Tuż przed pandemią Polonia Warszawa stała nad przepaścią. Odejścia najlepszych zawodników, zaległości z pensjami, długi oraz niemal żadnych perspektyw na przyszłość. Dziś beniaminek eWinner 2. Ligi jest już pewny zwycięstwa w rozgrywkach, a co za tym idzie – awansu na zaplecze Ekstraklasy. Jak ten sezon potoczył się dla warszawiaków oraz co zadecydowało o tak fenomenalnym roku?
Średni początek rozgrywek
Co prawda w pierwszych sześciu spotkaniach Polonia przegrała ledwie raz, ale równie ciężko przychodziły jej także zwycięstwa. Mieli wówczas na swoim koncie raptem siedem punktów. Dodatkowo sytuację w tabeli „utrudniło” przełożenie pierwszej kolejki sezonu (Polonia jako beniaminek II ligi dostała taką możliwość, gdyż rozgrywki III ligi skończyły się ledwie trzy tygodnie przed początkiem sezonu, co utrudniłoby wypoczynek oraz dobre przygotowanie). To wszystko spowodowało, że początek sezonu Polonia spędziła… w strefie spadkowej.
Z biegiem czasu jednak zaczęło się lekko poprawiać. Częste remisy przeplatane były coraz większą liczbą zwycięstw. Co ważniejsze, Czarne Koszule nie przegrywały. Mijały kolejne tygodnie, a Polonia wciąż śrubowała serię meczów bez porażki. Na dwa tygodnie przed zimową przerwą sytuacja wyglądała niemal idealnie. Miejsce w strefie barażowej, ledwie dwa pojedynki do zasłużonej pauzy. Niestety ekipy z Warszawy najpierw lekcję futbolu sprezentował Polonii KKS Kalisz, by następnie… znów przegrać z Pogonią Siedlce. Tą samą drużyną, która pokonała ich w drugiej serii gier.
Było dobrze, a będzie jeszcze lepiej
Początek rundy rewanżowej nie zaczął się dla ekipy trenera Smalca wyśmienicie. Ledwie pięć punktów zdobytych w pierwszych czterech kolejkach nie napawało optymizmem. Polonię ratowała jednak forma bezpośrednich rywali w walce o awans – a raczej jej brak. Punkty zgodnie gubili prawie wszyscy faworyci do czołowych lokat w tabeli. Największy dołek formy zaliczyła Kotwica Kołobrzeg, która najdłużej pozostawała niepokonaną ekipą eWinner 2. Ligi. Polonia szybko odzyskała rytm, wygrywając osiem następnych meczów, po drodze remisując zaledwie raz. Drużyna z Kołobrzegu zaczęła grać jeszcze gorzej, dzięki czemu to Czarne Koszule mogły świętować awans do Fortuna 1. Ligi już po 32. kolejce.
Spokojna końcówka sezonu
Następne dwa pojedynki warszawskich graczy były o przysłowiową „pietruszkę”. Porażka z Górnikiem Polkowice nie wywołała na kibicach żadnego wrażenia, szczególnie że trener Smalec zdecydował się wystawić mocno „rezerwowy” skład, dając pograć tym, którzy przez cały sezon witali się z murawą nieco rzadziej. Sprawa nieco inaczej miała się w meczu z Motorem Lublin, gdyż ostatnią kolejkę Polonia grała u siebie. Był to zatem idealny moment na świętowanie oraz postawienie kropki nad i. Awans oraz zwycięstwo w rozgrywkach było już oczywiście pewne, ale piłkarze chcieli odwdzięczyć się kibicom za całe wsparcie, które ci fundowali swoim ulubieńcom na przestrzeni całego sezonu.
Remis z drużyną Goncaio Feio nie był najwspanialszym możliwym scenariuszem, ale nie zmienił niczego. Ekipa z Warszawy zakończyła sezon z sześcioma punktami przewagi nad drugim Zniczem, bez większych problemów wchodząc na kolejny poziom rozgrywkowy. Zaplecze Ekstraklasy będzie rzecz jasna jeszcze większym wyzwaniem, ale Czarne Koszule już w tym sezonie udowodniły, że stać ich na rywalizację z lepszymi zespołami.
Pożegnanie klubowej legendy
W ostatnim meczu sympatycy Polonii, którzy bardzo licznie przybyli na Konwiktorską, mogli pożegnać legendę odrodzonej Polonii. Krystian Pieczara po sezonie opuszczał bowiem ekipę ze stolicy. 143 mecze, 70 goli, 5 asyst. Napastnik Czarnych Koszul wielokrotnie zdobywał bardzo istotne gole. Każdy fan wie kim jest Pieczara, a sam zawodnik bardzo mocno identyfikuje się z klubem. Takie pożegnania zawsze bolą, ale nikt nie zapomni tego, ile Krystian dał drużynie, a on sam już zawsze będzie miał specjalne miejsce w sercach sympatyków warszawskiej ekipy.