Polonia Warszawa miała ambitne plany, ale obecnego sezonu nie mogła zaliczyć do udanych. W pierwszej kolejce Fortuna 1 Ligi mimo dwubramkowego prowadzenia przegrała w starciu przeciwko GKS-owi Tychy, by następnie ulec Wiśle Kraków (w kontrowersyjnych okolicznościach). Następnym przeciwnikiem miała być Arka Gdynia, która zawsze jest jednym z faworytów do walki o awans do Ekstrakalsy. Czarne Koszule czekała więc bardzo ciężka przeprawa.
Ogromne emocje w pierwszej połowie
Już pierwsza odsłona meczu pokazała nam, że warto było czekać na to spotkanie. Zespół z Warszawy podszedł do rywala bez najmniejszego kompleksu, stawiając mu trudne warunki. Goście grali na tyle dobrze, że udało im się zdobyć otwierającego gola. W 25. minucie Wojciech Fadecki wykorzystał długie podanie Jakuba Piątka, dosyć nietypowym uderzeniem pokonując zmylonego rykoszetem Martina Chudego. Radość Czarnych Koszul nie trwała jednak zbyt długo.
Ledwie trzy minuty później Karol Czubak wyrównał stan rywalizacji. Arka po świetnie założonym pressingu odzyskała futbolówkę, by następnie wykorzystać fatalny błąd golkipera gości i zdobyć gola na 1:1. Cztery minuty później Czubak strzelił jeszcze raz, ale sędzia słusznie dopatrzył się tam spalonego. To nie był jednak koniec emocji w tej połowie. W doliczonym czasie gry przepięknego gola z rzutu wolnego zdobył Michał Bajdur. Zawodnik przymierzył z odległości dwudziestego metra, nie dając słowackiemu golkiperowi żadnych szans. Polonia schodziła na przerwę, prowadząc, ale wiedziała, że nie może stracić czujności. W meczu z Tychami również prowadzili 2:1 do przerwy, by końcowo z boiska schodzić z niczym.
Polonia Warszawa wyciągnęła wnioski
Tym razem na drugą część meczu Czarne Koszule wyszły z odrobioną pracą domową. Gospodarze przejęli inicjatywę, ale w przeciwieństwie do pierwszego meczu w sezonie, Polonia nie dała się zamknąć na małej przestrzeni przy swoim polu karnym. Raz na czas zespół trenera Smalca odgryzał się rywalowi groźnym atakiem, czego skutki mogliśmy obserwować w 74. minucie. To wtedy bowiem Michał Kołodziejski najlepiej odnalazł się w polu karnym przy rzucie wolnym. Mateusz Michalski dośrodkował mu idealną piłkę, której nie dało się zmarnować. Goście prowadzili już 3:1 i jakikolwiek inny scenariusz od zwycięstwa Polonii wydawał się nierealny. To nie był jednak koniec emocji w tym spotkaniu.
W 85′ gola kontaktowego zdobył Michał Marcjanik. Arka miała zatem sporo czasu, aby odwrócić jeszcze losy rywalizacji i wyrwać Polonii chociaż remis. Goście zaczęli grać nerwowo, a gdynianie poczuli krew. Na pogoń zabrakło jednak czasu, szczególnie że w doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę obejrzał Marcjanik. Gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni, fani z Warszawy mogli świętować pierwszy komplet punktów po powrocie na zaplecze Ekstraklasy.
Punkty, które znaczą więcej niż można przypuszczać
Beniaminek z Warszawy musiał trochę wycierpieć, ale wreszcie to nie oni przegrali mecz, który kończy się wynikiem 2:3/3:2. Goście wygrzebali się ze strefy spadkowej i udowodnili, że mogą w tym sezonie kraść punkty niektórym faworytom. Projekt Polonii prowadzony jest spokojnie i długofalowo, więc brak awansu w tym sezonie nie będzie traktowany jako ogromny blamaż. Cel jest jasny i jest nim utrzymanie, a takie zwycięstwa na pewno dodają zawodnikom wiary we własne umiejętności i podbudują zespół przed kolejnymi wyzwaniami.