Pomeczowy wywiad dla stacji Sky Sport, Simone Terodde poproszony o skomentowanie wydarzeń ze spotkania Sandhausen kontra Schalke. 34-letni napastnik nie jest w stanie normalnie mówić. Chwilę wcześniej zdarł gardło, świętując zwycięstwo odniesione w dramatycznych okolicznościach. 6 dni wcześniej ekipa z Gelsenkirchen przegrała u siebie 1:4 w meczu przeciwko Werderowi Brema i straciła fotel lidera 2. Bundesligi. Kwestia awansu zaczynała się komplikować, ale los uśmiechnął się do Schalke.
Przede wszystkim, Werder zaliczył irracjonalne spotkanie z Holstein Kiel
Zespół z Bremy prowadził już 2:0, by strzelić… dwa gole samobójcze, a na 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry stracić bramkę na 2:3. Spora sensacja, tym bardziej, że Kiel o nic już nie gra i nie miało większego ciśnienia na pokonanie Werderu.
Z prezentu mogło skorzystać Schalke. Mogło, ale długo nie potrafiło przełamać defensywy Sandhausen. Udało im się to dopiero w 71 minucie za sprawią Simona Terodde. 12 minut później rywale wyrównali i wydawało się, że Schalke solidarnie z Werderem pogubi jakże cenne punkty. Terodde w doliczonym czasie gry zdołał strzelić gola na wagę zwycięstwa i prawdopodobnie powrotu do Bundesligi. Euforia po końcowym gwizdku? Mało powiedziane…
W tym momencie ekipa z Gelsenkirchen jest liderem rozgrywek z przewagą 2 punktów nad Werderem, ale kluczowa wydaje się przewaga nad Darmstadt. Oczywiście, Schalke ma dość klarowną sytuację. Jeśli wygra dwa pozostałe starcia – awansuje z pierwszego miejsca. Pojedynki nie będą jednak łatwe, bowiem St. Pauli i Nurnberg również mają szanse na czołowe lokaty.
Schalke, które w poprzednim sezonie zaliczało niemalże same porażki, w obecnym daje swoim fanom powody do dumy. Wzruszenie Simona Terodde, który mając 34 lata zdarł gardło krzycząc z radości po meczu ligowym – no cóż.
To jedna z tych scen, które po prostu budzą uśmiech na twarzy. Mimo, że zespół jest w trakcie zażartej batalii o awans i różne scenariusze są możliwe – nawet taki z pozostaniem na zapleczu Bundesligi, zawodnicy czują się częścią czegoś wielkiego, a kibice zapełniają stadion do ostatniego miejsca. Gelsenkirchen na nowo zakochało się w futbolu.