Nie pozwól, aby to, co myślą inni – decydowało kim jesteś
Dennis Rodman
Słowa, które Dennis kierował do swoich fanów i nie tylko, ale również sam się z nimi identyfikował. Jest on doskonałym przykładem osoby, która żyje po swojemu i nigdy nie dała sobie wmówić, by robić to inaczej.
Nasz dzisiejszy bohater miał ciężkie lata jako nastolatek. Został wyrzucony z domu w wieku 18 lat i przez 2 lata nie miał gdzie mieszkać. Jak sam mówi – mógł skończyć w trumnie albo w więzieniu, ale ciężko zapracował na swój sukces. Nigdy nie wdał się w handel narkotykami, mimo że obracał się w takim, a nie innym towarzystwie. Co robił zamiast tego? Chodził na siłownię, a z czasem zaczął grać w koszykówkę. Trafił do Detroit Pistons poprzez wybór w drafcie z 1986 roku.
Z perspektywy sportowca osiągnął bardzo wiele. W końcu to on wraz z Michaelem Jordanem i Scottiem Pippenem stanowili o sile legendarnej już drużyny Chicago Bulls. Jest 5-krotnym mistrzem NBA. Człowiek o wyjątkowym talencie, ale też o silnym charakterze, któremu nigdy nic nie przyszło łatwo. Ludzie narzekali na jego styl życia, częste imprezowanie – jak wtedy, gdy wyjechał do Vegas, bo stwierdził, że potrzebuje wakacji. Dennis zawsze podkreślał jednak, że pracuje tak samo ciężko jak imprezuje.
Co wpłynęło na jego osobowość? W lutym 1993 roku znaleziono go śpiącego w aucie z naładowaną bronią. W tamtym czasie Dennis przyznał, że był zagubiony i przygnębiony. Ale z szacunku do niego, odbiegnę od tego tematu i skupię się na tym, co było potem. Po całej tej sytuacji przeniósł się z Detroit do drużyny Spurs, a tam narodził się nowy Dennis Rodman. John Salley w „Ostatnim tańcu” opowiada, jak Dennis zaczął spotykać się z Madonną i czego się od niej nauczył. ,,Madonna uświadomiła mu, że sam powinien odnaleźć to, kim chce być i nie oglądać się za nikogo. Zrozumiał, że może pokonać każdą granicę. Zyskał wolność”. Wtedy Rodman zmienił swój wizerunek; zaczął nosić kolczyki, miał wiele tatuaży, kolorowe włosy, zupełnie nowy styl.
Jego transfer do drużyny Byków był największą kontrowersją w koszykarskim świecie tamtych czasów. Nie będę się rozwodził, co osiągnął w Chicago, bo to każdy wie i wspominano o tym wiele razy. Chcę powiedzieć czym się wyróżniał. Przede wszystkim zbiórkami i grą w obronie; te atuty opanował do perfekcji. Nie wiem, czy kiedykolwiek był ktoś lepszy od niego w tej dziedzinie. Lata treningu i ciągła nauka dała swoje efekty. W końcu pięć razy z rzędu był najlepszym zbierającym w lidze. Robił to jak nikt inny, miał swój własny, charyzmatyczny styl. Sam opowiada o nauce tej sztuki – ćwiczył jak piłka się odbija, kiedy nabiera rotacji, poruszanie się, całej tej dynamiki i trajektorii lotu piłki w różnych sytuacjach. Patrzył na to wszystko z innej strony niż inni, co dało mu niepowtarzalny styl.
Rodman z czasem został doceniony. Dziennikarze zawsze mówili o nim wiele złych rzeczy. Narzekał, że go nie znają, a piszą o nim głupoty. Jedni mają o nim dobre, a drudzy nieco gorsze zdanie. Nie ma też się czemu dziwić; był bardzo kontrowersyjny, a na boisku często odwalał brudną robotę i grał nieczysto. Ale jedno mu trzeba przyznać – kiedy przychodził czas, potrafił się ogarnąć i dać z siebie wszystko dla dobra drużyny. Powiedział kiedyś, że nikomu nic nie musi udowadniać i ma gdzieś co o nim myślą. Koniec końców udowodnił, że jest świetnym koszykarzem, a pod maską jaką nosi kryje się dobry człowiek. Dennis był inny niż wszyscy, ale był przy tym po prostu sobą.
Bądź zdrów, Dennis!
Pierwsza publikacja tego tekstu miała miejsce 3 maja 2020 na fanpage’u Mistrzowie Polski. Historie w głównej mierze zostały zaczerpnięte z filmu dokumentalnego „Ostatni Taniec”.
Graphic by AOM Customs (Art of mind)