Valencia w ostatnich latach była klubem, który zaliczał systematyczny regres. Kończenie sezonu ligowego w górnej połówce tabeli było w zasadzie wszystkim, na co było stać zespół należący niegdyś do ścisłej czołówki w Hiszpanii. Obecnie jesteśmy świadkami naprawdę sporych zmian wokół ekipy Los Murcielagos. Nowym trenerem formacji z Estadio Mestalla został Gennaro Gattuso, który ma odmienić styl gry i mentalność Valencii. To szansa, aby po wielu latach rozczarowań, uporządkować chaos zapoczątkowany przez właściciela z Singapuru.
Zaszczepić charakter „Rino” w zespole
Poprzedni trener Valencii – Jose Bordalas, był człowiekiem o dość podobnym charakterze do Gennaro Gattuso. Wymagający żelaznej dyscypliny, kładący ogromny nacisk na przygotowanie fizyczne, bardzo bezpośredni w przekazie. Główną różnicą, jaka dzieli Hiszpana i Włocha, jest jednak preferowany przez nich styl gry. Bordalas stawiał na grę z kontry, głęboką defensywę, boiskową agresję. Mecze Valencii zazwyczaj nie należały przez to do przyjemnych dla oka. Gattuso ma to zmienić. Były trener Milanu i Napoli będzie miał za zadanie przeszczepić styl zespołów, które prowadził wcześniej, na realia Valencii. Na Estadio Mestalla mają już dość topornej piłki, reaktywnej gry zależnej od poczynań rywala i marnowania potencjału ofensywnych piłkarzy. A wydaje się, że „potencjał ludzki” Nietoperzy jak najbardziej pozwala na taką odmianę.
Młoda kadra z potencjałem
Dla wielu może to być dość zaskakujące, ale Valencia posiada obecnie najmłodszą kadrę w całej La Lidze. Średnia wieku na poziomie zaledwie 24 lat determinuje pewien sposób postrzegania tej drużyny. Tylko pięciu zawodników Los Ches przekroczyło próg 25. roku życia. Są to: Jaume Domenech (31), Gabriel Paulista (31), Jose Gaya (27), Dimitri Foulquier (29) oraz Samu Castillejo (27). Gattuso będzie miał zatem możliwość budowy własnej wizji drużyny na bazie młodych piłkarzy. Od Włocha będzie zależało wiele w kontekście kształtowania niezbyt doświadczonej części graczy. Z kolei tacy piłkarze jak chociażby Hugo Duro – jedno z odkryć zeszłego sezonu La Liga, będą mogli stać się liderami nowego projektu. Perspektywa takiej okazji może być ogromną motywacją dla młodych zawodników Valencii.
Bardzo ważne jest również pozostanie na Estadio Mestalla Carlosa Solera oraz Jose Gayi. Tę dwójkę na początku letniego okienka łączyło się przecież z klubami pokroju FC Barcelony, Realu Madryt czy Atletico. Ostatecznie jednak kluczowi zawodnicy Los Murcielagos pozostali w klubie, co Peter Lim może traktować jako wielki sukces. Oczywiście, zespół niedawno opuściła inna gwiazda – Goncalo Guedes, ale na kimś Valencia musiała zarobić nieco pieniędzy. A biorąc pod uwagę bezwzględne przepisy finansowego fair play w Hiszpanii, sprzedaż Portugalczyka do Wolverhampton wydawała się najlepszą możliwą opcją. Wystarczy jednak wymienić kilka nazwisk młodych talentów Valencii: Yunus Musah, Giorgi Mamardashvili, Hugo Guillamon, czy Nico Gonzalez z Barcelony. Kibic Nietoperzy może wzbudzić w sobie naprawdę sporo entuzjazmu, jeśli wyobrazi sobie wizję rozwoju tych graczy.
Wrócić do gry w europejskich pucharach
Jak już wspomniałem na wstępie, Valencia występowała w europejskich pucharach po raz ostatni 3 sezony temu. Taki stan rzeczy zdecydowanie nie przystoi jednemu z najbardziej utytułowanych zespołów w Hiszpanii. Nie mówię tu o nawiązywaniu rywalizacji z ligowym top 4, ale o zajęciu miejsca w okolicach 5-6. To byłaby wystarczająca poprawa względem 9. pozycji z poprzedniej kampanii i zarazem szansa na występy w Lidze Europy bądź Lidze Konferencji. Czy jest to cel realny i osiągalny dla ekipy z Mestalla?
Myślę, że tak. Ale jedynie pod warunkiem, że wszystko w debiutanckim sezonie Gattuso pójdzie idealnie. To oznacza szybką i skuteczną adaptację do nowej filozofii gry, prezentację odpowiednio wysokiego poziomu ze strony młodych piłkarzy oraz udźwignięcie ciężaru prowadzenia drużyny w szatni i na boisku przez liderów. Zakłada to również cierpliwość ze strony Petera Lima i zapewnienie Gennaro jeszcze kilku wzmocnień, o które prosił. Jednakże niezależnie od tego, jak potoczą się losy Valencii w nadchodzącym sezonie, trzeba przyznać jedno. Zainteresowanie wokół całego projektu jest na tyle duże, że klub nie powinien narzekać na puste trybuny podczas spotkań na starcie sezonu. A to już pewien sukces.