19. kolejka Premier League za nami, ale jako że kluby będą jeszcze odrabiać zaległości nie oznacza to, że jesteśmy już na półmetku rozgrywek. Głównym wydarzeniem minionej serii gier rozgrywanej w środku tygodnia była strata punktów przez Arsenal, ale działo się o wiele więcej interesujących rzeczy. Sprawdźcie jakie 5 tematów tym razem wzięliśmy na tapet.
Liverpool stracił swoje DNA
„Naszą tożsamością jest intensywność (our identity is intensity)” – lubił powtarzać asystent Jurgena Kloppa, Pep Lijnders. W obecnym sezonie to hasło stało się jednak nieaktualne. Pressing i doskok, z którego słynęli piłkarze Jurgena Kloppa przestał być efektywny, a zaczął generować więcej problemów niż korzyści. Przez kontuzje, zwłaszcza w środkowej strefie boiska, Liverpool stał się o wiele łatwiejszy do skontrowania. Piłkarze, na których stawia Klopp mają też braki fizyczne (Elliot) lub szybkościowe (Henderson). Przeciwko Brentford mankamenty The Reds były widoczne jak na dłoni.
Po meczu z The Bees w mediach pojawiła się informacja, że anonimowy zespół, który ostatnio mierzył się z Liverpoolem zwrócił uwagę na trzy słabe punkty zespołu Jurgena Kloppa: przejścia z ataku do obrony, podatność na dopuszczanie rywali do klarownych szans i nieumiejętność poradzenia sobie z fizycznością. Mogliśmy spodziewać się, że po Mistrzostwach Świata na Anfield wszystko wróci do normy, ale nie zapowiada się na to. Liverpool to w tym sezonie inna drużyna.
Newcastle jest niezwykle trudne do pokonania nawet dla czołówki Premier League
We wnioskach po poprzedniej kolejce napisaliśmy, że Arsenal trzeba zacząć traktować jako faworyta do mistrzostwa Anglii, więc – jak zwykle dzieje się w takich przypadkach – w następnym spotkaniu stracili punkty. Niemniej jednak, Mikel Arteta nie powinien mieć powodów do dużych zmartwień, bo rywal był naprawdę wymagający. Newcastle w całym sezonie przegrało tylko raz, z Liverpoolem po golu straconym w ostatniej akcji meczu, ostatniego dnia letniego okienka transferowego. Kilka dni temu otworzyło się za to zimowe okno, co dobrze obrazuje jak niewygodnym rywalem dla każdego są Sroki. Remis z Arsenalem był 13. meczem z rzędu bez porażki.
To był trzeci kolejny mecz po restarcie rozgrywek dla zespołu Eddiego Howe’a, w którym zachowali czyste konto. Zostali pierwszym zespołem, który nie stracił gola przeciwko Arsenalowi. Newcastle na Emirates przez większość czasu się broniło (dokładnie od ~20 minuty, kiedy zrezygnowali z wysokiego pressingu) ale robiło to bardzo skutecznie. Ustawiali się w średnim bloku zamykając środek pola i podwajając krycie na skrzydłach przez wycofywanie bocznych pomocników. To połączenie z agresywną i fizyczną grą sprawia, że nikt nie lubi z nimi grać.
Brighton De Zerbiego ma dużą siłę ognia w ataku
W sylwestra Brighton postraszyło Arsenal strzelając dwa gole liderowi, a w meczu otwierającym ich zmagania w 2023 roku rozbili Everton wygrywając 4:1. Pod wodzą Roberto De Zerbiego Mewy grają jeszcze bardziej efektowny futbol niż za Grahama Pottera. Więcej ryzykują, ich ataki są bardziej nieprzewidywalne i w efekcie po początkowych problemach ze strzelaniem goli nie ma już śladu. Wrażenie robi jak wielu zawodników rozwija się w Brighton. O Kaoru Mitomie musimy już mówić jako o jednym z odkryć tego sezonu, a z Evertonem świetnie swoją szansę wykorzystał 18-letni Evan Ferguson, który wpisał się na listę strzelców. Dla Brighton nieobecności Trossarda, Welbecka i świeżo upieczonego mistrza świata MacAllistera nie były problemem.
Brighton jest zespołem, w którym zawodnicy świetnie się czują i rozumieją się ze sobą na boisku. Bardzo dobry, równy sezon gra Solly March, który po przerwie na mundial złapał w końcu skuteczność, a w środku pola Moises Caicedo z każdym meczem wysyła sygnały, że nie tylko MacAllister w tej formacji jest kandydatem do wielkiego transferu. Po zobaczeniu, że wyjściowa jedenastka Brighton, która rozbiła Everton kosztowała niecałe 30 milionów euro aż można złapać się za głowę.
Manchester United jest beneficjentem terminarza
Jedyny zespół z big six, który nie stracił jeszcze punktów po wznowieniu rozgrywek? Manchester United. Ponadto Czerwone Diabły nie straciły jeszcze bramki. Niemniej jednak, na krótkim dystansie zawsze warto spojrzeć na rywali, z którymi grali, a tam widnieje – Nottingham Forest, Bournemouth i Wolves. Zespoły z rejonów tabeli 15+. Kiedy cofniemy się do meczów sprzed Mistrzostw Świata, w których Czerwone Diabły zgromadziły 11 punktów w 5 meczach nasuwa nam się jednak wniosek, że zespół Erika ten Haga stał się pozytywnie przewidywalny.
Choć Manchester United mierzył się z kilkoma wymagającymi rywalami w tym czasie (Tottenham, Chelsea, biorąc pod uwagę tabelę trzeba doliczyć też Fulham) to styl gry przeciwników im odpowiadał. Większość rywali nie grała wysokim pressingiem, a pozwalała Czerwonym Diabłom przejąć inicjatywę. Filozofia Erika ten Haga opiera się właśnie na atakach pozycyjnych i dominacji terytorialnej, na co rywale im pozwalali. Przez pół roku Holender zdołał dużo zmienić w zespole na plus, dlatego też obecnie potrafią takie mecze wygrywać. Poczekajmy jednak na spotkania przeciwko zespołom, które będą chciały pójść na wymianę ciosów.
Manchester City zmieni(ł) się personalnie i taktycznie po mundialu
W wygranym 1:0 meczu z Chelsea Manchester City pokazał dwie twarze. Pep Guardiola nie trafił z wyjściową jedenastką. Tak słabo grających The Citizens jak w pierwszej połowie nie widzieliśmy od dawna, a dużo zamieszania wprowadził sam Guardiola. Wystawił on teoretycznie najsilniejsze nazwiska, ale poustawiał piłkarzy w dziwny sposób. W posiadaniu piłki Cancelo grał na prawym skrzydle, w defensywie – Rodri cofał się do środka obrony.
Zespół nie mógł złapać swojego rytmu. Zrobił to dopiero w drugiej połowie, kiedy trener dokonał zmian. Już w przerwie Cancelo i Walkera zastąpili Akanji i Lewis, a później na boisku pojawili się Mahrez oraz Grealish, którzy wspólnie wypracowali zwycięskiego gola. Pep Guardiola od wznowienia rozgrywek po MŚ trzyma się ustawienia z trzema środkowymi obrońcami i dwójką środkowych pomocników przed nimi przy budowaniu akcji, a na skrzydłach chce mieć zawodników zapewniających utrzymanie piłki. Jeśli Hiszpan będzie chciał z tego zrobić swój wariant A – to tak ważni gracze w pierwszej części sezonu jak Walker, Cancelo czy Foden mogą sporo stracić. Na razie za wcześnie na daleko idące wnioski, ale wydaje się, że Guardiola tworzy kolejną ewolucje taktyczną w Man City.
Co jeszcze wydarzyło się w 19. kolejce Premier League?
- W minionej kolejce najbardziej „zaplusowało” Brentford pokonując Liverpool. O ekipie Thomasa Franka napisaliśmy jednak osobny artykuł, więc odsyłamy w to miejsce.
- Po meczu z West Hamem Mateusz Klich oficjalnie pożegnał się z Leeds United. Polak grał od 63. minuty i z nim na boisku Leeds doprowadziło do remisu 2:2. Więcej o pożegnaniu Klicha przeczytacie tutaj.
- Nie tylko Manchester United ma komplet punktów w meczach po Mistrzostwach Świata. Drugim takim zespołem w Premier League jest Fulham. Podopieczni Marco Silvy zaskakują pozytywnie, aczkolwiek w środowym meczu z Leicester (1:0) pozwalali rywalom na wiele sytuacji i mieli dużo szczęścia, że skończyli z czystym kontem.
- Wreszcie przełamał się Tottenham wygrywając aż 4:0 z Crystal Palace, aczkolwiek z przebiegu gry było to dość wyrównane starcie. Problemy Kogutów więc nie zniknęły.
- Niedobrze dzieje się w Southampton. Podopieczni Nathana Jonesa przegrali na własnym stadionie z Nottingham Forest (0:1) nie oddając ani jednego celnego strzału.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej