Jeśli Viktoria Pilzno marzyła o urwaniu punktów Bayernowi Monachium, musiała włożyć pełną koncentrację w początkową fazę spotkania. Bawarczycy są zespołem, który lubi zaznaczać swoją wyższość od pierwszych minut i tak też wydarzyło się w dzisiejszym spotkaniu Ligi Mistrzów. W 7. minucie gry Leroy Sane przyśpieszył grę, zgubił kilku rywali i bez większego problemu wyprowadził Bayern na prowadzenie. Jestem przekonany, że na treningach rzadko ma tyle miejsca i czasu, a co dopiero w meczu o punkty.
26-letni reprezentant Niemiec ma w obecnym sezonie stuprocentową skuteczność w Champions League
Strzelał gole we wcześniejszych spotkaniach z Interem i Barceloną, dziś dopisał także trafienie w starciu z mistrzem Czech. Obserwując postawę obrony Viktorii Pilzno, która sześć minut później przyglądała się, jak Serge Gnabry podwyższa wynik na 2:0, a po kolejnych ośmiu jak Sadio Mane pakuje gola na 3:0 – mogliśmy jedynie zastanawiać się, na ilu trafieniach zakończy się festiwal strzelecki Bawarczyków. Podopieczni Juliana Nagelsmanna mieli zbyt wiele swobody pod bramką rywala, by nie wykorzystywać słabości przeciwnika. Czesi albo szybko pogodzili się z porażką i przestali przykładać jakąkolwiek wagę do liczby straconych goli, albo postanowili pokazać się z jak najgorszej strony. Jasne, różnica poziomów była oczywista, ale gracze Viktorii gubili się jak dzieci we mgle, popełniając amatorskie błędy. 3:0 do przerwy wypada uznać za najniższy wymiar kary. Osobiście bardziej niż zachwycać się wybitną ofensywą Bayernu, załamywałbym ręce nad fatalną postawą gości.
Bayern robił co chciał
Po zmianie stron zabawa trwała najlepsze, chociaż powinniśmy raczej napisać — nauczyciel, widząc żenujący poziom ucznia, z ręką w kieszeni punktował jego pomyłki. Gol na 4:0 autorstwa Leroya Sane mógłby spokojnie firmować całe spotkanie. Bezradni piłkarze Viktorii nie wiedzieli co zrobić z piłką, więc zgubili ją na rzecz graczy Bayernu. Futbolówka szybko została przetransportowana w pole karne, gdzie wspomniany Sane zwieńczył dzieło zniszczenia. Niemiec przesadnie nie świętował nawet trafienia, wiedząc, że z takim rywal prezentuje momentami zawstydzający poziom. Swojego gola dopisał nawet Eric Choupo-Moting, który na bramkę w Lidze Mistrzów czekał od lutego. Bawarczycy wykonali swoje zadanie, wygrali 5:0 i po trzech spotkaniach Champions League mają 9 punktów. Pilzno nie ma co liczyć na fazę pucharową, a i miejsce w Lidze Europy wydaje się poza im zasięgiem. Tak na marginesie, Bayern zaliczając 31. mecz fazy grupowej LM bez porażki ustanowił nowy rekord rozgrywek.