Arka Gdynia po rozczarowującym poprzednim sezonie robi wszystko, by w obecnej kampanii awansować do Ekstraklasy. Dzięki dobrej grze w pierwszej części sezonu podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego przerwę zimową spędzili jako lider rozgrywek. Podczas odpoczynku od rywalizacji ligowej Arkowcy rozegrali jednak kilka meczów towarzyskich, których wyniki mogły niepokoić. W 6 sparingach zanotowali jeden remis, jedno zwycięstwo i aż cztery porażki. Teraz przyszedł czas, by w starciu z Polonią udowodnić, że ostatnie rezultaty mają marginalne znaczenie, a drużyna wciąż jest mocnym kandydatem do awansu. Mecz był również szansą na rewanż po porażce z warszawiakami w pierwszym meczu tych drużyn w obecnym sezonie.
Polonia w szoku
Duma Stolicy jest beniaminkiem 1 Ligi, ale za cel stawia sobie przynajmniej utrzymanie. Może być jednak o nie bardzo ciężko bez poprawy gry defensywnej, która od pierwszych minut spotkania z Arką była bardzo niezorganizowana. Gospodarze dopuszczali do posyłania podań prostopadłych, które prowadziły do groźnych sytuacji podbramkowych. Brakowało agresji, a próby zakładania pułapek ofsajdowych nie przynosiły rezultatu.
Arka zamierzała skorzystać ze słabości swoich rywali i od początku meczu cisnęła rywali. Efekt był piorunujący: gole Karola Czubaka w 3. i Olafa Kobackiego w 12. minucie meczu. Oba padły po strzałach po ziemi w sytuacjach sam na sam, ale to nie wszystko. Przez pierwsze kilkanaście minut Żółto-Niebiescy mieli jeszcze szanse po dobrym strzale w słupek, minimalnie niecelnym uderzeniu z bliska i ogromnym zamieszaniu w polu karnym Polonii, po którym VAR miał podejrzenia nieprzepisowego zagrania ręką.
Ogromna dominacja Arki
Jednocześnie Polonia była zupełnie bezradna w ataku. Pojedyncze wypady poza własną połowę były wieńczone słabymi dośrodkowaniami albo kończyły się stratami piłki. Drużyna z Warszawy pierwszy strzał oddała w 28. minucie. Chwilę później po raz kolejny straciła gola, co było skutkiem pozostawienia prawego skrzydła kompletnie niepilnowanego. W pole karne wbiegł Olaf Kobacki, dostał dobre podanie i cieszył się z drugiego gola w meczu. Uderzał z mniej niż 10 metrów, ale i tak nie przeszkadzał mu żaden z przeciwników.
Przez całą pierwszą połowę Czarne Koszule były przy piłce jedynie przez 40 proc. czasu gry. W pozostałym czasie to Arka atakowała i robiła to bardzo skutecznie. 3 gole i ogromna optyczna przewaga pozwoliły na zamknięcie meczu już do przerwy. Mogło być ich zresztą jeszcze więcej, bo goście dochodzili do sytuacji z niespotykaną łatwością.
Spokojna druga połowa
Nie ma się co dziwić, że po przerwie Arka wyszła na boisko mocno zrelaksowana. Nie miała bowiem powodów do jakichkolwiek obaw względem wyniku meczu, co sprawiło, że od teraz mecz zrobił się znacznie mniej ekscytujący. Arka spowolniła grę, pozwalając na więcej rywalom. Ci byli dziś jednak pozbawieni wszelkich możliwości ofensywnych, więc pomimo większego posiadania piłki nie potrafili zostawić po sobie choćby jednego pozytywnego akcentu. Odrobinę ożywienia wprowadził wchodzący z ławki Mateusz Michalski, dając argument, by wystawiać go w pierwszej jedenastce Polonii. Z kolei Arka kontynuowała dobrą grę i nie zanotowała nawet jednej chwili słabości. Pewnie wygrała mecz i zrobiła kolejny krok do awansu do Ekstraklasy.