Górnik Zabrze i Jan Urban nie byli zgodnym małżeństwem. W minionym sezonie przeżywali wspólne wzloty i upadki, które finalnie doprowadziły do niespodziewanego rozwodu. Ze strony klubu – to była decyzja, która miała pozwolić na rozpoczęcie kolejnego, „lepszego” związku. Szybko znaleziono nowego szkoleniowca w osobie 25 lat młodszego Bartoscha Gaula. Mimo, że względem Urbana nie kierowano konkretnych zarzutów, ktoś najwyraźniej uznał, że Górnik jest na tyle atrakcyjnym miejscem pracy, że skusi lepszego fachowca, który zagwarantuje lepsze wyniki. Poczciwy Jan został zastąpiony przez lepszy model – a przynajmniej tak wierzono w klubie.
Dziś kibice Górnika mogą czytać ten tekst z uśmiechem na ustach
O kryzysie, w jakim zespół był jeszcze 1.5 miesiąca temu, niewielu już pamięta. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, drużyna przestała tracić bramki, a zaczęła zbierać punkty. Ich ostatnie 4 występy to 4 zwycięstwa z bilansem trafień 7:0. Zamiast lęku przed spadkiem, jest miejsce w czołowej ósemce. Oczywisty bohater końcówki sezonu ma obecnie pełne poparcie kibiców, ale media zauważają, że wciąż brakuje jasnej deklaracji ze strony klubowych władz. Czyżby w Górniku nie byli przekonani, by zbliżając się do 61. urodzin trener miał kontynuować pracę w klubie?
Jeśli Jan Urban będzie chciał zostać, to zostanie. Zobaczymy, czy trenerowi spodoba się nasz projekt na nowy sezon i czy zaaprobuje zawodników, których chcemy pozyskać. W tym momencie trener Urban nie opiniuje zawodników, bo nie wie, czy zostanie na przyszły sezon.
Dyrektor Sportowy Górnika Zabrze Łukasz Milik, w rozmowie dla stacji „Canal+ Sport”
Zachowując małżeńskie porównania, Górnik chciał szukać lepszego kandydata, ale zapomniał, że sam nie ma wiele do zaoferowania. Gaul miał budować drużynę utrzymującą się przy piłce i gwarantującą ofensywny futbol. Jednocześnie, sprzedano Wiśniewskiego, Gryszkiewicza, Nowaka, Manneha, Stalmacha czy Kubicę. Ktoś najwyraźniej naprawdę uwierzył, że Szymon Włodarczyk to nowy Robert Lewandowski, zapominając, że „obiekt pożądania klubów Bundesligi” przez ostatnie pół roku strzelił dokładnie JEDNEGO gola na boiskach Ekstraklasy. Powrót realisty Urbana okazał się mieć zbawienny wpływ na zespół. Prostymi krokami, drużyna wróciła na właściwe tory. Nie pędzi niczym TGV, ale porusza się we właściwym kierunku. Końcowa stacja jest już na horyzoncie, ale co dalej?
Urban nie jest ideałem, ale daje sobie radę
Być może, długofalowo taki trener jak Bartosch Gaul zbudowałby w Zabrzu klasowy zespół. Działacze nie stworzyli mu jednak warunków, w jakich mógłby realizować swój cel. Urban też takowych nie ma, ale w przeciwieństwie do Niemca wie, jak doraźnie unikać niepowodzeń. Najgorsze, co dziś mogliby zrobić działacze Górnika, to uwierzyć, że klub jest doskonale rozwijany, a rola Urbana jest marginalna i można łatwo znaleźć jego następcę. Już raz ten błąd popełniono i niemal skończył się degradacją z ligi. W Zabrzu trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeśli brakuje pieniędzy na wzmocnienia, to nie ma sensu stawiać sobie wygórowanych oczekiwań. Urban nie jest Guardiolą czy Mourinho, ale zapracował na zaufanie.
Główny problem Górnika to obecnie brak konkretnego planu. Lukas Podolski przyznał, że czeka na informacje z klubu w kwestii dalszej współpracy. Nowa umowa dla Urbana to również niewiadoma. Brakuje wytyczenia rozsądnej ścieżki dalszych kroków na zasadzie – Urban z Podolskim zostają, spieniężamy kontrakt Włodarczyka, szukamy wzmocnień na konkretne pozycje. Prosto i klarownie. Przykłada Urbana pokazuje, że czasem te najprostsze wybory okazują się najlepsze. Kibicom z Zabrza pozostaje wierzyć, że mimo ciszy względem kluczowych kwestii, w gabinetach trwają poważne i dojrzałe rozmowy na temat przyszłości klubu. Dziś trudno wyobrażać ją sobie bez Jana Urbana.