W hicie 13. kolejki Premier League pomiędzy Chelsea, a Manchesterem United na emocje musieliśmy czekać do samej końcówki spotkania. Zespół Grahama Pottera wyszedł na prowadzenie po rzucie karnym, ale w doliczonym czasie gry do wyrównania doprowadził Casemiro.
Manchester United chciał pójść za ciosem.
Po imponującym zwycięstwie z Tottenhamem, w którym piłkarze Erika ten Haga od początku do końca zdominowali przeciwnika dziś wyszli na Stamford Bridge z tym samym zamiarem. I to się im udało. Manchester United od początku wygrywał walkę o środek pola, potrafił zepchnąć Chelsea do defensywy i kontrolować mecz. Do 36. minuty gospodarze oddali zaledwie jeden strzał i to po rzucie rożnym. Dlaczego ustaliliśmy taki przedział czasowy? Ponieważ wtedy to Graham Potter podjął kluczową decyzję dla dalszych losów spotkania. Zdjął Cucurellę, wprowadził Kovacicia, a zespół przeszedł z ustawienia 3-4-3 na 4-3-3 (albo 4-3-1-2 z Mountem za plecami Sterlinga i Aubameyanga; zresztą, mniejsza o to – kluczowy jest fakt, że przeszli na trójkę w pomocy). Walka o środek pola nie została odpuszczona. Już w trakcie przerwy mogliśmy śmiało wydać werdykt, że to był dobry ruch Pottera.
Chelsea wróciła do tego meczu. Wrzucenie dodatkowego pomocnika do środka pola poprawiło pressing zespołu, The Blues grali bardziej agresywnie i oddali grę od własnej bramki. Mecz, który toczył się pod dyktando Man United stał się wyrównany, a z każdą kolejną minutą przewagę zyskiwała Chelsea. Niemniej jednak, nie przekładało się to na sytuacje ani z jednej, ani z drugiej strony. W ekipie gości nawet po zejściu Varane’a z powodu kontuzji defensywa spisywała się nieźle, a u gospodarzy bardzo dobrze spisywał się Trevoh Chalobah. Zarówno Kepa, jak i De Gea nie mieli dzisiaj dużo pracy. W obu zespołach brakowało w ofensywie graczy, którzy zrobiliby indywidualną przewagę.
Przez większość czasu mecz przypominał bitwę taktyczną.
Jak to celnie ujął Przemek Pełka komentujący to spotkanie dla Viaplay – obaj menedżerowie wyciągnęli szachownicę i zaczęli przestawiać figury. O wyniku meczu natomiast nie zadecydowała żadna zmiana taktyczna, a indywidualny błąd wprowadzonego na boisko Scotta McTominaya, który przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego sfaulował Armando Broję, również rezerwowego. Jedenastkę skutecznie egzekwował Jorginho. Chelsea zdołała wyjść z opresji, Potter zmienił to spotkanie w „mecz do pierwszego błędu”, a ten popełnili rywale. Niemniej jednak, The Blues nie zdołali utrzymać prowadzenia. W doliczonym czasie gry do wyrównania doprowadził Casemiro, który przypieczętował bardzo dobry występ. Remis wydaje się być sprawiedliwym rezultatem.
***
Kibiców Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej