Biorąc się za podsumowanie fazy grupowej u Synów Albionu, trzeba zwrócić uwagę na dwie interesujące cechy Anglików. Pierwszy to wybitna defensywa – Jordan Pickford zachował 3 czyste konta i nie skapitulował ani razu. Kilka razy zachwycił interwencjami, ale ogromna zasługa tego sukcesu leży po stronie obrońców. W końcu Anglicy w żadnym z grupowych spotkań nie dopuścili rywali do sytuacji wynoszących przynajmniej 1.0 xG (goli oczekiwanych). Z drugiej strony – rażąca nieskuteczność, połączona z brakiem widowiskowej gry. Podopieczni Garetha Southgate’a strzelili dotychczas jedynie dwie bramki. Dla porównania w eliminacjach do Euro strzelili 37 bramek, czyli średnio ponad 4,5 na mecz.
Jaka jest prawdziwa twarz Anglików?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba uświadomić sobie jedną rzecz. Chociaż Kane i spółka nie porywali widowiskową grą i „niszczeniem” rywali, to tworzyli sytuacje. Gdyby byli chociaż trochę skuteczniejsi, to opinia o The Three Lions u przeciętnego kibica mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. A ile właściwie wykreowali sobie Anglicy? Konto The xG Philisophy wyliczyło ich wszystkie okazje na 4.57. Oznacza to, że statystycznie ze swoich sytuacji powinni strzelić 4 i pół bramki. W formie mogłoby to być spokojnie 5 czy 6 trafień. Jednak gole były tylko dwa. Przyczyna? Składową jest napewno brak trafień napastnika. Cóż, ostatnia bramka Harry’ego Kane’a dla reprezentacji padła w marcu. W meczu z Polską.
Jednak nie jestem zwolennikiem tezy, że napastnik Tottenhamu jest przereklamowany przez Wyspiarzy. Nic z tych rzeczy, uważam Kane’a za jedną z 3 najlepszych dziewiątek na naszym globie. Niestety w reprezentacji opaska kapitana strasznie mu ciąży, a presja jest dużo większa niż w Spurs. Ale… wydaje mi się, że Harry’emu wystarczy jedno dobre spotkanie, a znów będzie błyszczeć jak na boiskach Premier League.
Problem Anglii leży gdzie indziej?
Nie trzeba codziennie śledzić Synów Albionu, by spotkać się z opinią, że Gareth Southgate marnuje ich najlepsze pokolenie od lat. I chociaż mógłbym się kłócić, czy Anglia nie miała lepszej kadry kilka lat temu, albo że ich obecni liderzy mają najlepsze jeszcze przed sobą, to z jednym muszę się zgodzić. Southgate marnuje ich potencjał, zwłaszcza w ofensywie. I to NIESAMOWICIE!
Mecz z Chorwacją – postanawia wystawić dwóch nominalnych prawych obrońców (Trippier biegał po lewej stronie), mimo że gra przez to nie kleiła się tak, jak mogłaby z Shawem lub Chilwellem. We wczorajszym spotkaniu z Czechami też mogliśmy oglądać niesamowity motyw taktyczny. Tym razem na Wembley wybiegło 3 nominalnych lewo skrzydłowych. I chociaż wymiana pozycji u Saki i Grealisha wyglądała całkiem dobrze, ponieważ potrafią grać również na dziesiątce, to Sterling na prawym wahadle wziął się totalnie z du… czarnej dziury. Skrzydłowy Manchesteru City trzeci raz z rzędu wybiegł w pierwszej jedenastce, natomiast Jadon Sancho został dotychczas jedynie 6 minut na Euro. Czemu pomocnik BVB nie otrzymał dzisiaj szansy? Tego nie wie chyba nikt, poza Garethem Southgatem.
Tak wiem, Sterling w teorii broni decyzje trenera. Strzelił w końcu dwie, jedyne bramki dla swojej reprezentacji na tym turnieju. Jednak poza tym nie dał dotychczas praktycznie nic. Brak kreacji, tworzenia przestrzeni i marnowanie sytuacji. Nie bez powodu mimo goli, jego noty nie zachwycają specjalnie na SofaScore i podobnych portalach, a Pep Guardiola nie widzi go już w City.
Nadzieja na sukces Anglików? Szczelna obrona!
Ze wszystkich reprezentacji, które rozegrały komplet spotkań, obok Trzech Lwów jedynie Włosi mogą pochwalić się tak dobrą defensywą. Zresztą nic dziwnego, skoro Anglicy nie stracili żadnej bramki w fazie grupowej na wielkim turnieju… dopiero trzeci raz w historii. I widać, że to właśnie na bronieniu dostępu do własnego pola karnego opiera się plan Southgate’a na kadrę.
Jednak nie tylko to może napawać optymizmem. Przede wszystkim cała defensywa wygląda już na spójną całość, a indywidualne błędy nie są już tym, co charakteryzuje Stonesa i spółkę. Pickford robiący głupie błędy i wpuszczający fatalne strzały? Nic z tego, zamiast tego bramkarz Evertonu zachwycił już kilkukrotnie pięknymi interwencjami. Harry Maguire nie oddaje za darmo piłki rywalom przez głupie straty, za to może poszczycić się najczęstszym posyłaniem piłki w strefę obronną Czechów – stoper United zrobił to aż 8 razy, a Harry Kane „okradł” go z asysty po pięknym podaniu. Maguire był niedostępny w pierwszych dwóch meczach? To nie problem, Tyrone Mings pokazał się ze swojej najlepszej strony ustawiając rywali jak trzeba było. Boczni obrońcy natomiast dają dużo kreatywności z przodu nie zapominając o bronieniu, co zdarzało się im wcześniej. A jak mawia klasyk – „mecze wygrywają napastnicy, ale trofea – obrońcy”.
Jednak co kluczowe – John Stones robi swoje. To chyba największy beneficjent przełożenia Euro na 2021 rok. Przez sezon nie tylko wywalczył sobie skład w City, ale stał się skałą nie do przejścia i prawdziwą ostoją defensywy, co pokazuje też w kadrze. Dodatkowe 12 miesięcy pomogło też dojrzeć Mountowi, Fodenowi, Rice’owi czy Phillipsowi. Shaw odżył w United, a Kane wskoczył na najwyższy możliwy poziom. Kto wie, być może przełożenie turnieju ostatecznie sprawi, że to Synowie Albionu ostatecznie sięgną po puchar. Jednak najpierw będą musieli przejść drużynę, która zajmie drugie miejsce w grupie F z Niemcami, Francją i Portugalią. Jeśli to im się uda, później będzie już tylko z górki.