Raków Częstochowa pozostaje niepokonany od 3 września 2022 roku. Podopieczni Marka Papszuna liderują w Ekstraklasie i nawet najwięksi pesymiści w gronie sympatyków „Medalików” nie zakładają scenariusza, w którym Raków mógłby zakończyć sezon bez tytułu mistrzowskiego. Jednocześnie, drużyna po wznowieniu rozgrywek „wymęczyła” 4 punkty — oddając ledwie 5 celnych strzałów w spotkaniach z Wartą Poznań oraz Piastem Gliwice.
Stal zaczęła od mocnego uderzenia
Już w 3. minucie starcia ze Stalą Mielec zrobiło się niebezpiecznie pod bramką Rakowa. Strata słabo dysponowanego Gustava Berggrena pozwoliła na oddanie groźnego strzału przez Rauno Sappinena. Niedługo później Stal przycisnęła po raz drugi — a Hinoko pokonał Vladana Kovacevicia. Arbiter spotkania — Daniel Stefański dopatrzył się jednak faulu Mateusza Maka na Stratosie Svarnasie. Naszym zdaniem sędzia popełnił błąd i gol gospodarzy powinien zostać uznany.
Po mocnym początku Stali Mielec, spotkanie przerodziło się w typowy „mecz walki”, pełen starć zawodników o piłkę w środku pola. Marek Papszun nie krył swojego wkurzenia, uważając, że rywale są zbyt agresywni, ale skończyło się to jedynie dla niego upomnieniem ze strony sędziego. W drugiej połowie mecz niemający wielu sytuacji bramkowych stał się jeszcze spokojniejszy — żeby nie napisać — nijaki. Dopiero w 69. minucie ciśnienie kibicom podniósł Ivi Lopez, który uderzeniem z rzutu wolnego pokonał Bartosza Mrozka. Arbiter przeanalizował jednak sytuację i zauważył, że Svarnas absorbował uwagę bramkarza i, mimo że nie dotknął piłki — był na spalonym.
Raków zawiódł
Oczywiście, pewnie gdyby zgarnęli 3 punkty, moglibyśmy napisać o wyrachowaniu w drodze po tytuł. Tylko że obserwując postawę tej drużyny, można było zadawać sobie pytania, czy naprawdę to jest czołowa ekipa Ekstraklasy? Stal Mielec poradziła sobie z wszystkim, co rywal miał do zaoferowania. A że nie miał wiele — kibice przemarzli, obserwując bardzo nudne spotkanie. Obie ekipy oddały ŁĄCZNIE 4 celne strzały — czy coś więcej trzeba dodawać? Fernando Santos może być wdzięczny losowi, że piątkowy wieczór nie zdecydował się spędzić w Mielcu…