Gareth Bale zagra w ekipie Los Angeles FC. Informacje podane przez Toma Bogerta z „Guardiana” najpierw potwierdził Fabrizio Romano, a przed chwilą wątpliwości rozwiał sam Walijczyk, potwierdzając swój wybór w mediach społecznościowych.
Dla 32-letniego zawodnika to optymalna okazja regularnych występów – a co z tym związane – odpowiedniego przygotowania do mundialu w Katarze. Gareth bez wątpienia będzie topową gwiazdą MLS, mówimy w końcu o pięciokrotnym zwycięzcy Ligi Mistrzów (chociaż oczywiście w ostatniej edycji jego udział był czysto statystyczny). Bale jeszcze w rozgrywkach 2020/21 potrafił uzbierać 11 trafień na poziomie Premier League. Tak, po wypełnieniu kontraktu z Realem Madryt mógł poszukać sobie ambitniejszego celu niż występy w Stanach Zjednoczonych. 32 lata to nie jest moment na odcinanie kuponów, a niestety wyprowadzka do Los Angeles ma właśnie takie znamiona.
Los Angeles FC zyskuje gwiazdę, której CV trudno porównywać z dotychczas najlepszymi zawodnikami w drużynie poza… Giorgio Chiellinim, który również niedawno ogłosił swoje przenosiny do tego samego zespołu. Czy ta dwójka zadba o wysoki poziom gry? Zasadnicze pytanie – jak bardzo Gareth Bale chce zaangażować się w występy u nowego pracodawcy. Wiemy przecież, że jeszcze niedawno rozważał zakończenie kariery. Tak, Walijczyk wciąż potrafi zachwycać, ale zarazem MLS to nie jest liga „odrzutków” z Europy. Bale będzie musiał pokazać, że wciąż ma w sobie sporo wysokich umiejętności. Wrócić na właściwe tory i powalczyć z Walią o dobry wynik na mundialu. To aktualne cele Garetha.