Kibice Manchesteru United w nie do końca taki sposób wyobrażali sobie powrót jednego z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu na Old Trafford. Cristiano Ronaldo miał być jednym z brakujących czynników, dzięki którym Manchester United zbliży się do mistrzostwa Anglii. Rzeczywistość napisała jednak zupełnie inny scenariusz i klub przed ostatnią kolejką musi bronić miejsca w Lidze Europy. Jak jednak wyglądały te rozgrywki z perspektywy Portugalczyka? Czy Ronaldo – z uwagi na status, markę i umiejętności – powinien być jednym z pierwszych do krytykowania za niepowodzenie zespołu w tym sezonie, czy może dzięki niemu udało się uniknąć jeszcze większej kompromitacji? Podjęliśmy się analizy minionego sezonu Portugalczyka i postaraliśmy się odpowiedzieć na kilka nurtujących pytań.
Cristiano Ronaldo broni się golami
Cristiano Ronaldo miał w obecnym sezonie okresy gorsze i lepsze. Patrząc jednak całościowo musimy mu oddać, że liczbami się broni. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że 18 goli w 38-kolejkowym sezonie Premier League oznacza, iż nie strzela średnio nawet raz na dwa mecze, jednak 3. miejsce w klasyfikacji strzelców i 4 trafienia straty do lidera grając w najgorszym Manchesterze United od odejścia Sir Alexa Fergusona to nie jest zły wynik. Co więcej, mimo, że Portugalczyk potrafi oszukiwać swój wiek i fizycznie wygląda znacznie lepiej niż przeciętny 37-letni piłkarz to jednak pewnych rzeczy nie przeskoczy. Kilka spotkań opuścił z powodu drobnych urazów, w kilku meczach trener dał mu odpocząć, a przecież ponowny „debiut” w Premier League Ronaldo miał dopiero w 4. kolejce. W pierwszej jedenastce wychodził „tylko” w 27 meczach. Z tej perspektywy te 18 goli wygląda już jak solidny dorobek.
Możemy na Cristiano spojrzeć jeszcze inaczej, a mianowicie przeliczając liczbę goli na czas gry. Portugalczyk zdobywa 0,66 bramki na 90 minut. Lepszą średnią mają tylko Jamie Vardy i Riyad Mahrez (którzy zagrali znacznie mniej minut) oraz Mohamed Salah. Jeśli od tego odliczymy trafienia z jedenastek to Portugalczyk trafia do siatki z częstotliwością 0,55/90 min i daje mu to 6. miejsce w lidze. Za Vardym, Sonem, De Bruynem, Jotą i Salahem. Dorzućmy do tego jeszcze 6 goli w 7 meczach Ligi Mistrzów, dzięki którym Manchester United w ogóle wyszedł z grupy i wniosek nasuwa się sam. Cristiano Ronaldo przychodził na Old Trafford zapewnić zespołowi gole i to uczynił. W tym aspekcie nie ma sensu go dyskredytować. Owszem, Ronaldo miał posuchę strzelecką od początku stycznia do połowy marca, ale tempem trafień w innych miesiącach zatuszował ją na tyle, że nie powinna ona zaważyć na ocenie całego sezonu.
Napastnik nie jest rozliczany tylko z goli
Ocenianie napastnika wyłącznie przez liczbę trafień jest oczywiście błędnym założeniem. Obecnie każdy zawodnik grający na tej pozycji musi w pewnym stopniu pełnić rolę fałszywej „9-tki” – pomagać w konstruowaniu akcji, tworzyć kolegom wolne przestrzenie, sprawiać, aby gra całego zespołu była bardziej płynna.
Wbrew obiegowej opinii, która krążyła o Cristiano Ronaldo w momencie przenosin na Old Trafford nie jest on typem napastnika statycznego, który czeka na piłkę w polu karnym. Owszem, Ronaldo żyje z podań (jak większość napastników), jednak potrafi też cofnąć się po piłkę. Często wynika to z frustracji spowodowanej małym wpływem na grę i brakiem umiejętności kolegów, aby wykreować mu sytuację, ale – jakby nie patrzeć – Cristiano bierze udział w atakach zespołu. W tym sezonie Premier League Portugalczyk zalicza więcej kontaktów z futbolówką w przeliczeniu na 90 minut niż 79% napastników w lidze, z czego prawie prawie połowa z nich (46,4%) odbywa się w środkowej tercji boiska. Portugalczyk wykonuje też więcej podań niż 83% napastników.
Problem w tym, że angażowanie się w akcje przez Cristiano Ronaldo rzadko daje wymierne korzyści zespołowi.
Szczególnie irytujący Portugalczyk mógł być we wspomnianym wcześniej w tekście okresie pomiędzy początkiem stycznia, a połową marca. Wówczas jego wsparcie w budowanie ataków nie wnosiło absolutnie nic. Tylko spowalniało akcje. Przyjęcie, dwa-trzy kontakty i zagranie do tyłu. Ronaldo w ten sposób jedynie przeszkadzał zespołowi.
Znacznie lepiej 37-latek sprawdza się, kiedy nie z własnej woli, a siłą rzeczy jest zaangażowany w akcje. A tak najczęściej dzieje się przy kontratakach. Naprawdę jestem w stanie sobie przypomnieć wiele zagrań, które napędzało ataki Czerwonych Diabłów – od prostopadłych podań do zgrania piłki w tempo w pierwszym kontakcie. To sprawia, że Ronaldo wygląda dość przeciętnie w statystykach kreacji, jak kluczowe podania (0,88/90; 41 percentyl), podania w pole karne (0,59/90; 36 percentyl), czy xA (0,12/90; 49 percentyl).
Trzy asysty również nie bardzo podnoszą notowania Portugalczyka w tym aspekcie. Niemniej jednak, Ronaldo nie przychodził do Manchesteru United po to, aby odpowiadać za kreowanie gry. Paradoksalnie uważam, że angażowanie się w budowanie akcji zespołu negatywnie działa na samego Ronaldo i cały zespół. Jednakże, w tegorocznym Manchesterze United ograniczenie się do poruszania się w polu karnym i czekania na serwis byłoby zgubne. W lepiej funkcjonującej drużynie (o co od przyszłego sezonu ma zadbać Erik ten Hag) zalety Ronaldo byłyby bardziej widoczne.
Czy Cristiano Ronaldo pasuje do Man United?
To pytanie może być trochę nie na miejscu biorąc pod uwagę przeszłość Portugalczyka w czerwonej części Manchesteru, jednak patrząc na to chłodnym okiem chciałbym zastanowić się, czy Cristiano Ronaldo pasuje do obecnego Manchesteru United. W obecnym sezonie Portugalczyk oddał najmniej strzałów głową odkąd portal Understat zlicza takie statystyki. Nigdy nie miał też niższego xG po uderzeniach głową, a obie bramki, które strzelił w ten sposób padły nie po dośrodkowaniach z akcji, a z rzutów rożnych. W ostatnim roku w Juventusie zespół starał się bardziej wykorzystywać umiejętność gry w powietrzu swojego gwiazdora. Wykonali najwięcej dośrodkowań i mieli najwyższy procentowy wskaźnik celności tych zagrań. W Manchesterze United serwis dla Ronaldo znacznie spadł. Czerwone Diabły wykonały ósmą najwyższą liczbę dośrodkowań w lidze, a pod względem celności otwierają drugą dziesiątkę.
Druga sprawa to zadania defensywne Cristiano Ronaldo. Wszyscy wiemy, że Portugalczyk ma usterkę w postaci braku pracy w pressingu, co obecnie dla każdego zespołu byłoby niemałym kłopotem. 37-latek jest jednym z najgorszych w całej lidze w częstotliwości zakładania pressingu, co dla Ralfa Rangnicka, czyli menedżera, który jest wyznawcą tej filozofii gry było ogromnym utrudnieniem. Czerwone Diabły pod jego wodzą bardzo słabo zakładały pressing (choć winnym nie tylko był Ronaldo) i w efekcie trener zmienił nastawienie defensywne na bardziej zachowawcze.
Czy sprowadzenie Portugalczyka było błędem?
Mimo, że Ronaldo przez większość sezonu obronił się swoją postawą i był najlepszym piłkarzem Manchesteru United (choć dużej konkurencji nie miał) uważam, że jego sprowadzeniem klub źle ustawił sobie priorytety. Owszem, napastnik gwarantujący gole był potrzebny, ale w pierwszej kolejności należało zadbać o sprowadzenie defensywnego pomocnika, na którego brak Czerwone Diabły cierpią od dawna i regularnie ponoszą tego bolesne konsekwencje. Rzekomo Solskjaer prosił właśnie o zawodnika o profilu typowej „6-tki” i klub miał zamiar takowego sprowadzić, ale kiedy pojawiła się szansa sprowadzenia Cristiano Ronaldo – momentalnie zmieniono priorytety. Oczywiście, marketingowo ten transfer był absolutnym majstersztykiem, ale klub od wielu lat jest w takiej sytuacji, że sukcesu potrzebuje przede wszystkim na boisku i na tej podstawie powinni podejmować decyzje.
Jeśli jednak Cristiano Ronaldo jest na Old Trafford to w klubie muszą zrobić wszystko, aby ostatnie lata jego kariery wycisnąć, jak cytrynę. Portugalczyk nie był, nie jest i nie będzie problemem w zespole. Ma swoje wady, ale nieporównywalnie więcej zalet. To nadal napastnik skuteczny, który fantastycznie porusza się w polu karnym i z łatwością gubi obrońców. Strzelający gole na wiele różnych sposobów.
Jednym z najważniejszych zadań nowego trenera (o ile oczywiście Cristiano zostanie w Manchesterze) będzie stworzenie systemu, w którym Ronaldo pokaże pełnię możliwości. Bo te 24 gole we wszystkich rozgrywkach w obecnym sezonie zostały zdobyte nie dzięki, a pomimo zespołu, w którym gra.