Saga transferowa ciągnąca się od tygodni dobiegła końca – Gabriel Jesus trafi do Arsenalu. Brazylijczyk będzie kosztować Kanonierów £45mln. Mikel Arteta w końcu będzie mógł korzystać z napastnika podczas batalii o powrót do Ligi Mistrzów. Ale właśnie – czy 25-latek to prawdziwy napastnik, jego przygoda na The Emirates powinna zakończyć się sukcesem, a płacenie takiej kwoty za piłkarza, któremu za rok kończy się kontrakt, to dobrze wydane pieniądze?
Czy Jesus to tak naprawdę napastnik?
Mógłbym krótko napisać „NIE”, ale sytuacja jest nieco bardziej złożona. Gabriel trafił do Manchesteru City jako następca Kuna Aguero, co ostatecznie się nie wydarzyło. W Palmeiras zaczynał na skrzydle, ale dopiero po przejściu na środek ataku błysnął na tyle, by ściągnęli go Obywatele. Nigdy nie jest łatwo złapać regularność grając u rotującego Pepa Guardioli, zwłaszcza rywalizując z żywą legendą Premier League. Argentyńczykowi często zdarzały się mniej lub bardziej poważne kontuzje, przez co Jesus regularnie dostawał swoje szanse. Jednak nie udało mu się rozwinąć na tyle, by po odejściu Aguero, zdobyć pozycje pierwszego napastnika drużyny. Pep wolał zmienić taktykę i grać dużo płynniej, bez nominalnego napastnika. W ataku City zaczęło opierać się na wymienności pozycji, a wtedy Gabriel wrócił do swoich korzeni, czyli na skrzydło. O tym, że 25-latek lepiej czuje się na boku ofensywy mówił zarówno sam piłkarz, jak i selekcjoner reprezentacji Brazylii. Zresztą, Jesus nigdy nie był wybitnym finiszerem. Jego rekord trafień w jednym sezonie Premier League to 14 bramek, a każde kolejne rozgrywki to mniej bramek, niż wskazywałby na to system xG (bramki oczekiwane, przypomnienie redaktora).
Sezony:
2016/17: 7 bramek, xG 7.24 (+0.24)
2017/18: 13 bramek, xG 15.37 (+2.37)
2018/19: 7 bramek, xG 12.62 (+5.62)
2019/20: 14 bramek, xG 21.02 (+7.02)
2020/21: 9 bramek, xG 9.65 (+0.65)
2021/22: 8 bramek, xG 10.15 (+2.15)
Łącznie daje to 58 bramek z xG 76.05, czyli Jesus ze swoich sytuacji powinien strzelić 18 goli więcej (dane z understat). Całkiem sporo. Mimo tego, Arteta ściąga go na Emirates. Dlaczego?
Napastnik potrzebny „na wczoraj”
Są przede wszystkim dwa powody. Pierwszy, to pozycja negocjacyjna Arsenalu oraz brak napastników na rynku. The Gunners ciężko byłoby walczyć z Liverpoolem o Nuneza, nie mówiąc o piłkarzach pokroju Lewandowskiego czy Mbappe. Ale nic dziwnego, skoro w czerwonej części Londynu ostatnim razem posmakowali Ligi Mistrzów w rozgrywkach 2016/17. Kanonierzy mogli próbować pokusić się na piłkarzy pokroju Jesusa, Richarlisona, czy Toneya. Jeszcze zimą przegrali rywalizację o Vlahovicia z Juventusem. Pokazało to, że na Emirates musieliby nie tylko grubo przepłacić, ale i stworzyć kominy płacowe, by ściągnąć kogoś ze ścisłego topu.
Po rozwiązaniu kontraktu z Aubą i rozstaniem się z Lacazettem, jedynym napastnikiem w klubie został Eddie Nketiah, który nie tak dawno był na wylocie. Stąd wybór Jesusa nie jest aż tak dziwny, zwłaszcza, jeśli uświadomimy sobie, że Arteta już pracował z Brazylijczykiem. Hiszpan jeszcze za czasów swojej pracy w Manchesterze pracował indywidualnie z piłkarzami, z tym właśnie z Gabrielem. Znają się, lubią oraz mają świadomość własnych możliwości i zalet. Zwiększa to prawdopodobieństwo, że 25-latek nie będzie ciałem obcym w układance Artety. A jako, że wciąż jest młodym piłkarzem, może jeszcze się rozwinąć i przyswoić do stylu gry Arsenalu. Suma sumarum uniwersalność Jesusa może okazać się jego wielką zaletą, bo gdyby w Londynie ściągnęli za rok kolejnego napastnika, Brazylijczyk w razie takiej potrzeby będzie mógł przejść na skrzydło.
Ocena transferu
Jeśli Jesusowi zależało na regularnej grze, musiał opuścić Etihad po transferze Haalanda. Został mu tylko rok kontraktu, więc Kanonierzy nie musieli płacić za niego fortuny. Gdyby Arsenal miał dobrą sytuację kadrową, mogliby poczekać na niego rok i wyciągnąć za darmo, jednak napastnika trzeba było kupić już zimą, teraz był na to ostatni dzwonek. Jesusowi daleko do piłkarza kompletnego. Do pozycji numer dziewięć będzie musiał się na nowo przyzwyczaić. Jego słaba skuteczność może irytować przez pierwsze miesiące, ale wkład w budowanie ataku, wyuczony u jednego z najlepszych taktyków globu musi zaprocentować. Ten transfer może się obronić, ale daleko mi do hurraoptymizmu. W Londynie kupili piłkarza optymalnego do swoich aktualnych możliwości. Jednak nie mogą na tym poprzestać, jeśli chcą regularnie grać w Lidze Mistrzów.