Piłkarze klubów PKO BP Ekstraklasy nie rozpieszczają kibiców podczas 22. kolejki. Pojedynki Piasta Gliwice z Cracovią oraz Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław nie tylko zakończyły się bezbramkowymi remisami. W obu wiało po prostu nudą. Sympatycy Rakowa Częstochowa musieli wierzyć, że ich ulubieńcy pokuszą się o pokonanie Stali Mielec i odrobią straty do ligowej czołówki, która pogubiła dzisiaj punkty.
W pierwszej połowie obserwowaliśmy doskonale znany obrazek
Obie strony próbowały toczyć otwarty pojedynek, jednak brakowało w nim konkretów w postaci goli. W 6. minucie Łukasz Zwoliński zmusił Mateusza Kochalskiego do interwencji, ale goście nie byli w stanie iść za ciosem. Zamiast konkretnych sytuacji bramkowych, obserwowaliśmy faule z obu stron, które arbiter karał żółtymi kartkami. Przed zmianą stron Kovacević sparował uderzenie Barta Ehmanna, co mogło zwiastować ciekawą drugą połowę. Niestety, Stal Mielec postanowiła oddać piłkę zawodnikom Rakowa Częstochowa i czekać na jego próby ataku pozycyjnego. Mateusz Kochalski pewnie radził sobie z wszelkimi próbami gości, które umówmy się, nie były największej klasy.
Mielczanie w drugiej połowie nie oddali celnego strzału
Raków poprawił swoje statystyki, ale co z tego, skoro ta najważniejsza, związana ze strzelonymi golami pozostawała bez zmian? Tematu braku bramkostrzelnego snajpera nie będziemy podejmować, bowiem jest oczywisty. Dodajmy jednak, że rezerwowi Rakowa nie byli w stanie wnieść jakości, wchodząc z ławki. Stal wyczekiwała w swoim polu karnym, zawodnicy z Częstochowy wymieniali podania na trzydziestym, czterdziestym metrze i to właściwie tyle, co możemy napisać o próbach ekipy Dawida Szwargi w końcówce meczu. Zespół Kamila Kieresia w 2024 roku nadal bez porażki, Raków Częstochowa solidarnie z sąsiadami z ligowej tabeli pogubił punkty.