Na zakończenie 20. kolejki zmagań PKO BP Ekstraklasy mogliśmy oglądać starcie o „6 punktów”. Korona Kielce na własnym stadionie podejmowała ŁKS Łódź. Podopieczni Kamila Kuzery w sparingach zaliczyli 1 zwycięstwo, 1 remis i 3 porażki, z kolei przyjezdni z Łodzi osiągnęli dużo lepsze wyniki – 4 zwycięstwa i 1 remis. Prawdziwy mecz walki w Kielcach!
Ambicji nie brakowało
Początek spotkania przyniósł nam dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać. Ambicja i walka, by utrzymać się w PKO BP Ekstraklasie. Oba zespoły jednak miały problem, żeby wykreować sobie klarowną sytuację bramkową. Gospodarze mieli świetną sytuację gospodarze w 29. minucie, ale uderzenie z Dominika Zatora obronił golkiper ŁKS-u.
Pierwsza bramka w tym spotkaniu padła w 36. minucie gry. Rzut wolny wykonany przez Dawida Błanika, błąd Dawida Arndta i piłkę głową w bramce umieścił Yoav Hofmayster. Po zdobyciu bramki gospodarze dostali wiatru w żagle i jak najszybciej chcieli podwyższyć prowadzenie. Mocno „szarpali” Błanik, Remacle i Nono, za to totalnie niewidoczny był Adrian Dalmau. Nieoczekiwanie jednak do remisu przed przerwą doprowadzili goście. Kay Tejan zagrał do Huseina Balicia, a ten zdobył swojego debiutanckiego gola na ekstraklasowych boiskach.
Emocji w drugiej części spotkania brakowało
Analogicznie jak w pierwszej części spotkania – mecz walki o każdy milimetr boiska, ale… bez akcji ofensywnych. Serca kibiców ŁKS-u Łódź zabiły dużo szybciej w 71. minucie. Świetne zagranie – tzw. no look pass – Tejana do Ramireza, lecz górą był Konrad Forenc. Na bramkę gości próbował ruszać Shikavka, ale brakowało mu „piątego biegu”. Trzeba jednak dodać, że doskonale w formacji obronnej dysponowany był Rahil Mammadov.
W końcówce spotkania białoruski napastnik Korony uderzył z przewrotki prosto w okienku, ale fenomenalnie interweniował Arndt. Do szaleństwa kibiców bardzo niespodziewanie doprowadził Danny Trejo w 94. minucie spotkania. Amerykanin przyjął i huknął jak z armaty, nie dając jakichkolwiek szans golkiperowi ŁKS-u.