W lecie na sprzedaży zawodników zarobili ponad 100 mln euro. Stracili dwóch kluczowych piłkarzy oraz najlepszego strzelca w każdym z trzech poprzednich sezonów. Co więcej, do podstawowej jedenastki nie przebił się jeszcze żaden nowy nabytek. Mimo to, po sześciu kolejkach Brighton jest na czwartym miejscu i do lidera traci tylko dwa punkty. Licząc jeszcze z końcówką poprzedniej kampanii, w ostatnich 14 ligowych meczach Mewy uzbierały 30 punktów. W tym czasie więcej „oczek” zdobył jedynie Manchester City (34) i Tottenham (31), a tyle samo Arsenal. Przez ponad jedną trzecią sezonu Brighton punktuje na poziomie zespołów walczących o pierwszą czwórkę.
Poprawa względem końcówki poprzedniego sezonu
Patrząc jedynie na start obecnego sezonu Brighton to niewątpliwie jedna z najlepszych drużyn w Premier League. Mewy mają zarówno czwarty najwyższy wskaźnik xG (goli oczekiwanych) jak i czwarty najniższy wskaźnik xGC (goli oczekiwanych traconych). Według modelu expected points podopieczni Grahama Pottera „zasłużyli” niemal na tyle samo punktów (12,56), co mają obecnie (13) i „powinni” zajmować trzecie miejsce. Jak wskazują statystyki, Brighton nie punktuje wcale ponad stan, a ich dorobek punktowy dobrze odzwierciedla to, jak wyglądają na boisku.
Porównując początek obecnych rozgrywek z końcówką poprzednich, w grze Brighton – pomimo straty Cucurelli, Bissoumy i Maupaya – i tak widać postęp. Według wspomnianego wcześniej modelu Mewy w ostatnich ośmiu kolejkach minionego sezonu „zasłużyły” na 3-4 punkty mniej (13,6) niż rzeczywiście zdobyły (17). Zresztą Brighton było na siódmym miejscu zarówno pod względem goli oczekiwanych, jak i goli oczekiwanych traconych w tym okresie. Mimo, że w końcówce ubiegłej kampanii Mewy rzeczywiście zanotowały zwyżkę formy, to osiągane przez nich wyniki były nieco na wyrost.
Porównując sześć spotkań z obecnego sezonu z ośmioma ostatnimi z poprzedniej kampanii Brighton punktuje minimalnie lepiej (2,17 do 2,13 na mecz). Traci także mniej goli na mecz (0,83 do 1), jednak także mniej strzela (1,83 do 2). Jednak w tak krótkim okresie czasu bardziej miarodajna może okazać się statystyka goli oczekiwanych. Według tego modelu obecnie Brighton ma wyższe średnie xG (1,88 przy 1,62) oraz niższe xGC na mecz (0,94 przy 1,17). Statystyka ta pokazuje, że Mewy w obecne rozgrywki weszły jeszcze lepiej niż kończyły poprzednie. W takiej formie ekipa Pottera to niewątpliwie jeden z kandydatów do walki o miejsca w europejskich pucharach.
Brighton brakowało regularności
Niemniej jednak za nami dopiero sześć kolejek. Żeby powalczyć o coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie czy miejsce w środku tabeli, równą formę należy utrzymywać przez cały sezon. A właśnie regularność w poprzednich rozgrywkach była głównym kłopotem Mew. Wówczas zespół Pottera notował serie 12 meczów bez zwycięstwa czy sześciu kolejnych porażek. Oczywiście, licząc z poprzednim sezonem zwyżka formy Brighton trwa już 14 spotkań, co daje ponad jedną trzecią sezonu. Mimo wszystko, w piłce nożnej było sporo przypadków, kiedy drużyna wysoką formę potrafiła utrzymać tylko przez pół sezonu. Wystarczy przypomnieć sobie pierwszą kampanię w Premier League Sheffield United czy Leeds. Zresztą w poprzednim sezonie najlepszym przykładem są Stal Mielec i Radomiak w Ekstraklasie czy Rayo Vallecano w La Liga.
Mimo to, kibice Brighton mogą mieć nadzieję, że ich zespół się nie zatrzyma i włączy do walki o europejskie puchary. Zwyżka formy zespołu z The Amex zbiegła się w czasie ze zmianą ustawienia. Do meczu z Arsenalem na początku kwietnia Brighton przystępował po zdobyciu jednego punktu w siedmiu poprzednich starciach. Graham Potter zdecydował się wówczas zmienić formację na trójkę obrońców, a na wahadłach ustawił Leandro Trossarda i Pascala Grossa. Zawodników, którzy wcześniej za jego kadencji częściej grali znacznie wyżej. Ponadto Marc Cucurella i Joel Veltman, nominalni boczni obrońcy zostali cofnięci do trójki stoperów, a w składzie znalazło się miejsce dla czterech środkowych pomocników. Na papierze ustawienie Brighton wyglądało bardzo ofensywnie, jednak ostatecznie sprawdziło się znakomicie.
Ryzykowne ustawienie Brighton
Oczywiście wraz z nowym sezonem zmieniły się personalia, jednak formacja i pomysł na grę pozostał podobny. Dwójkę wahadłowych tworzą obecnie Trossard i Solly March, w miejsce Cucurelli wskoczył Adam Webster, a w środku pomocy trener wystawiał już Caicedo, MacAllistera, Grossa, Lallanę czy Mwepu. Od wspomnianego meczu z Arsenalem, Brighton jest trzecią najlepiej punktującą drużyną w lidze i nie ma w tym żadnego przypadku. Niedzielne spotkanie z Leicester (5:2) było tylko potwierdzeniem tego, w jak wysokiej formie znajdują się obecnie zawodnicy Grahama Pottera. Brighton oddało aż 23 strzały przy zaledwie siedmiu Leicester i od początku do końca dominowało na boisku.
Niemniej jednak, mecz z Lisami uwidocznił też to, z jakim ryzykiem wiąże się gra z trójką obrońców i wahadłowymi często grającymi w roli skrzydłowych. Dwie stracone przez Brighotn bramki wynikały z indywidualnych błędów. Przy pierwszej piłkę na własnej połowie stracił Solly March, a przy drugiej Lewis Dunk nie zdołał przeciąć dalekiego podania do Patsona Daki. Zwłaszcza w tej drugiej sytuacji zabrakło odpowiedniej asekuracji, co jest dość częstym problemem zespołu Pottera.
Uniwersalność piłkarzy
Mimo tego ryzykownego podejścia, zmiana formacji jak na razie przynosi nad wyraz dobre efekty. Graham Potter nie boi się eksperymentować i wystawiać piłkarzy na nieswoich pozycjach. W nowym ustawieniu odżył Leandro Trossard, który na wahadle robi lepsze liczby niż wcześniej grając bliżej środka boiska. W 12 ostatnich meczach Belg ma na swoim koncie sześć goli i trzy asysty. Nowa rola dobrze podziałała również na Marca Cucurellę. Hiszpan przychodził do Premier League jako skrzydłowy bądź boczny obrońca z dużym ciągiem na bramkę. Tymczasem Potter zobaczył w nim kogoś, kto sprawdzi się w roli jednego z trzech stoperów. Gdyby nie jego uniwersalność, Chelsea z pewnością nie zapłaciłaby Brighton za ten transfer aż tylu pieniędzy.
W obecnym sezonie Anglik zmienił także ustawienie Alexisa MacAllistera, który z pozycji „dziesiątki” został przesunięty na „szóstkę”. Argentyńczyk jest odpowiedzialny za rozegranie i z nowych obowiązków wywiązuje się znakomicie. W drugą stronę za to powędrował Pascal Gross. Niemiec w zeszłych rozgrywkach częściej ustawiany był głębiej, a w tych pełni funkcję jednej z dwóch „dziesiątek”, co w dużym stopniu przełożyło się na jego liczby (3 gole i 2 asysty). Graham Potter na The Amex stworzył jedną z najciekawszych ekip w Premier League. Grającą ofensywnie, komfortowo czującą się z piłką przy nodze i uniwersalną taktycznie. Teraz czas na to, aby pokazać ją szerszej publiczności w Europie.