Luton – beniaminek najlepiej przygotowany na Premier League

14 – tyle punktów po 11 kolejkach uzbierało łącznie trzech beniaminków. Jest to najgorszy wynik w historii. Wcześniej niechlubnym rekordem były 24 „oczka”. Do tej pory tylko raz od momentu powstania Premier League zdarzyło się, aby wszystkie trzy drużyny, które dopiero co awansowały do elity, spadły z niej już po roku. Całkiem możliwe, że w obecnym sezonie zostanie to powtórzone. Mimo, że na ten moment Luton znajduje się ponad kreską, to ma tyle samo punktów co Bournemouth, a do Evertonu traci aż pięć punktów. Całkiem możliwy jest więc scenariusz, w którym na koniec sezonu z najwyższą dywizją pożegnają się wszyscy trzej beniaminkowie.

Luton daje najwięcej nadziei

Wszystkim tym, którzy kibicują beniaminkom, najwięcej nadziei na przetrwanie daje obecnie Luton. Mimo, że zespół Roba Edwardsa ma zdecydowanie najmniejszy budżet, do Premier League awansował dopiero po barażach i wielu ekspertów nie dawało im większych szans na utrzymanie, to po 11 kolejkach jest najwyżej ze wszystkich beniaminków. Ponadto Luton strzeliło także najwięcej bramek, straciło najmniej i ma najwyższy wskaźnik xG (goli oczekiwanych). W statystyce goli oczekiwanych straconych lepsze spośród beniaminków jest Burnley. Luton prowadzi także w liczbie oddawanych strzałów, uderzeń z pola karnego oraz „dużych szans”. Pod kątem stwarzania sytuacji ekipa Edwardsa zdecydowanie przewyższa pozostałych dwóch beniaminków. The Hatters dopuścili również rywali do najmniejszej liczby celnych strzałów.

REKLAMA

Oczywiście sześć punktów na tym etapie sezonu, to wciąż bardzo niewielki dorobek, jednak ostatnie mecze mogą napawać kibiców optymizmem. W niedzielę do pierwszej hisotrycznej wygranej na własnym stadionie w Premier League zabrakło Luton jedynie kilku minut. Oczywiście Liverpool miał ogromną przewagę i stworzył sobie znacznie więcej sytuacji. Podopieczni Edwardsa potrafili jednak przeciwstawić się jednej z najlepszych drużyn w lidze. Luton było dobrze zorganizowane w defensywie, a po przejęciu piłki starali się jak najszybciej wyjść z kontratakiem. Mimo znacznej optycznej przewagi, The Reds oddali tylko jeden strzał celny więcej (6 do 5) w całym meczu.

Poprawa po początkowym zderzeniu

Remis z Liverpoolem był potwierdzeniem tego, że po początkowym zderzeniu z elitą, Luton szybko weszło na dobre tory. Do pierwszej przerwy reprezentacyjnej The Hatters w trzech meczach nie zdobyli żadnego punktu. Stracili w tym okresie aż dziewięć bramek, strzelając tylko dwie. Wówczas wydawało się, że Luton po prostu nie przystaje do Premier League pod względem jakości piłkarskiej. Mimo to, następne spotkania pokazały, że dobry plan i wykorzystanie swoich atutów mogą dać szansę na przetrwanie. W ośmiu spotkaniach po pierwszej przerwie reprezentacyjnej Luton zgromadziło sześć punktów. Jednak, co ważne nie ponieśli żadnej porażki większej niż dwoma golami, co miało miejsce w dwóch pierwszych kolejkach.

Poprawę gry Luton najlepiej widać jednak po głębszych statystykach. W pierwszych trzech meczach The Hatters mieli najwyższy wskaźnik xGC na mecz w całej lidze – 3. W następnych spotkaniach spadł on do 2,36 na spotkanie. Co prawda, średnie xG również spadło (z 1,46 na 1,36). Niemniej jednak, w pierwszych trzech spotkaniach ekipa Edwardsa wykonywała aż dwa rzuty karne (w kolejnych meczach tylko jeden), co znacznie zawyża tą statystykę. Nieznacznie zwiększyła się również średnia oczekiwanych punktów na mecz (z 0,75 do 0,87), jednak przy tak małej liczbie spotkań ciężko na tej podstawie wyciągać jakieś wnioski.

Duży wpływ na to ma również terminarz, a ten na początku nie był dla Luton najprzyjemniejszy. W pierwszych trzech meczach The Hatters mierzyli się z Brighton, Chelsea i West Hamem, z czego tylko ten ostatni rozgrywali na własnym stadionie. Aczkolwiek, o ile w dwóch pierwszym meczach Luton było jedynie tłem dla rywali, tak w kolejnych potrafili postawić zespołom z czołówki o wiele trudniejsze warunki (0:1 z Tottenhamem, 1:1 z Liverpoolem). Być może same statystyki punktów aż tak bardzo nie oddają poprawy gry Luton. Jednak gołym okiem widać, że z każdym kolejnym meczem zespół Edwardsa coraz lepiej przystosowuje się do gry w elicie.

Styl gry Luton nie wymagał wielu zmian

Niewątpliwie Luton najszybciej spośród beniaminków dostosowało się do wymagań Premier League. Przejście do wyższej ligi często wiąże się z diametralną zmianą sposobu gry. Podczas gdy w niższej lidze w większości meczów będąc faworytem zmuszony byłeś prowadzić grę, tak po awansie jesteś po tej drugiej stronie. Zamiast posiadać piłkę i atakować, przez większość meczu musisz się bronić. Niemniej jednak, styl gry Luton nawet w Championship nie był typowy dla drużyn z czołówki tabeli. Średnie posiadanie piłki The Hatters w poprzednim sezonie wynosiło 46,2% i było siódme najniższe w całej lidze. Ekipa Edwardsa wymieniła także szóstą najmniejszą liczbę podań w całej lidze. Mimo to, pod względem długich podań i dośrodkowań była kolejno na piątym i trzecim miejscu.

Luton nawet w Championship było zespołem grającym bezpośrednio. Nastawionym na długie podania, dośrodkowania i pressing. Dlatego też po awansie pod kątem stylu gry nie musieli za wiele zmieniać. The Hatters stosują proste środki, mają najniższe średnie posiadanie piłki (36,1%) i bazują głównie na dośrodkowaniach z gry bądź ze stałych fragmentów. Główną zmianą jest jednak podejście do pressingu. O ile w minionych rozgrywkach Championship Luton było trzecim najintensywniej pressującym zespołem (10,8 PPDA – określa na ile podań zespół pozwala rywalom zanim podejmie próbę odbioru), tak w trwającej kampanii są pod tym względem drudzy od końca (17,5 PPDA).

Wykorzystanie własnych atutów

Tak naprawdę Luton nie musiało za bardzo zmieniać swojego sposobu gry, dlatego tak szybko dostosowało się do elity. Początkowo piłkarze zderzyli się z różnicą w jakości pomiędzy Championship a Premier League. Dla wielu z nich głównym problemem mogło być dostosowanie się do pod względem szybkości podejmowania decyzji i intensywności gry. Jednak z każdym kolejnym meczem The Hatters wyglądają coraz lepiej. Rob Edwards znając ograniczenia swojego zespołu, po prostu dostosowuje styl gry do atutów swoich zawodników, próbując wycisnąć maksimum z tego, co ma.

W tej chwili spośród beniaminków Luton wygląda na najlepiej przygotowany do Premier League. Burnley za wszelką cenę nie chce zmieniać swojego sposobu gry opartego na posiadaniu piłki i wysokim pressingu, jednak popełniają zbyt dużo błędów w defensywie. Sheffield z kolei jest znacznie bardziej pragmatyczne, jednak również często tracą bramki po prostych błędach w rozegraniu. Mimo, że The Hatters mają najniższy budżet w całej lidze, wydali najmniej na transfery, a ich stadion nie przystaje do najwyższej klasy rozgrywkowej, to właśnie oni mają dzisiaj największe szanse na pozostanie w elicie. Luton – pomimo pierwszego sezonu w historii Premier League – najszybciej potrafiło dostosować się do jej wymagań.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,692FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ