Tuż przed przerwą na listopadowe zgrupowanie reprezentacji Polski, Krzysztof Piątek ustrzelił dublet w meczu Basaksehiru z Ankaragucu. Były to jego pierwsze trafienia, od kiedy trafił do Turcji. Wygląda na to, że dwa gole z początku listopada nie były jednorazowym wystrzałem z pistoletów. Piątek zdobył bramkę również w poniedziałek w meczu z Pendiksporem. Dziś natomiast polski snajper dopisał kolejnego gola na swoje konto w spotkaniu z Rizesporem.
Czyżby Piątek w końcu złapał formę?
Już wiele razy przerabialiśmy podobną sytuację. Krzysztof Piątek przełamywał wielomiesięczną posuchę bramkową, potrafił strzelić w kilku meczach odkurzając nieco zardzewiałe pistoletu. A potem znowu wpadał w dołek, z którego ciężko było mu się wydostać. Ciężko przejść jednak obojętnie względem faktu, że polski napastnik zanotował 4 trafienia na przestrzeni 4 ostatnich spotkań dla Basaksehiru. Dodajmy, że wszystkie z nich zaczynał w podstawowym składzie.
Przynajmniej chwilowo można więc chyba odstawić słowa krytyki, które zasłużenie spadały na 28-latka w ostatnich latach. Zamiast tego doceńmy lepszy moment byłego gracza AC Milanu, Herthy, czy Fiorentiny, który zdaje się odzyskiwać właściwy rytm. W końcu los bywa przewrotny i wcale nie zdziwiłbym się, jeśli gole Krzysztofa Piątka za kilka miesięcy miałyby nam dać awans na Euro 2024.