„Czarne koszule” są jednym z najlepiej prowadzonych klubów piłkarskich w Polsce. Polonia jako beniaminek Fortuna 1. Ligi nie ma presji awansu, ale już od początku chciała pokazać, że nie będzie żadnym chłopcem do bicia. Do stolicy przyjechał GKS Tychy, czyli klub, który od lat gra na zapleczu Ekstraklasy. Był to zatem idealny test, czy Poloniści dorośli do gry na tak wysokim poziomie.
Perfekcyjny początek gospodarzy
Mecz nie mógł dla Polonii zacząć się lepiej. Dwa szybkie ciosy wyprowadzone przez podopiecznych trenera Smalca mocno podcięły skrzydła gości. Spektakl zaczął bowiem w 7. minucie Bajdur. Zawodnik pięknym uderzeniem z rzutu wolnego z odległości trzydziestu metrów pokonał golkipera rywali, dając swojej ekipie jednobramkowe prowadzenie. Jak się okazało, piłkarze z Warszawy nie zamierzali się tym zadowolić. Nie minęło bowiem kolejne pięć minut, a Polonia mogła świętować kolejnego gola. Grudniewski (notabene, po asyście… Bajdura!) nie dał golkiperowi GKSu żadnych szans, podwyższając stan rywalizacji po akcji z rzutu rożnego. Piłkarze z Tych wyglądali na oszołomionych, całkowicie oddając inicjatywę rywalowi. Gospodarze byli przede wszystkim zabójczo skuteczni ze stałych fragmentów gry, dwukrotnie wykorzystując błędy przeciwników.
Gdy wydawało się, że nic do końca połowy się nie zmieni, Nedic dał GKS-owi nadzieję na punkty. Na przerwę drużyny schodziły w odmiennych nastrojach, ale kontaktowy gol do szatni dodał zawodnikom ze Śląska dużo otuchy. Druga połowa zapowiadała się wybornie.
Gdzie się podziała Polonia?
A w niej, obraz gry zmienił się diametralnie. Goście dyktowali tempo gry, całkowicie odcinając swoich rywali od posiadania piłki. Mnogość sytuacji bramkowych doprowadziła w końcu do wyrównania, gdy w 50. minucie meczu debiutujący w GKS-ie Bartosz Śpiączka (wchodzący ledwie cztery minut wcześniej) wyrównał stan rywalizacji. Piękne uderzenie zza pola karnego nie dało Kuchcie żadnych szans. Na tablicy wyników widniał zatem remis, a gospodarze kompletnie pogubili się we własnej grze. W końcówce decydujący cios zadał kolejny rezerwowy — Wiktor Niewiarowski. Polonia Warszawa dostała bolesny zimny prysznic. Prowadziła 2:0, by przegrać 2:3.
Oczywiście, to dopiero początek, ale także jasny sygnał, że w Fortuna 1 Lidze nie będzie łatwo, a misja walki o Ekstraklasę to piekielnie ciężkie zadanie.