Po dokładnie połowie rozegranych meczów Arsenal zgromadził 50 punktów. Nie trudno obliczyć, że w takim tempie zakończą sezon z liczbą 100 „oczek”, co będzie wyrównaniem najlepszego sezonu jakiegokolwiek zespołu w całej historii (!) Premier League. Zespół Mikela Artety wygrywając kolejne mecze wysyła sygnały, że to w nich trzeba postrzegać faworyta do mistrzostwa Anglii. Co musiałoby się jednak stać, aby Kanonierzy roztrwonili przewagę?
Arsenal nie zdobędzie więcej niż 1 pkt w meczach z Manchesterem City
Mimo, że zespół Mikela Artety jest już na półmetku sezonu to nie zagrał jeszcze ani razu z ich bezpośrednim rywalem do tytułu, Manchesterem City (ich pierwszy mecz został przełożony, ponieważ Arsenal musiał „nadrobić” spotkanie w Lidze Europy z PSV, które z kolei zostało przełożone z powodu śmierci królowej Elżbiety II). Dla Pepa Guardioli to dobra informacja, ponieważ zespół jego byłego asystenta nie chce się potykać, więc to jedna z nielicznych okazji, aby nadrobić do nich stratę. Odrobienie trzech punktów powinno być planem minimum na te spotkania biorąc pod uwagę, że na ten moment Arsenal ma 5 „oczek” przewagi i jeden mecz w zapasie. Manchester City po MŚ nie imponuje swoją grą, ale ostatnie 1,5 meczu (druga połowa z Tottenhamem i starcie z Wolves) sugerują, że Obywatele wchodzą na dobre obroty.
Kontuzja Bukayo Saki
Przechodzimy już do czynników, których nikomu nie życzymy, ale na które Arsenal musi być przygotowany – kontuzje. W szeregach Kanonierów jest kilku piłkarzy, o których możemy powiedzieć, że są nie do zastąpienia, których ewentualny brak znacząco obniży jakość zespołu. Jednym z takich piłkarzy jest Bukayo Saka. Autor 7 goli i 7 asyst w obecnym sezonie Premier League, główny motor napędowy zespołu i piłkarz potrafiący zrobić w każdym meczu różnicę indywidualną.
Jakość Saki, która tak czy inaczej jest trudna do zastąpienia to jedno, a drugie – brak dobrego zmiennika dla 21-latka. Kiedy z Nottingham Forest Anglik opuścił boisko w pierwszej połowie z powodu kontuzji to zastąpił go Reiss Nelson, który… strzelił w tym meczu 2 gole. Niemniej jednak, ani on, ani 19-letni Marquinhos nie dają gwarancji solidnego uzupełnienia luki po Sace. Jest też oczywiście sprowadzony tej zimy Trossard, ale on w Brighton – najbardziej elastycznej taktycznie drużynie, w której piłkarze często byli rzucani po pozycjach i uczeni gry w nowych rolach – rozegrał tylko 3% minut na prawym skrzydle.
Kontuzja Thomasa Parteya
Kolejny piłkarz, którego ewentualny brak Arsenal może boleśnie odczuć to Thomas Partey. Reprezentant Ghany w tym sezonie opuścił 3 mecze w Premier League i nie brał udziału w jedynym przegranym przez zespół mecz – z Manchesterem United. Partey to piłkarz dobrze łączący bezpieczeństwo w rozegraniu z podejmowaniem ryzyka, dzięki któremu przyspiesza akcje. Wygrywa też wiele pojedynków z rywalami i jest skuteczny w defensywie, dzięki czemu Arsenal regularnie wygrywa batalię o środek pola.
Podobnie, jak w przypadku Bukayo Saki – obawy przy braku Parteya w głównej mierze wynikają jednak z jakości zmienników na jego pozycji. Mohamed Elneny to sprawdzona, solidna firma, ale nie na poziom zespołu walczącego o mistrzostwo Anglii, a Sambi Lokonga ciągle wygląda na piłkarza, któremu brakuje doświadczenia do gry na tak odpowiedzialnej pozycji.
Kontuzja Martina Odegaarda
Kolejny gracz, którego brak dla zespołu Mikela Artety byłby potężnym ciosem to Martin Odegaard. Wprawdzie jedyny mecz w tym sezonie Premier League, który Arsenal zagrał bez Norwega skończył się pewnym zwycięstwiem 3:0 nad Brentford to jednak ostatnia forma 24-latka sugeruje, że jego zastąpienie w innych spotkaniach nie będzie tak łatwe. Martin Odegaard został wybrany piłkarzem listopada/grudnia w Premier League strzelając w tym czasie 3 gole i notując 3 asysty w 4 meczach.
Nikt w Arsenalu nie ma takiego wpływu na wyznaczanie kierunku ataku, czy kontrolowanie tempa gry. Odegaard jest dyrygentem całej tej orkiestry. W razie jego nieobecności do składu musiałby wskoczyć Fabio Vieira, który we wspomnianym meczu z Brentford pokazał się z dobrej strony, jednak Mikel Arteta zdaje się nie do końca ufać Portugalczykowi. Po Mistrzostwach Świata zagrał on w Premier League raptem 3 minuty, a w wielu meczach był jedynym ofensywnym zawodnikiem, od którego można było oczekiwać impulsu po wejściu z ławki.
Kontuzja Gabriela Magalhaesa
Ostatnim zawodnikiem, którego kontuzja może znacząco utrudnić Arsenalowi drogę po tytuł jest naszym zdaniem Gabriel Magalhaes. Choć lepsze recenzje za ten sezon zbiera drugi ze środkowych obrońców Kanonierów, William Saliba to po Mistrzostwach Świata lepiej prezentuje się Brazylijczyk. Ma on też jeden atut, który bardzo ceni sobie Mikel Arteta – jest lewonożny. Trener Arsenalu jest perfekcjonistą i dla niego takie detale przy budowaniu akcji mają ogromne znaczenie. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w rozgrywkach pucharowych to znacznie częściej Gabriel wychodził w podstawowym składzie, ponieważ Kanonierzy nie mieli (teraz jest Kiwior) drugiego lewonożnego stopera.
O ile przy absencji Saliby na środek obrony mógłby przejść Ben White, a na prawą obronę wskoczyć Takehiro Tomiyasu (niewykluczone też, że Japończyk zagrałby na środku, a White zostałby na boku), tak przy kontuzji Gabriela Arsenal straciłby atut dominującej lewej nogi u pół-lewego stopera (Arteta raczej nie będzie rzucał Kiwiora na głęboką wodę) i jednego z liderów tego zespołu.
Arsenal musi więc przede wszystkim modlić się o zdrowie swoich kluczowych piłkarzy
Z drugiej jednak strony – już kontuzja Gabriela Jesusa, której Brazylijczyk nabawił się w czasie mundialu miała zaboleć Kanonierów. Dziś jednak braku 25-latka zespół w ogóle nie odczuwa. Eddie Nketiah wskoczył do podstawowej jedenastki i gra jak z nut. Być może to taki sezon, w którym Arsenalowi po prostu wychodzi wszystko.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej