Sacha Boey zostanie nowym zawodnikiem Bayernu Monachium, co potwierdził Fabrizio Romano. Poszukiwania prawego obrońcy zaprowadziły Bawarczyków do Turcji, gdzie 23-letni Francuz występował od 2021 roku. Biorąc pod uwagę problemy kadrowe mistrza Niemiec, piłkarz powinien lada moment dostać szansę w podstawowym składzie jednej z najlepszych drużyn Europy. Czy Boey to rzeczywiście jakościowe wzmocnienie? A może niemiecki klub sięga tak naprawdę po „kogokolwiek”, zdając sobie sprawę, że nie ma innego wyboru?
Boey nie trafiłby do Bayernu, gdyby nie błędy transferowe klubu
Bayern w ostatnich miesiącach pogubił się w swojej polityce kadrowej. Latem 2023 roku, po rozczarowującej końcówce sezonu 2022/23 podjęto decyzję o niezatrzymywaniu na siłę zawodników, którzy nie są przekonani do kontynuowania kariery w Monachium. Problem w tym, że taka reguła nie została podporządkowania szerszej koncepcji transferowej. Tym sposobem, 20 sierpnia ubiegłego roku wypożyczono Josipa Stanisicia do Bayeru Leverkusen, by rozwijał się dzięki regularnej grze w słabszym klubie. Tego, że ekipa Xabiego Alonso może być głównym rywalem Bawarczyków w walce o mistrzostwo Niemiec, najwyraźniej nikt nie przewidział.
Wypożyczenie Chorwata miało sens, gdy w klubie pozostawał inny prawy obrońca — Benjamin Pavard. 10 dni po transakcji z Chorwatem… Bayern sprzedał Francuza do Interu za 30 mln euro. Kuriozum, które do dzisiaj trudno zrozumieć. Skoro zapalono zielone światło na sprzedaż Pavarda i czekano na ofertę z Mediolanu, nie można było rezygnować ze Stanisicia. W krótkim odstępie czasu stracono podstawowego prawego obrońcę i jego zmiennika. Wydaje się, że osoby decyzyjnie przesadnie uwierzyły w swoje możliwości, uznając, że szybko znajdą kogoś w ich miejsce. Niestety, Kyle Walker długo zwodził, aż w końcu zdecydował o pozostaniu w Manchesterze City.
Do tematu powrócono zimą
Oczywiście, w międzyczasie media informowały o kilkunastu innych kandydatach, którymi interesował się Bayern. Nordi Mukiele i Kieren Trippier mieli być o krok od angażu w monachijskim zespole, ale ostatecznie okazywało się, że negocjacje nie prowadzą do konkretów. Bawarczycy marnowali czas na bezproduktywne rozmowy. Wpadka w meczu z Werderem Brema przerodziła się w krytykę Thomasa Tuchela, ale i szerszą analizę sytuacji w klubie. Oberwało się także działaczom, którzy nadal nie byli w stanie zrealizować jednego prostego zadania — zatrudnienia prawego obrońcy.
Na 6 dni przed zamknięciem okienka transferowego w Niemczech, Bayern Monachium zdecydował się złożyć ofertę za zawodnika Galatasarayu. Sacha Boey podobno od razu zgodził się na propozycję, słusznie uznając, że będzie to dla niego życiowa szansa. Turecki klub wiedział jednak, że Bawarczycy są pod ścianą i muszą zgadzać się na narzucane reguły gry. Pierwsze oferta — rzędu 15 milionów euro została z miejsca odrzucona. Bayern podniósł więc stawkę, oferując około 30 milionów euro (według części źródeł 25 mln euro plus 5 mln euro bonusów) — czyli tyle samo ile zarobił na sprzedaży Pavarda! Pod względem ekonomicznym, działania klubu są zastanawiające. Sprzedali jednego Francuza poniżej jego wartości rynkowej, kupują drugiego znacznie powyżej jego aktualnej wyceny. Bayern działał pod wpływem emocji i presji czasu, co przełożyło się na wynegocjowanie niezbyt korzystnych warunków.
Dlaczego okoliczności transferu Francuza są tak ważne?
Trudno spodziewać się, by Tuchel nie stawiał na piłkarza, na którego czekano ponad pół roku i na którego klub wyda około 30 milionów euro. Perspektywy regularnej gry w Bundeslidze są spore, co oznacza szybką weryfikację umiejętności Boeya. Co 23-latek może wnieść do gry Bayernu? Jeśli wierzyć opiniom „ekspertów” – niemiecki klub sprowadza przebojowego zawodnika, który znakomicie radzi sobie w odbiorze piłki, lubi dryblować i zdobywać przestrzeń krótkimi podaniami. Dodatkowo celnie wrzuca piłki w pole karne i wygrywa wiele pojedynków. Niestety, opinie są obiecujące — fakty niekoniecznie to potwierdzają.
Spójrzmy w statystyki z obecnego sezonu ligi tureckiej
Sacha Boey zanotował dotychczas 16 udanych dryblingów, ale jednocześnie 17 razy został przedryblowany. W sieci krążą informacje o tym, że znajduje się w czołówce pod względem odbiorów piłki i skutecznych wrzutek. Tych drugich uzbierał w obecnych rozgrywkach 10, czyli mniej niż Matej Hanousek — były piłkarz Wisły Kraków. Statystyki, które mają być jego ogromnym atutem i pokazywać jak przerasta ligę turecką, paradoksalnie nie działają na jego korzyść. Trudno bowiem oceniać zawodnika jako wielkiego kreatora gry, skoro w 19 występach Süper Lig w sezonie 23/24 uzbierał 0 asyst i 0 stworzonych dużych szans bramkowych.
Naszym zdaniem nie ma przypadku w tym, że zawodnikiem interesowało się wiele klubów, ale dopiero Bayern przeszedł do konkretów. Napiszemy więcej — Sacha Boey nie jest wart 30 milionów euro. To zdolny piłkarz, który potrzebuje czasu i ma spory potencjał, ale przeskok między ligą turecką a niemiecką może go przytłoczyć. Zadajmy sobie pytanie, czy Sebastian Szymański to gracz na pierwszy skład Bayernu, a następnie zwróćmy uwagę, że Polak w tym sezonie prezentuje się zdecydowanie lepiej niż Francuz.
Solidny piłkarz zostanie lada moment rzucony na głęboką wodę. Zaryzykujemy stwierdzeniem, że Sacha Boey potrzebował impulsu, dzięki któremu może wskoczyć na wyższy poziom. Bayern zaryzykował, bo… nie miał większego wyboru. Wkrótce przekonamy się, czy 23-latek jest rzeczywiście tak dobry, jak uwierzono w Monachium.