Wszystko wskazuje na to, że w następnym sezonie Ekstraklasy kluby nie będą zobligowane do wystawiania przynajmniej jednego zawodnika do lat 21 (w momencie startu sezonu) w składzie. Przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie nie przetrwał długo, bo tylko 3 sezony. W tym czasie jednak nie brakowało zawodników, którzy – w różny sposób – zyskali na tym punkcie regulaminu.
Przemysław Płacheta
Kiedy spojrzymy sobie na transfery wychodzące z Ekstraklasy w ostatnich latach większość młodzieżowców, którzy wyjeżdżali za granicę graliby i tak bez względu na ten przepis, bo wielu z nich przebijało się w klubach słynących ze szkolenia i nie byli jedynym zawodnikiem poniżej 22 roku życia. Przemysław Płacheta jest przykładem, że ów przepis mógł przyspieszyć rozwój kariery zawodnika. Śląsk ściągnął skrzydłowego przed sezonem 2018/19 i uczynił z niego podstawowego i jedynego regularnie grającego młodzieżowca w swoim zespole. Płacheta wyróżniał się już w 1. Lidze w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała, ale wprowadzenie przepisu o młodzieżowcu i fakt, że Śląsk wówczas nie miał żadnego jakościowego zawodnika, który spełniałby ten przepis bez wątpienia ułatwił 24-latkowi drogę do Ekstraklasy. W najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce też długo nie zasiedział, bo już po roku zwrócił uwagę skautów Norwich City i dziś walczy o miejsce w składzie drużyny z Premier League.
Filip Majchrowicz
Majchrowicz potrzebował mnóstwo szczęścia, aby być w tym miejscu, w którym aktualnie się znajduje. I nie byłoby to możliwe bez przepisu o młodzieżowcu. Wszystko zaczęło się od tego, że tuż przed sezonem, w starciu o Superpuchar Polski, bramkarz Legii, Cezary Miszta złamał nos. Jako, że był to jeden z podstawowych zawodników na pozycji młodzieżowca to mistrzowie Polski zdecydowali się awaryjnie ściągnąć z wypożyczenia Mateusza Kochalskiego, podstawowego bramkarza Radomiaka. To otworzyło drogę do gry drugiemu golkiperowi Filipowi Majchrowiczowi, który zarazem spełniał wymóg młodzieżowca. Gdyby nie ten przepis – bardzo możliwe, że działacze w Radomiu uruchomiliby swoje kontakty i zaczęliby przeglądać rynek w celu sprowadzenia bardziej doświadczonego bramkarza. A tak zaufali Majchrowiczowi, który co chwila odpłaca się za zaufanie. 22-latek jest jednym z bardziej wyróżniających się bramkarzy w Ekstraklasie i być może w lecie pojawią się oferty z lepszych klubów.
Sebastian Milewski
Przechodzimy do zawodników, którym przepis o młodzieżowcu pomógł w regularnej grze w Ekstraklasie, ale kiedy ten status im się skończył – zniknęli z radarów. Wprawdzie Sebastian Milewski awans do Ekstraklasy wywalczył z Zagłębiem Sosnowiec i zasmakował tej ligi jeszcze przed wprowadzeniem przepisu, jednak w jednej z najsłabszych drużyn w nowożytnej historii Ekstraklasy nie zawsze miał miejsce w podstawowym składzie. Latem sięgnął po niego Piast, który szukał zawodnika poniżej 22 roku życia jako zastępstwo za Patryka Dziczka. Ten miał oferty z zagranicznych klubów i w Gliwicach zakładali, że może odejść. Spodziewany scenariusz się ziścił, więc rolę młodzieżowca przejął Milewski. Co ciekawe, Waldemar Fornalik dość szybko zmienił mu pozycję i zamiast w środku pomocy ustawiał go na boku tej formacji. Milewski dobrze spełniał rolę zadaniowca, ale w następnym sezonie, kiedy skończył mu się wiek młodzieżowca – grał już bardzo rzadko. Minionego lata odszedł do Arki Gdynia i kontynuuje swoją karierę w Fortuna 1. Lidze.
Dominik Steczyk
Kolejny zawodnik, który szansę otrzymał w Piaście Gliwice, co pokazuje, że przy Okrzei mogą być najbardziej zadowoleni z wycofania przepisu o młodzieżowcu. Dominik Steczyk został sprowadzony do Gliwic z 4-ligowych rezerw Norymbergi przed sezonem 2019/20, ale – jak już wspomnieliśmy – w tamtych rozgrywkach podstawowym młodzieżowcem był Sebastian Milewski. Steczyk otrzymał szansę rok później. Waldemar Fornalik również często ustawiał go na skrzydle zamiast na jego nominalnej pozycji, czyli środkowym napastniku. 22-latek w całym sezonie nie błyszczał. Strzelił 4 gole i zaliczył 2 asysty, więc – jak można się było spodziewać – w obecnym sezonie, gdy już młodzieżowcem nie jest – jego rola w zespole znacząco spadła. Tylko 2-krotnie znalazł się w wyjściowym składzie i niedawno zmienił pracodawcę. Wprawdzie nadal utrzymuje się na poziomie Ekstraklasy, jednak transfer do mającej duże problemy finansowe Stali Mielec – przy całym szacunku dla Adama Majewskiego, który wykonuje tam świetną robotę – jest symbolem zepchnięcia na boczny tor.
Kamil Wojtkowski
Wisła Kraków ściągnęła go dwa sezony przed wprowadzeniem obowiązku gry młodzieżowca i to dopiero ten przepis pozwolił mu w pełni zweryfikować się na tle Ekstraklasy. W składzie Wisły było sporo zawodników do lat 21, jednak większość z nich to była jeszcze melodia przyszłości, więc najczęściej tę rolę pełnił Wojtkowski. Mimo gry w 20 meczach ofensywny pomocnik w całym sezonie strzelił tylko 2 gole i nie zaliczył żadnej asysty. Wisła zatem zdecydowała się nie przedłużać umowy z byłym zawodnikiem młodzieżowej drużyny RB Lipsk wiedząc, że w następnym sezonie nie będzie miał już statusu młodzieżowca. Kontrakt w trakcie sezonu podpisała z nim Jagiellonia, ale w Białymstoku grał bardzo rzadko i klub rozwiązał z nim umowę jeszcze przed końcem sezonu z powodów dyscyplinarnych. Obecny sezon spędza za granicą. Jesienią nie przebił się w greckim Volos, a teraz próbuje podbijać ligę cypryjską w Ethnikosie i początek ma całkiem obiecujący.
Mateusz Lewandowski
Ostatni zawodnik na tej liście to przykład, że przepis o młodzieżowcu mógł spełnić marzenia w postaci debiutu w Ekstraklasie. Wisła Płock sprowadziła Mateusza Lewandowskiego z 4. ligi niemieckiej latem 2020 roku jako dodatkową opcję na pozycję młodzieżowca. 23-latek grał dość sporadycznie. 6-krotnie znalazł się w wyjściowej jedenastce i 10 razy wchodził na boisko z ławki rezerwowych, co łącznie przełożyło się na jedno trafienie. Wraz z końcem sezonu skończył wiek uprawniający do statusu młodzieżowca, więc Wisła Płock oddała go na półroczne wypożyczenie do 1-ligowej Korony Kielce. Lewandowski rozegrał tam tylko 23% możliwych minut, więc zimą odesłano go na kolejne wypożyczenie. Tym razem jeszcze szczebel niżej, bo do 2-ligowych Wigier Suwałki. Latem 23-latek wróci do Nafciarzy, jednak prawdopodobnie długo miejsca w Płocku nie zagrzeje i o ekstraklasowej karierze na razie może raczej zapomnieć.