Mistrzynie Polski sezon w europejskich pucharach rozpoczęły od okazałego zwycięstwa nad bułgarską drużyną Maritsy Płowdiw. Wiele wskazywało na to, że również z rumuńską ekipą powinna sobie spokojnie poradzić. Jednak mając w pamięci ostatnie spotkanie Developresu z węgierskim Vasasem trzeba było mieć świadomość, że triumf z niżej notowanym wcale nie musi przyjść łatwo.
Kontrola pierwiastków
Chemiczki w pierwszym secie przede wszystkim stłamsiły przeciwniczki wysoką skutecznością w ataku. Ta osiągnęła poziom 65 procent i praktycznie przysłoniła to, że przyjezdne nie przeważały specjalnie w innych elementach. Na przykład w statystyce przyjęcia lepsze liczby miała CSM Targoviste. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż wygrały zdobywając przy tym bezpieczną zaliczkę.
Druga partia to w rzeczywistości sequel wcześniejszych wydarzeń z hali. Zawodniczki Marka Mierzwińskiego nadal dobrze atakowały. Po tym secie Jovana Brakocević oraz Martyna Czyrniańska miały na koncie dwucyfrowe zdobycze punktowe (odpowiednio jedenaście i trzynaście). Do ofensywy Chemik Police dołożył jeszcze blok i serwis przynoszący asy. Jedyne do czego można było się przyczepić, to zbyt duże rozdawnictwo, które wsparło wymiernie bilans rumuńskiego zespołu. Ale nie na tyle, aby nie wykonać kolejnego kluczowego kroku.
Problemy
Gospodynie wciąż miały chęci do walki. Po wyrównanym początku w trzecim secie Targoviste zaczął od stanu po dziewięć budować przewagę. Jednym z jej fundamentów były błędy Chemiczek, które ponownie za wcześnie poczuły atmosferę świąt i podarowały kolejne prezenty. Tym razem siatkarki w pomarańczowych koszulkach. Doszło do tego, że miały na wyciągnięcie ręki złapanie kontaktu. Chemik Police zdołał co prawda jeszcze odrobić straty i doprowadzić do krótkiej gry na przewagi, ale w niej okazał się gorszy.
Po potknięciu polskie mistrzynie błyskawicznie wzięły się do pracy. Od razu rozpoczęły punktową ucieczkę. Ale Targoviste starały się, aby te zbytnio się nie oddalały. Ta sztuka udała im się w końcówce, gdzie tie-break urzeczywistniał się coraz bardziej. A stał się faktem po kolejnym nie długim pojedynku na przewagi. Trudno nie było odnieść wrażenia, że Chemik się zawiesił (na pewno nie zachwycał przyjęciem) i nie zamknął sprawy kiedy miał do tego okazję.
Restitui
Chwalebnemu odwróceniu losu przez klub z Rumunii prawie nie przeszkodziła żadna przeszkoda. Chemiczki się zatruły i były bliskie nie odnalezienia antidotum na czas. Kłopoty z przyjęciem nadal się ich trzymały. Wiara ich jednak nie opuszczała i w końcu po męczącej batalii przechyliły szalę na swoją korzyść. Ale mogą być z siebie naprawdę niezadowolone. Oponentki nie prezentowały kosmicznej siatkówki i tak naprawdę mogły zostać pokonane bez utraty seta.