Debiutował w Premier League czternaście lat temu. Ciężką pracą wywalczył status jedynki, ma za sobą rywalizację z Wojtkiem Szczęsnym – najpierw w Arsenalu, później w reprezentacji. Został ulubieńcem kibiców Swansea, by po spadku Łabędzi trafić do West Hamu. Wczoraj w meczu z Norwich rozegrał swój mecz numer 300 w Premier League, zaliczając przy tej okazji 80-te czyste konto. Zapracował ciężko na wszystko, by na ostatnie lata kariery znów walczyć o top4 w Anglii!
Fabian już dawno odstawił wszystkich Polaków z klasyfikacji rozegranych spotkań w najlepszej lidze świata. Z obecnie występujących tam piłkarzy, najbliżej jest Jan Bednarek, mający na koncie 115 występów. Drugi w klasyfikacji wszechczasów jest Szczęsny z 132 meczami na koncie. Łukasza przez dłuższy czas nie ma prawa nikt dogonić – a on się nadal nie zatrzymuje.
Piękna kariera
Oczywiście, można gdybać. Jednak 36-latek zrobił wystarczająco, by to już nie było konieczne. Był pierwszym bramkarzem kadry na Euro we Francji, gdzie doszliśmy do ćwierćfinału. Zbudował wielką markę w Anglii i obecnie na Olympic Stadium ma status nietykalnego. W klubie jest co prawda Areola, ale rola Francuza kończy się na nauce, by zastąpić Polaka w przyszłości. West Ham tylko korzysta na Fabiańskim między słupkami, bo doświadczenie i stabilizacja dla każdego klubu byłoby nieocenione.
Młotom te cechy potrzebne mogą okazać się zwłaszcza w tym sezonie, gdy walczą o top4, które pozwoliłoby im na grę w Lidze Mistrzów. Dla Łukasza byłby to powrót do tych rozgrywek po sezonie 2013/14. Sam nie umiem wyobrazić sobie lepszego zwieńczenia kariery dla Fabiańskiego. I chociaż naszemu rodakowi daleko do kończenia przygody z zawodowym futbolem i wciąż jest jednym z najlepszych bramkarzy ligi, to ja będę trzymał kciuki za podopiecznych Davida Moyesa. W końcu po tych wszystkich latach Fabian zasłużył sobie, by mógł przypomnieć sobie smak Champions League. Nawet jeśli ma grać w PL przez kolejne pięć lat – czego mu oczywiście życzę.