Są jedynym zespołem, któremu Manchester City nie strzelił w tym sezonie bramki. Pomimo, że znajdują się aktualnie w środku tabeli mogą mieć niemały udział przy rozstrzygnięciu walki o mistrzostwo. Wówczas Jurgen Klopp w pierwszej kolejności powinien wysłać kwiaty na Selhurst Park. Jednak po tym sezonie Crystal Palace z pewnością nie będzie zapamiętane tylko i wyłącznie z tego powodu. W klubie z zachodniego Londynu rozpoczęto przebudowę, a Patrick Vieira okazuje się być niezłym architektem.
Crystal Palace stawia na młodzież
Wraz z początkiem sezonu 2017/18 w Crystal Palace nastąpić miała rewolucja. Jako trenera zatrudniono Franka De Boera, który miał zerwać z pragmatycznym i nastawionym na defensywę podejściem. Jednak po czterech porażkach w pierwszych czterech kolejkach Holender został zwolniony, a jego miejsce zajął Roy Hodgson. Trener, który ponad atrakcyjność stawia organizację gry w defensywie. Rewolucja na Selhurst Park została szybko zakończona. Na następną trzeba było czekać cztery lata. Tym razem misję przebudowy zespołu – przed obecnym sezonem – powierzono znacznie mniej doświadczonemu Patrickowi Vieirze.
Francuz – podobnie jak De Boer – miał skończyć z defensywnym i nastawionym głównie na kontrataki podejściem swojego poprzednika. Pod wodzą byłej gwiazdy Arsenalu kadra Crystal Palace miała zostać odmłodzona, a zespół grać odważniej. Wyższym pressingiem, częściej atakować pozycyjnie oraz budować akcje od bramkarza. W tym celu w lecie pozyskano dwóch środkowych obrońców – prawonożnego Joachima Andersena i lewonożnego Marca Guehiego. Transfery stoperów czujących się komfortowo z piłką przy nodze były pierwszym krokiem ku zmianie sposobu gry na bardziej nowoczesny, który Vieira zamierzał wprowadzić na Selhurst Park.
Oprócz zakupu – kluczowych w zmianie stylu gry – Andersena i Guehiego, do klubu z zachodniego Londynu dołączyli Odsonne Edouard, Will Hughes, Michael Olise, wypożyczony został Connor Gallagher, a na stałe wykupiony Jaen-Philippe Mateta. Średnia wieku nowych nabytków Crystal Palace wynosi obecnie 22,7 lat. Strategia transferowa klubu niewątpliwie miała na celu odmłodzić kadrę. W ubiegłym sezonie Orły wystawiały średnio najstarszą jedenastkę (28,8 lat; drugie Burnley – 28,4). W tym sezonie średnia ta spadła prawie o 2 lata (26,9), co daje 14. miejsce w całej lidze.
Inne oblicze Crystal Palace
Głównym czynnikiem powiewu świeżości na Selhurst Park z pewnością była zmiana sposobu gry. Obecnie Orły częściej posiadają piłkę, starają się budować akcje od własnej bramki i – przede wszystkim – grają ładniej dla oka. Aczkolwiek, Vieira nie chce, aby jego zespół za wszelką cenę zawsze grał tak samo. W meczach z mocniejszymi ekipami Crystal Palace często oddaje piłkę rywalom, ustawia się w średnim pressingu i liczy na kontry. Mając z przodu tak szybkich i przebojowych zawodników jak Zaha, Olise czy Schlupp oraz dobrych w odbiorze Gallaghera czy McArthura w pomocy, takie podejście często okazuje się skuteczne. Wystarczy wspomnieć oba mecze z Manchesterem City (2:0 na Etihad i 0:0 na Selhurst Park). Co prawda, w poniedziałek Orły miały sporo szczęścia i powinny były ten mecz przegrać, jednak i tak trzeba docenić ich postawę, gdyż mieli kilka niezłych okazji. Ponadto w pierwszym spotkaniu podopieczni Vieiry stworzyli więcej dogodnych sytuacji i zasłużenie wygrali (1,05 xG przy 0,66 Man City).
Orły potrafiły także pokonać Tottenham (3:0) czy zremisować z Arsenalem (2:2). Mimo, że wyniki w starciach z zespołami z czołówki nie są nadzwyczajnie dobre, to ostatnie mecze z Liverpoolem (1:3) czy Chelsea (0:1) mogą napawać optymizmem. Mimo, że podopieczni Patricka Vieiry oba te spotkania nieznacznie przegrali, to mieli pomysł, jak przeciwstawić się mocniejszym rywalom. Przeciwko The Reds stworzyli sobie nawet lepsze sytuacje niż przeciwnik (1,63 do 1,50 xG). W porównaniu do poprzedniego sezonu ich wyniki z zespołami z Big Six i tak uległy znacznej poprawie. W ubiegłych rozgrywkach Orły przegrywały 0:7 z Liverpoolem, 0:4 z Man City czy po 1:4 z Tottenhamem i Chelsea.
Dwie strony medalu
Mimo wszystko samymi rezultatami jak dotąd Patrick Vieira się nie obroni. Pod wodzą Roya Hodgsona Orły regularnie zapewniały sobie utrzymanie kilka kolejek przed końcem sezonu i zajmowały bezpieczne miejsce (kolejno 11, 12, 14 i 14). W obecnym sezonie podtrzymują ten trend i po 29 kolejkach są na bezpiecznej 11. pozycji. Niemniej jednak, w poprzedniej kampanii po tylu rozegranych meczach Crystal Palace miało na koncie trzy punkty więcej (37 do 34). Na podstawie tabeli można więc stwierdzić, że w obecnym sezonie zespół pod wodzą Vieiry nie poczynił widocznego progresu.
I rzeczywiście Orły w obecnym sezonie nie punktują jakoś wybitnie. Jednak, wystarczy spojrzeć w statystyki, aby utwierdzić się w przekonaniu, że rewolucja przeprowadzana przez nowego szkoleniowca idzie w odpowiednim kierunku. W zeszłym sezonie drużyna Hodgsona oszukiwała wszelkie modele statystyczne. Według xG Crystal Palace „powinno” strzelić trzecią najmniejszą oraz stracić czwartą największą liczbę goli. Gdyby stworzyć tabelę na podstawie oczekiwanych goli, Orły byłyby na 18. miejscu i spadłyby z ligi. Dla kontrastu w trwających rozgrywkach zespół Vieiry punktuje o wiele gorzej aniżeli wskazują na to statystyki. Według przytaczanego wcześniej modelu Crystal Palace powinno mieć na koncie osiem punktów więcej, co dawałoby im ósme miejsce w tabeli, jedynie za obecną pierwszą siódemką.
Olbrzymi krok do przodu
Jak jednak wszyscy wiemy, statystyki nie grają i liczy się to, co na boisku. Niemniej jednak, na tej podstawie można wnioskować czy zespół na boisku ma szczęście czy pecha. O ile, w krótkim okresie czasu można oszukać różne modele statystyczne, tak w dłuższej perspektywie powinno się to wyrównywać. Oczywiście taka dysproporcja pomiędzy oczekiwanymi punktami, a zdobytymi w rzeczywistości może wynikać ze sposobu gry. Za kadencji Roya Hodgsona Orły częściej oddawały piłkę przeciwnikom, przez co mieli oni więcej sytuacji na zdobycie bramki. Mimo to, ciężko nie odnieść wrażenia, że z Patrickiem Vieirą u steru drużyna wykonała olbrzymi krok do przodu zarówno pod kątem organizacji gry w defensywie, jak i kreowania sytuacji.
Za kadencji Hodgsona zespół był nastawiony głównie na defensywę i kontrataki. Ponadto w ofensywie w dużym stopniu uzależniony był on od Wilfrieda Zahy. Z każdym kolejnym sezonem Orły stawały się coraz bardziej przewidywalne i nudne do oglądania. Pomimo, że Crystal Palace regularnie kończyło sezon na bezpiecznej pozycji, to ciężko było stwierdzić, że drużyna się rozwija. Zatrudnienie latem Patricka Vieiry oraz odmłodzenie zespołu było jak otwarcie okna w dusznym i ciasnym pomieszczeniu. Teraz wszystko zmierza w odpowiednim kierunku.