Królowa Ash abdykuje. Koronacja Igi Świątek kwestią czasu?

Informacja o zakończeniu kariery sportowej Ashleigh Barty to jeden z tych newsów, które musimy sprawdzić wielokrotnie, nie wierząc w jego prawdziwość. 25-letnia liderka światowych rankingów, która w 2022 roku wygrywała każdy z trzech turniejów (dwa singlowe, jeden deblowy) nieoczekiwanie ogłosiła rozstanie ze światem tenisa. Oczywiście, Ash po raz ostatni na korcie pojawiła się pod koniec stycznia, gdy w finale Australian Open pokonała Danielle Collins, ale wydawało się, że kilka tygodni odpoczynku od gry to jedynie „ładowanie baterii” przed m.in. majowym French Open. Dziś wiemy, że Barty ominie francuski turniej, a w nieodległej przyszłości straci pozycję liderki rankingu WTA, którą sprawowała przez 113 kolejnych tygodni.

Barty wróci

Jeśli miałbym bawić się w przewidywanie przyszłości, to z dużą dozą pewności obstawiam, że „zakończenie kariery” nie będzie trwało wiecznie. Wsłuchując się w wypowiedzi Australijki z przeszłości, widzimy bowiem obraz kobiety zmęczonej życiem podporządkowanym pod tenis. Sama Ashleigh zauważyła w pożegnalnym wywiadzie, że brakuje jej determinacji po zwycięstwie na Wimbledonie 2021. Przez wiele lat ciężko pracowała na możliwość zwycięstwa na turniejach Wielkiego Szlema. To były cele, które mobilizowały ją do wysiłku, ale czy 3 wygrane edycje (French Open 2019, Wimbledon 2021 oraz Australian Open 2022) mogły zaspokoić ambicję Australijki?

REKLAMA

Mimo pozycji liderki rankingów, nie nazwałbym Barty dominatorką, która seryjnie sięgała po najważniejsze trofea. Nawet w ostatnim czasie można było zastanawiać się, jak poradziłaby sobie z robiącą postępy Igą Świątek. Jeśli Barty będzie zdrowa fizycznie, za jakiś czas może ponownie poczuć głód gry. Myślę, że pożegnanie z kortem to nic innego jak właśnie chęć wyzwolenia w sobie motywacji, chwilowego odcięcia się i nabrania dystansu.

źródło: twitter/hubertblaszczyk

To właśnie Polka – obecnie zawodniczka numer dwa wydaje się naturalną „nową liderką” rankingów. Jest w świetnej formie – bowiem wygrała turnieje w Doha i Indian Wells. Widać, że rozwinęła się pod okiem Tomasza Wiktorowskiego i nie pęka nawet w spotkaniach, w których musi odrabiać straconego seta. Świątek wygląda pewnie i zna swoją wartość. Pamiętajmy jednak, że swój pierwszy i jak dotąd jedyny turniej Wielkiego Szlema – French Open, wygrała w październiku 2020 roku. Zakładanie dziś w ciemno, że Polka zwycięży turniej w Miami to nakładanie potężnej presji oczekiwań. Nikt nie jest nieomylny i każdy ma prawo do gorszego dnia.

źródło: twitter/licealnybelfer

Ogromna presja na Świątek

Przykłady Ash Barty czy Naomi Osaki pokazują jak ogromną rolę odgrywa psychika i umiejętność znajdowania w sobie motywacji do gry. Szczerze wierzę, że sztab Igi Świątek poradzi sobie z niełatwym zadaniem i Polka nie będzie świętować „odejścia” rankingowej rywalki, ani zachwycać ewentualną pozycją liderki. Potwierdzenie wielkości Igi nastąpić może chociażby na French Open. Zachowując wszelkie proporcje, mogę przytoczyć w tym momencie piłkarską reprezentację Belgii, która przez długie miesiące była liderem rankingu FIFA. Co z tego, że nazbierała dużo punktów, skoro żadnego wielkiego turnieju nie zdołała wygrać?

Uważam, że koronacja Igi Świątek to kwestia czasu. Wierzę, że zawodniczka wcześniej czy później będzie liderką rankingu, a także wygra kilka wielkoszlemowych turniejów. Iga to skarb, który uwielbiam podziwiać, ale zarazem młoda dziewczyna, która w maju skończy 21 lat. Zachwycajmy się jej grą, ale nie przesadzajmy z oczekiwaniami. Nie tylko Iga ma marzenia i chęć odnoszenia zwycięstw. Jeśli nie wygra turnieju w Miami (a może czuć zmęczenie po Indian Wells), czy wówczas opinia publiczna będzie mieszać ją z błotem? Przecież takie rzeczy się zdarzają, a na sukces składa się kilkanaście różnych czynników. Możliwe, że za chwilę objawi się kolejna tenisistka, która zagrozi czołówce. Nie da się przez 365 dni w roku mieć „swojego dnia”.

Dajmy Idze czas

Cieszę się, że Iga gra często. Nie ma czasu rozmyślać „co będzie jeśli” – wychodzi, robi swoje, tenis sprawia jej frajdę. Pamiętam jednak, że jeszcze kilka miesięcy temu podważano odporność psychiczną zawodniczki i sugerowano, że pewnego poziomu nigdy nie zdoła przeskoczyć. Obecnie te same osoby, które wbijały szpilę w Świątek twierdzą, że nie ma innej opcji niż jej liderowanie w rankingu. Boję się, że nawet ćwierćfinały i półfinały turniejów przy takim podejściu będą odbierane jako niedosyt. Że dojdziemy do momentu w którym fotel liderki = sportowa nieśmiertelność i Iga będzie krytykowana za każdą „wpadkę”. Każdy turniej to oddzielna historia i w każdym na nowo trzeba wykrzesać w sobie wolę zwyciężania.

Świat tenisa traci swoją królową, ale ma mocną kandydatkę do przejęcia korony. Barty była tym kimś, kogo Iga mogła gonić. Mam cichą nadzieję, że abdykacja Australijki nie spowoduje rozprężenia u Świątek, a wyzwoli jeszcze większą determinacją, by pokazać swoją klasę. Turniej po turnieju, sezon po sezonie. A co jeśli tak się nie stanie? Nic, dalej będę kibicować Polce. W sporcie nie można planować sukcesów, co pokazuje chociażby Ash Barty. Jednego dnia jesteś na szczycie, drugiego ten szczyt przestaje cię cieszyć.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ