Dlaczego we wczorajszym meczu ze Słowacją, kadry nie prowadził Jerzy Brzęczek? Bo zwolnili go piłkarze. Nie bezpośrednio, bowiem osobą która dokonała ostatecznej decyzji był Zbigniew Boniek, ale nasi kadrowicze dawali jasny sygnał – stać nas na więcej, a Brzęczek ogranicza potencjał. W lutym prezes PZPNu był gościem programu „Cafe Futbol” i stwierdził wówczas:
Byłem cały czas za selekcjonerem. Ja uważam, że Jerzy Brzęczek jest dobrym trenerem. Nastąpił szereg rzeczy, które mnie zaniepokoiły i jako człowiek, który musi podejmować decyzje doszedłem do wniosku, że muszę coś zmienić. Nastąpiła jedna rzecz: zwycięstwo to była zasługa piłkarzy, porażka to wina trenera. To już działało we wszystkich mediach i to mówiliście po każdym meczu. Zachwycaliście się, bo piłkarze mogli przegrać i nikt ich nie atakował, a cała odpowiedzialność była na barkach trenera. Nie ma drużyny, która może tak funkcjonować. Jeśli zdejmiesz odpowiedzialność z piłkarzy to drużyna nie może iść do przodu. Nie wiem jak to się stało, ale już widziałem, że po meczach piłkarze nie mieli pewnej odpowiedzialności.
Cóż za paradoks
Mijają 4 miesiące i szumnie zapowiadany „zbawiciel” naszej kadry – Paulo Sousa mieszany jest z błotem, a odsetek osób, uważających, że nasza reprezentacja wygląda gorzej niż za kadencji Jerzego Brzęczka rośnie. Absolutnie się temu nie dziwię, bowiem o ile nigdy nie dowiemy się, jak wyglądałby mecz ze Słowacją z innym trenerem przy ławce, o tyle z Brzęczkiem przeciwko uczestnikom Euro 2020:
- dwa razy wygraliśmy z Macedonią (2:0, 1:0)
- wygraliśmy z Ukrainą 2:0
- wygraliśmy z Finlandią 5:1
- wygraliśmy z Austrią 1:0 (w drugim meczu 0:0)
- dwa razy zremisowaliśmy z Włochami 0:0, 1:1 (i dwa razy przegraliśmy 0:1, 0:2)
- zremisowaliśmy z Portugalią 1:1 (i raz przegraliśmy 2:3)
- dwa razy przegraliśmy z Holandią (1:2, 0:1)
Z perspektywy czasu osiągaliśmy znakomite rezultaty, ale podchodziliśmy do nich mocno krytycznie
Austria i Macedonia nie strzeliły nam goli w meczach o punkty? No okej, ale takich rywali powinniśmy rozjechać w lepszym stylu. Remis z Włochami? Spoko, ale trzeba było walczyć o zwycięstwo. Nie ukrywam, sam „męczyłem się” oglądając kadrę a’la Brzęczek, ale faktem jest, że bez najmniejszych problemów awansowaliśmy na Euro. Zaufaliśmy jednak, że Lewandowski, Zieliński, Krychowiak i spółka nie są wykorzystywani w 100%. Że nasz potencjał jest większy, niż to co gra ekipa Brzęczka, a kadrowicze nie wyprowadzali nas z takiego przeświadczenia.
Ja sam, jako zwykły kibic czuję się oszukany. Nie przez Paolo Sousę czy Zbigniewa Bońka. Wydaje mi się jednak, że skoro prezes PZPN poszedł na rękę zawodnikom i zmienił selekcjonera na człowieka „z zewnątrz”, to piłkarze pokażą klasę. Że Robert Lewandowski, uważany za jednego z najlepszych piłkarzy świata, że Jan Bednarek, Piotr Zieliński i spółka spotkają się z trenerem i szczerze podyskutują. Każdy wniesie do kadry to co ma najlepszego.
Dziś jesteśmy po pierwszym meczu Euro i większość z nas nie ma ochoty oglądać kolejnym występów biało-czerwonych. Znów mamy dyskusję, czy Zieliński gra na swojej pozycji? Dlaczego Krychowiak w lidze rosyjskiej jest jednym z czołowych zawodników, a w kadrze zawodzi? Czemu Lewy, który jeszcze niedawno bił rekord Mullera, teraz nie jest w stanie oddać strzału na bramkę? Jakim cudem murem nie do przejścia okazuje się Satka – gość, którego kilka tygodni temu w Ekstraklasie „robili” gracze Stali Mielec i Podbeskidzia? Znów wszystkiemu winien jest selekcjoner. Tak jak było z Nawałką, Brzęczkiem i Sousą. I chociaż nie umniejszam win całej trójki, to nawet Guardiola nic nie zdziała, jeśli zawodowy piłkarz nie będzie miał odwagi na oddanie strzału z dystansu.
Wiecie co mnie przeraża?
Że we wczorajszym meczu, na ostatnie 17 minut wszedł Tymoteusz Puchacz. Gość, na którego spadło mnóstwo krytyki za zeszły sezon w Lechu Poznań. Facet, którego dziesiątki razy broniłem, ale zarazem piłkarz z Ekstraklasy – ligi, która zdaniem wielu (w tym podobno selekcjonera) jest żałosna piłkarsko. I co? Koleś przez ten krótki czas na boisku zalicza najwięcej dryblingów w naszej kadrze. Przecież to jest chore! I to nie świadczy jakoś wybitnie o Puchaczu, bo on robił swoje, a o jego kolegach, którzy grając ze Słowacją nie potrafili ani wejść w drybling, ani pokusić się o strzał. Nie byliśmy zespołem, ale nie byliśmy też indywidualnościami.
Wiecie co mnie przeraża jeszcze bardziej?
Że ta historia się powtarza. Przychodzi wielki turniej, a my obsrane gacie i oglądanie, jak ośmiesza nas Korea/Ekwador/Senegal/Słowacja. Wczoraj naszych kadrowiczów rozjechał Robert Mak. Zachęcam, sprawdźcie sobie gdzie i w jakim stylu ten facet grał przez ostatnie 2 sezony. I wiecie co? W odróżnieniu od naszych gwiazd, facet nie bał się wejść w drybling, poszukać swojej szansy. Nasi wyglądali, jakby nie wiedzieli co to takiego, bezmyślnie czekając na cud.
Co z tego? Za chwilę zwolnią selekcjonera, a karawana będzie jechała dalej.
Fot. Natanael Brewczyński