Inter jest na fali wznoszącej. Od porażki z Sassuolo 27 września, piłkarze Simone Inzaghiego rozegrali osiem spotkań i zremisowali tylko jedno z nich. „Nerazzurri” są w formie i nie zamierzali przerwać swojej serii w meczu z Frosinone. Tym bardziej że swoje spotkanie wygrał wcześniej Juventus, który przed pierwszym gwizdkiem meczu Interu był liderem Serie A. Frosinone to zespół, który potrafi napsuć krwi nawet tym największym, dlatego gospodarze od samego początku byli bardzo czujni i zamierzali jak najszybciej uporać się ze swoimi rywalami.
Dominacja połączona z brakiem goli?
Widoczna od samego początku spotkania była różnica klas między obiema ekipami. Inter to zespół walczący o mistrzostwo Włoch. Natomiast Frosinone to co najwyżej drużyna, która może powalczyć o środek tabeli i możliwie jak najbardziej zabezpieczyć się przed spadkiem. Piłkarze Eusebio Di Francesco nie mieli zbytnio argumentów, aby zagrozić gospodarzom. Tak naprawdę byli skupieni wyłącznie na obronie i modleniu się o to, aby jak najszybciej ten mecz się zakończył.
Z kolei Inter bił głową w mur. Brakowało postawienia kropki nad „i”. Nerazzurri mogli po pierwszej połowie prowadzić co najmniej dwoma bramkami. Było wszystko w akcjach podopiecznych Simone Inzaghiego. Oczywiście poza skutecznością. Bramka wisiała w powietrzu, lecz cytując klasyka: „piłka nie chciała wpadać do bramki”. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni taki mecz w tym sezonie zagra Inter. Nie zawsze łatwo dobić się do bramki rywala. Zdecydowanie ten mecz był z gatunku tych, w którym trzeba było do tego porządnie się przyłożyć.
Gdy wydawało się, że Frosinone przynajmniej w pierwszej połowie nie straci gola to w 43. minucie niesamowitym uderzeniem niemal z połowy boiska popisał się Federico Dimarco. Nie wychodziło nic, a wyszło uderzenie, które przelobowało bramkarza. Można i tak. Najwidoczniej Interowi nie było dzisiaj pisane wejście z piłką do bramki. Musieli szukać takich rozwiązań. Jak wyliczono, trafienie to miało współczynnik 0.005 xG! Innymi słowy — w takiej sytuacji szansa na gola to 1 do 200.
Całkowite przejęcie kontroli
Inter lepiej nie mógł sobie wymarzyć rozpoczęcia drugiej części spotkania. Już na samym jej starcie w 48. minucie rzut karny wykorzystał Hakan Calhanoglu. Gospodarze po tym strzelonym golu mogli wrzucić niższy bieg i spokojnie kontrolować wydarzenia na boisku. A gdyby tylko udało się strzelić jeszcze jakiegoś gola to tylko lepiej. Wiedzieli piłkarze Nerazzurrich, że czekają ich o wiele cięższe zadania w tym sezonie jak chociażby rywalizacja z Juventusem za dwa tygodnie.
Frosinone próbowali się odgryzać i strzelić chociaż honorowego gola, lecz jak to w przypadku słabszej drużyny pod kątem piłkarskim brakowało jakości i wyrachowania w finalizacji akcji. Inter o tym doskonale wiedział i w odpowiednim momencie niwelował plany swoich przeciwników na strzelenie gola. Piłkarze Eusebio Di Francesco nie mają się czego wstydzić. Nic nie mogli poradzić, że przyszło im dzisiaj się zmierzyć z tak mocnym zespołem, jakim jest na ten moment Inter. To zespół, który niejednej drużynie napsuje trochę krwi w tym sezonie. Nerazzurri wygrali szóste spotkanie z rzędu we wszystkich rozgrywkach i wciąż pozostają liderami Serie A. A już za dwa tygodnie wspomniany wcześniej mecz z Juventusem, które bez wątpienia będzie hitem kolejki.
Inter — Frosinone 2:0 (Dimarco 43′, Calhanoglu 48′)