Na przestrzeni ostatnich lat wielu młodych polskich zawodników zdecydowało się na wyjazd zagranicę. Nie brakuje również takich, którzy od początku przygody z futbolem związani byli z zagranicznymi akademiami piłkarskimi. Nie mając większych perspektyw gry, coraz częściej decydują się na powrót do Polski. W tym tekście chcielibyśmy prześledzić rozwój kilku z nich i zastanowić się, czy przypadkiem nie przykładamy zbyt wielkiej uwagi do renomowanych nazw klubów, które reprezentują polskie nadzieje futbolu. Dlaczego tak wielu z nich nie radzi sobie później w Ekstraklasie?
Mateusz Żukowski – 20 lat, Rangers -> Lech Poznań
Bardzo dziwna kariera. Prawy obrońca dość nieoczekiwanie opuścił Lechię Gdańsk, podpisując kontrakt ze szkockimi Rangersami. Przeskok wydawał się ogromny i rzeczywiście, Mateusz nie miał żadnych szans na grę w nowym zespole. Po ledwie pół roku w Glasgow został wypożyczony do Lecha Poznań i… gra dziś jedynie w drużynie rezerw. Sportowo – mamy do czynienia z serią ryzykownych i nietrafionych wyborów. W Rangersach zagrał tylko w jednym meczu – Pucharze Szkocji, zazwyczaj nie łapiąc się nawet do kadry meczowej. Wypożyczenie do Kolejorza miało być wielkim wydarzeniem, ale tak naprawdę zostało przeprowadzone ze względu na problemy zdrowotne Joela Pereiry. Gdy Portugalczyk był już zdolny do gry, Żukowski okazał się niepotrzebnym, a średnio udanym początkiem w zespole spadł w hierarchii nawet za Alana Czerwińskiego. Innymi słowy – ciekawie zapowiadający się prawy obrońca mierzył wysoko, ale powrót na polskie boiska jest dla niego sporą porażką.
Jakub Ojrzyński – 20 lat, Liverpool -> Radomiak
Radomiak szukał bramkarza po odejściu Filipa Majchrowicza. Młody golkiper wielkiego Liverpoolu miał być ciekawą opcją, ale… przegrał rywalizację z Gabrielem Kobylakiem. Zamiast regularnej gry wylądował na ławce rezerwowych, więc z początkiem roku jego wypożyczenie zostało skrócone. Nie chcemy pisać o brutalnej weryfikacji – faktem jest jednak, że zawodnik, którego część „ekspertów” łączyła nawet z seniorską reprezentacją Polski, przegrał rywalizację w poczciwym klubie z Radomia. Po powrocie do Anglii jeszcze bez występu. Nie wiemy, co musiałoby się wydarzyć, by nagle dostał szansę od Jurgena Kloppa. Pozostają kolejne wypożyczenia.
Paweł Chrupałła – 20 lat, Rosenborg – Wisła Płock
Stosunkowo „świeży” transfer, bowiem zawodnik trafił do Płocka na początku roku. Póki co rozegrał w Ekstraklasie 51 minut i… to tyle. Oczywiście, bierzemy poprawkę na niewielki staż w polskim zespole. Skoro wypożyczenie ma obowiązywać do końca roku, to być może Chrupałła zdąży jeszcze zaskoczyć i pokazać namiastkę tego, czego oczekiwano od niego po ogłoszeniu transferu. Na ten moment stawiamy znak zapytania.
Maik Nawrocki – 22 lata, Werder Brema -> Legia
Transfer nieco odleglejszy, bowiem Nawrocki został wypożyczony do Legii latem 2021 roku. Wykupienie jego kontraktu miało jednak miejsce przed startem obecnego sezonu, a Nawrocki bez cienia wątpliwości wykorzystał swoją szansę. Warto jednak zaznaczyć, że początkowo wypożyczono go nie do Legii, a Warty Poznań. Przesiedział na ławce rezerwowych 9 spotkań, potem wszedł na ostatni kwadrans meczu przeciwko Pogoni Szczecin, a także zagrał ze Śląskiem i Cracovią. Legia uznała, że warto podjąć ryzyko i sprawdzić młodego defensora. Przykład Maika pokazuje, że trzeba zaciskać zęby i walczyć. Miał problem z przebiciem się w Warcie Poznań, a stał się podstawowym graczem Legii. Można?
Jakub Iskra – 20 lat, SPAL -> Śląsk
Do Polski wrócił w 2021 roku, mając za sobą m.in. 76 minut na boiskach Serie A! Mimo dużych nadziei, nie przekonał do siebie w Śląsku Wrocław, gdzie więcej grał w rezerwach niż pierwszym zespole. Iskra zdając sobie sprawę, że powrót nie jest zbytnio udany, podjął odważną decyzję, odchodząc ze SPAL i podpisując umowę z Sandecją Nowy Sącz, gdzie gra obecnie regularnie. Dziś trudno wyrokować jak potoczy się dalsza kariera tego młodego zawodnika, ale na pewno warto docenić chęć rywalizacji. Nie odcina kuponów od epizodu w lidze włoskiej, tylko pokornie zrobił krok w tył, decydując się na występy w Fortuna 1 Lidze.
Dennis Jastrzembski – 23 lata, Hertha -> Śląsk
W sezonie 2021/22 rozegrał 8 spotkań na boiskach Bundesligi, dziś ma problemy z przebiciem się w Śląsku Wrocław. Bez wątpienia, oczekiwania względem jego osoby były dużo większe niż to, jak rozwija się jego kariera po powrocie do Polski. Polsko-niemiecki zawodnik (reprezentował młode kadry obu nacji) zamiast podnieść poziom gry Śląska, dostosował się do ekstraklasowej przeciętności.
Maksymilian Boruc – 20 lat, West Brom -> Śląsk
15 spotkań zespole WBA U18 i 13 spotkań w zespole rezerw Śląska Wrocław. Trudno rozpisywać się w kontekście jego osoby – nie miał wielkich szans na regularnę grę w Ekstraklasie, no i… nie gra. Znane nazwisko (Maksymilian jest kuzynem Artura) i doświadczenie z treningów w Anglii nie dało mu profitów w walce o pierwszy zespół Śląska. Musi walczyć o swoje szanse w rezerwach, ale ze względu na wiek trudno wyrokować jak potoczy się jego kariera. Mimo wszystko, podobnie jak w przypadku Chrupałły stawiamy tutaj znak zapytania.
Javier Hyjek – 22 lata, Atletico Madryt -> Piast Gliwice
Po rozegraniu 7 spotkań w Lidze Młodzieżowej UEFA dla słynnego Atletico Madryt skusił się na grę dla Piasta Gliwice. W nim nie miał szans gry, zdecydowanie lepiej wyglądały jego perspektywy w Śląsku Wrocław.
Niestety, zapamiętany zostanie głównie z bardzo słabych występów, po których oddano go na wypożyczenie do Recreativo Huelva, z którym walczy o awans do 3. ligi hiszpańskiej. Ciekawostka – razem z Javierem do Polski przyjechał jego młodszy brat – David. Obecnie jest jedną z największych gwiazd CLJ, gdzie od początku sezonu 2021/22 uzbierał 21 trafień i 7 asyst dla Górnika Zabrze. Dlaczego wciąż nie dostał szansy w pierwszym zespole? No cóż…
Szymon Czyż – 21 lat, Lazio -> Warta
Obecnie już jako zawodnik Rakowa Częstochowa leczy zerwanie więzadła krzyżowego. Przed kontuzją regularnie dostawał szanse u Marka Papszuna i mimo, że statystycznie jego powrót na polskie boiska nie wygląda imponująco, zapiszemy przy jego nazwisku plusa. Może naiwnie, ale wierzymy, że po powrocie do zdrowia będzie liczył się w walce o skład Rakowa – skoro na początku sezonu zaliczył 5 kolejnych występów w jedenastce.
Duże oczekiwania, z którymi piłkarze sobie nie radzą
Każdy z wymienionych piłkarzy ma szansę zrobić jeszcze wielką karierę. Nawet przykład Nawrockiego pokazuje, że czasem gdy nie da się przejść przez jedne drzwi, trzeba spróbować innych. Być może ktoś kiedyś wracając do tego tekstu uśmiechnie się pod nosem, bo Hyjek czy Żukowski trafią do innych klubów, gdzie pokażą swój talent. Są młodzi, mają przed sobą jeszcze wiele wyzwań. Jednocześnie, trudno nie odnieść wrażenia, że coraz częściej dajemy się nabierać na życzeniowe budowanie wizerunków wielkich talentów.
Widzimy jak jakiś młody polski piłkarz wchodzi na kilka minut w zachodniej lidze, albo bierze udział w treningu z pierwszym zespołem znanego klubu. Tworzymy wokół niego ogromne oczekiwania, tymczasem po powrocie na polskie boiska nie wyróżnia się na tle reszty ligowców. Nie ma tutaj jednak reguły. Z Realem Madryt C związani byli przecież zarówno Kamil Glik, jak i Krzysztof Król. Różnica polega na tym, że ten pierwszy zbudował swoje nazwisko na występach w Monaco czy Torino, a drugi do końca kariery pozostał „byłym talentem Królewskich”. Treningi w zachodnich klubach powinny być etapem, a nie szczytem marzeń dla rodzimych talentów, które często są później sprowadzane na ziemię, zderzając się z ekstraklasową rzeczywistością.