanii zdołał przejść eliminacje i zagrać jesienią w Lidze Europy. Dlatego też dla polskich kibiców sama myśl o tym – nie patrząc na okoliczności – że drugi sezon z rzędu będą mieć swojego przedstawiciela w europejskich pucharach może wywoływać pozytywne emocje.

Dobre wyniki, ale słabi rywale

Niemniej jednak, patrząc na występy polskich klubów w europejskich pucharach, można się zastanowić czy aby na pewno jest tak kolorowo. Mimo, że nasze zespoły nie przegrały żadnego z dziewięciu dotychczasowych spotkań, to patrząc na rangę przeciwnika i to, kto był faworytem, trzeba przyznać, że taki scenariusz wcale nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem. Śląsk nie miał prawa odpaść z Paide Linnameeskond, a Ararat Erywań też jest jak najbardziej do ogrania. Remis Rakowa z Suduvą Mariampol nawet na wyjeździe chluby raczej nie przynosi, podobnie jak oba mecze Legii z Florą Tallinn. Tak naprawdę pochwalić możemy jedynie drużynę Michniewicza za dwumecz z Bodo/Glimt oraz Pogoń po remisie z NK Osijek. W obu tych przypadkach nasze zespoły pozytywnie zaskoczyły i zagrały na swoim najwyższym poziomie.

Mimo wszystko, jak dotąd żaden z polskich zespołów nie poniósł wstydliwej porażki. A te w poprzednich sezonach zdarzały się regularnie. Rok temu Legia uległa Omonii Nikozja, a później Karabachowi. Dwa lata wcześniej mistrz Polski Piast Gliwice nie przeszedł żadnej rudny, przegrywając kolejno z BATE Borysów i Rigą FC. Trzy sezony wstecz żaden polski zespół nie zdołał dojść do czwartej rundy eliminacji Ligi Europy, a Legioniści odpadli z Dudelange. Z kolei cztery lata temu Legia została wyeliminowana kolejno przez Astanę i Sherrif Tiraspol.

Czas odbić się od dna

Poprzednie lata były wręcz katastrofalne dla polskiej piłki. Co prawda, Ekstraklasa rozwijała się pod kątem organizacyjnym i medialnym, ale jak co roku przed sezonem Europa mówiła: sprawdzam. Nasi pucharowicze byli weryfikowani, a kompromitacja goniła kompromitację. Ekstraklasa dusiła się we własnym sosie, a pieniądze z transferów młodych polskich talentów były marnotrawione. Dlatego też udany start w obecnych rozgrywkach wlewa w serca kibiców polskiej piłki nadzieję. Że wreszcie po tych kilku latach posuchy, odbijemy się od dna i zaczniemy odbudowywać naszą reputację na europejskich boiskach. Pierwszym sygnałem, że wcale nie jest tak źle, był awans Lecha do Ligi Europy w poprzedniej kampanii. Zespół Dariusza Żurawia pokazał wówczas, że nie trzeba bać się mocniejszych ekip. Lechici wychodzili na boisko z podniesioną głową i w niektórych spotkaniach wcale nie wyglądali jak drużyna skazywana na pożarcie.

Obecnie dla polskich drużyn najważniejsze jest odbudowanie pozycji Ekstraklasy w rankingu UEFA. Zapewnienie sobie przez Legię udziału w fazie grupowej Ligi Konferencji jest już malutkim krokiem w tę stronę i wykonaniem planu minimum na ten sezon. Potencjalny awans Legionistów do Ligi Europy, jak również każdego innego zespołu do Ligi Konferencji będzie kolejnym pozytywnym sygnałem, że z polską piłka wcale nie jest tak źle. Priorytetem wszystkich zespołów Ekstraklasy powinno być teraz odbicie się od dna i wygrzebanie się z miejsca, gdzie się obecnie znajdują. Dlatego też początkowo nie oczekujmy za wiele, tylko pomału zbliżajmy się do celu. Lepiej się pozytywnie zaskoczyć niż po raz kolejny rozczarować.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ