Silverstone – tor, który u każdego fana formuły 1 wywołuje uśmiech. Sobotnie kwalifikacje przyniosły wiele ciekawych rozstrzygnięć i emocji. Dały je przede wszystkim zmienne warunki. Sergio Perez znowu startował z połowy drugiej dziesiątki. McLareny zajęły oba miejsca tuż za Maxem Verstappenem, a Alex Albon dalej pokazuje, jak wiele potrafi wycisnąć ze swojego Williamsa. GP Wielkiej Brytanii zawsze dawało wiele emocji i tym razem nie było inaczej.
Chwila nadziei?
Przez pięć pierwszych kółek Lando Norris był liderem wyścigu. Wyprzedził Maxa Verstappena w pierwszym zakręcie i utrzymywał tempo. Nawet gdy mistrz świata wyprzedził Brytyjczyka, to nie potrafił mu zbyt szybko odjechać. Znakomite tempo prezentował cały McLaren w tym wyścigu. Również Oscar Piastri. Przez wielu skreślany i rzucany na pożarcie. A Australijczyk pewnie utrzymywał swoje mocne 3. miejsce i potrafił również tak jak jego zespołowy kolega zagrozić na pierwszych okrążeniach Verstappenowi. McLaren jechał jak po swoje. Wiedzieli w zespole, że dysponują świetnym tempem i znakomicie to wykorzystywali. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że sami są zdziwieni, jak konkurencyjnym autem w ten weekend dysponują. Nie zmienia to faktu, że zagwarantowali nam show. Dali chwilę nadziei, a to, że wszystko wróciło do normy na 5. kółku, to mimo wszystko było do przewidzenia. Nadzieja umiera ostatnia…
Strategie i roszady
Do 34. okrążenia nie działo się zbyt wiele. Russell dużo zyskiwał tym, że wydłużył swój pobyt na miękkich oponach, pokazując swoim rywalom, że tor Silverstone nie „pożera” zbytnio opon i da się przejechać na jednej zmianie opon. Dlaczego do 34. okrążenia? Właśnie na tym okrążeniu awarii uległ silnik w samochodzie Kevina Magnussena. Pożar w jego bolidzie wywołał interwencję „Safety Car” i strategiczne szachy. Ci, co mogli, to zjeżdżali na zmianę opon. Tak pozycję m.in. zyskał Lewis Hamilton, który w pewnym momencie znalazł się na 3. miejscu kosztem Oscara Piastriego.
Kolejny raz Ferrari pokazało swój „kunszt” strategiczny. A raczej jego brak. Ponownie włoski zespół dysponował dobrym tempem wyścigowym. Co z tego, skoro nie potrafi się tego wykorzystać. Brak słów na to zgubienie w decyzjach. Kierowcy sami nie ufają przez to swojemu zespołowi, w kontekście czego wyglądają na kierowców, którzy zaczynają polegać tylko na sobie. Stracili kilka pozycji swoimi zmianami i roszadami. Za dużo kombinacji, za mało chłodnej głowy. Ktoś powie, że po staremu. Oczywiście, że tak.
Walka w końcówce
Oliwy do ognia ponownie dodał Lance Stroll. Walczył o swoją pozycję z Pierrem Gaslym i Carlosem Sainzem. W trakcie walki wyjechał poza tor. Wracając na niego zrobił to tak niefortunnie, że wjechał w bolid Alpine, który musiał chwilę później wycofać się z całych zawodów. Ta „akcja” idealnie pokazuje formę w tym wyścigu całego Astona Martina, a głównie Lance Strolla w kontekście całego sezonu.
Podobnie sobie troszkę wyścig zepsuł McLaren. Opony twarde niekoniecznie dobrze na tym torze działały. Tym bardziej, gdy inni mieli założone miększe mieszanki. Lewis Hamilton pod koniec wyścigu na swoich miękkich oponach walczył o drugie miejsce z Lando Norrisem. Miał 7-krotny mistrz świata ochotę na drugie miejsce w tym wyścigu. Odrobinę zepsuł humory swojemu byłemu zespołowi, wyprzedzając Piastriego przy pit-stopie w czasie neutralizacji. Nie zmienia to faktu, że kierowcy pomarańczowych bolidów zasługują na wielkie brawa za walkę i pokazanie charakteru. Ten wyścig pokazał, że McLaren jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w tym sezonie, oraz że pod żadnym pozorem nie można ich skreślać. Lando Norris pierwszy raz od 2010 roku zagwarantował McLarenowi podium na torze Silverstone. Pierwszy był oczywiście Max Verstappen, a trzeci dojechał Lewis Hamilton. Tuż za podium uplasował się Oscar Piastri.