Milan i Newcastle przed ostatnią kolejką fazy grupowej Ligi Mistrzów mogły jednocześnie marzyć o awansie do kolejnej rundy, jak i obawiać się scenariusza, w którym dzisiejszego wieczoru pożegnają się z europejskimi pucharami. Angielski zespół miał przywilej rozegrania decydującego spotkania na własnym terenie, jednak wysyp kontuzji mógł uniemożliwić odniesienie korzystnego wyniku. Rossoneri po ligowej porażce z Atalantą, mogli odkupić winy, podejmując rękawicę oraz trudną walkę o pozostanie w europejskich pucharach. To wszystko zwiastowało wielkie emocje i pasjonujące widowisko.
Milan nie dojechał na pierwszą połowę
To, co działo się w pierwszych 45 minutach, śmiało można nazwać meczem do jednej bramki. Newcastle dominowało swoich rywali na każdej płaszczyźnie, a drużyna Pioliego kompletnie nie odnajdywała się na murawie. Wraz z upływającym czasem dominacja gospodarzy coraz mocniej rzucała się w oczy. Gol dla Newcastle wisiał w powietrzu. W 33. minucie Sroki przełamały swoją nieskuteczność. Joelinton bardzo mocnym uderzeniem nie dał Maignanowi żadnych szans i wszystko wskazywało na kolejną porażkę Rossonerich. Gdyby gracze z Anglii zachowali pod bramką rywala więcej zimnej krwi, mecz mógłby być zamknięty już w pierwszej połowie. Tak się jednak nie stało, a na przerwę obie ekipy schodziły niezadowolone. Milan z fatalnego występu, Newcastle z ogromnej nieskuteczności i niewyciśnięcia z przewagi wszystkiego.
Przebudzenie Milanu
Druga połowa wyglądała zgoła odmiennie. Co prawda gospodarze dalej grali nieco lepiej, ale Milan wreszcie się rozbudził. Gra zawodników z Mediolanu znacznie się poprawiła i mecz zaczął przypominać starcie dwóch równorzędnych sobie ekip. Gdy w 59. minucie meczu Pulisić trafił na 1:1, pojedynek rozpoczął się od nowa. Obie ekipy wiedziały, że remis nie daje im awansu do kolejnej fazy Champions League, przez co mecz znacznie się otworzył. Piłka przechodziła z jednego pola karnego do drugiego. Newcastle walczyło o fazę pucharową Ligi Mistrzów, ale równie dobrze mogło w ogóle pożegnać się z europejskimi pucharami.
W 84. minucie fenomenalną kontrę wykorzystał Samuel Chukwueze. Milan niespodziewanie prowadził, ale to wciąż nie dawało im Ligi Mistrzów. PSG musiałoby przegrać z Borussią, a w Dortmundzie utrzymywał się remis. Rossoneri zrobili dziś wszystko, co mogli zrobić. „Spadek” do Ligi Europy i tak wypada uznać w kategoriach sukcesu, bo przecież przez pierwsze trzy kolejki Milan nie był nawet w stanie strzelić gola. Apetyty były oczywiście większe, ale trzeba zadowolić się wyeliminowaniem Newcastle. Sroki bardzo chciały, co było widać nawet w dzisiejszym spotkaniu, ale zajmują ostatnie miejsce w grupie śmierci. Eddie Howe jest na dobrej drodze, ale potrzebuje jeszcze sporo pracy nad budową zespołu, który częściej będzie powtarzał takie spotkania jak październikowe 4:1 z PSG.