Arsenal znalazł się w nietypowej dla siebie sytuacji. Ostatnie dwa mecze to dwie porażki. Jedna w Pucharze Ligi (z West Hamem), druga w Premier League (z Newcastle). Przed szansą dołożenia Kanonierom niechlubnego hat-tricka stanęła Sevilla, jednak tym razem wicemistrzowie Anglii grali u siebie, a na Emirates Stadium w tym sezonie nie wygrał jeszcze nikt.
Hiszpański zespół nie sprawiał wrażenia, aby grał dziś o zwycięstwo
Od początku spotkania Arsenal przejął inicjatywę, a Sevilla ograniczała się tylko do defensywy. Broniła całym zespołem bardzo blisko pola karnego, ale i tak miała problemy. Życie uprzykrzali im przede wszystkim skrzydłowi rywali – Bukayo Saka po prawej stronie oraz Gabriel Martinelli na drugiej flance. Anglik bardzo często był zatrzymywany w nieprzepisowy sposób, natomiast Brazylijczyk wygrywał pojedynki 1v1, ale jego dośrodkowania lewą nogą rzadko znajdowały adresata w polu karnym, gdzie liczebnie zdecydowanie dominowali przyjezdni.
Defensywa zespołu Diego Alonso dość szybko jednak runęła. W 29. minucie Jorginho świetnym prostopadłym podaniem uruchomił Sakę, a ten zagrał do grającego dziś na „9-tce” Trossarda, który otworzył wynik spotkania. Mimo ogromnej przewagi to był jedyny celny strzał Kanonierów w pierwszej połowie. Sevilla przed zmianą stron nie próbowała natomiast ani razu. Wszystkie ich próby ataków były szybko zatrzymywane przez gospodarzy.
Celem zespołu Mikela Artety powinno być jak najszybsze zamknięcie meczu
Jak najszybsze zamknięcie meczu przy tak słabo dysponowanej Sevilli i pozbawienie ich nadziei na wyrównanie. To zajęło Arsenalowi dość długo, bowiem dopiero w 64. minucie po jednym z nielicznych kontrataków podwyższyli na 2:0. Bukayo Saka do asysty dorzucił gola. Gospodarze w drugiej połowie pozwalali Sevilli na więcej, ale mamy tu na myśli jedynie posiadanie piłki bliżej bramki, ponieważ w żaden sposób nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie. Pierwsze uderzenie gracze Diego Alonso oddali na kilkanaście sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego.
Arsenal wykonał swoje zadanie w pewnym stylu. Przełamanie, czyste konto, awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów coraz bliżej. Ofensywę, która ostatnio nie funkcjonowała najlepiej dziś pociągnęli za uszy przede wszystkim Bukayo Saka i Gabriel Martinelli. To paradoksalnie może nieco martwić Mikela Artetę. Jego zespół w ostatniej tercji nie opierał się na współpracy, a bardziej na indywidualnościach.
Arsenal 2:0 Sevilla (29′ Trossard, 64′ Saka)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej