Już w trzeciej kolejce Fortuna 1. Ligi byliśmy świadkami starcia spadkowiczów z Ekstraklasy. Wisła Płock podejmowała bowiem u siebie Lechie Gdańsk. Gospodarze nie przegrali w tym sezonie jeszcze żadnego meczu, ale w tabeli znajdowali się za gdańszczanami. Dwa remisy po 1:1 zapewniły bowiem Wiśle dwa oczka. Lechia natomiast wygrała z Chrobrym, by tydzień później ulec Motorowi Lublin. Zarówno jedni jak i drudzy głośno mówią o swoich ekstraklasowych aspiracjach. Tym spotkaniem bardzo łatwo można było je zatem potwierdzić.
Wisła grała, Lechia strzeliła
Wisła Płock weszła w ten mecz z ogromnym wigorem. Nafciarze obiektywnie przeważali na murawie, ale z ich przewagi nie wynikały żadne konkrety. Z biegiem czasu wydawało się, że gol dla ekipy trenera Saganowskiego jest wręcz obligatoryjny, a tak grająca Lechia musi w końcu przyjąć jakiś cios. Nic bardziej mylnego.
W 36′ minucie meczu Wisła popełniła jednak absurdalny błąd. Fatalny brak komunikacji między Czajką a Krzysztof Kamińskim został przez Lechię wykorzystany. Zjawiński dał radę dopaść do piłki, którą zdołał jeszcze obronić golkiper gospodarzy. Był on jednak bez szans przy dobitce Fernandeza, który strzałem głową wyprowadził Lechię na prowadzenie, zdobywając przy okazji czwartego gola w trzecim meczu w tym sezonie.
Janus rezerwowym idealnym?
Druga połowa rozpoczęła się dla Wisły Płock niemal idealnie. Już w pierwszej minucie świeżo wprowadzony na boisko Janus dał bowiem Nafciarzom gola na 1:1. Doświadczony napastnik wykorzystał senność gdańskiej defensywy i silnym uderzeniem z linii pola karnego dał swojej drużynie wyrównanie. Gol napędził gospodarzy, którzy znów zaczęli kontrolować sytuacje na murawie.
Do końca meczu nie wydarzyło się jednak nic ciekawego. Ekipa z Płocka grała minimalnie lepiej, ale to nie wystarczyło, aby zdobyć zwycięskiego gola. W końcówce meczu obudziła się drużyna gości, ale Lechii również zabrakło jakości, aby wyciągnąć z tego meczu cokolwiek więcej. Podział punktów stał się zatem faktem.
Remis, który nie zadowala nikogo
Początek sezonu zarówno dla Wisły jak i Lechii wygląda naprawdę mizernie. Zarówno trzy oczka ekipy z Płocka, jak i cztery zawodników z Gdańska trzeba traktować jako spory zawód. Lechiści oraz Nafciarze mieli być jednymi z głównych faworytów do awansu i szybkiego powrotu do Ekstraklasy. Tymczasem, mimo rozegrania już trzech spotkań (jako praktycznie jedyne drużyny w lidze) żadna z nich nie jest nawet bliska strefy bezpośredniego awansu.
Oczywiście, mówimy o samym początku sezonu. Obie ekipy mają jeszcze czas, aby naoliwić własne tryby maszyny i powrócić na zwycięską ścieżkę. Początek sezonu można jednak uznać za ogromny niewypał. Zarówno jedni jak i drudzy powinni bez problemu radzić sobie z (w teorii) słabszymi rywalami. Jeśli chce się szybko wrócić na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce, to po prostu trzeba prezentować się w określony sposób. Jak na razie, Lechia oraz Wisła zdecydowanie grają poniżej oczekiwań kibiców, jak i własnych.