Manchester City znów jest zespołem środkowych pomocników

Pep Guardiola jest trenerskim uosobieniem środkowego pomocnika. To jeden z tych szkoleniowców, o których możemy powiedzieć, że najchętniej wystawiłby jedenastu nominalnych pomocników w wyjściowym składzie, aby ciągle mieć kontrolę nad meczem. W ostatnich latach Katalończyk jednak coraz częściej zaprzeczał swojej filozofii, natomiast w obecnym sezonie wrócił na „właściwe” tory. Manchester City znowu jest zespołem środkowych pomocników.

Zmiana jedynym stałym elementem

Pep Guardiola ma swoją z góry nakreśloną filozofię, natomiast to trener, który ciągle poszukuje nowych rozwiązań i chce być krok przed wszystkimi. Nawet jeśli konkretny sposób gry jego zespołu działa to już szuka jak go ulepszyć, gdy rywale zaczną odpowiednio go neutralizować. U 54-latka jedynym stałym elementem jest zmiana. W zespołach, które prowadził w swojej karierze bardzo często w podstawowej jedenastce potrafił zmieścić wielu środkowych pomocników, wystawiając ich na skrzydle lub boku obrony i dając założenie, aby w fazie budowania ataku pozycyjnego tworzyli przewagę w środkowej strefie boiska.

REKLAMA

Z czasem Guardiola zaczął jednak od tego stopniowo odchodzić, co nie przeszkadzało mu w odnoszeniu sukcesów. Manewr, który uważa się za kluczowy w drodze po potrójną koronę – w tym upragnioną Ligę Mistrzów – w sezonie 2022/23 to wymyślenie unikalnej roli dla Johna Stonesa, który ze środkowego obrońcy podczas bronienia, w fazie atakowania stawał się dodatkowym środkowym pomocnikiem obok Rodriego. Później w tej roli Guardiola ustawiał także Manuela Akanjiego. Ustawienie The Citizens podczas ataków pozycyjnych przypominało wówczas 3-2-2-3 (zresztą popularne i stosowane do dziś), gdzie czterech zawodników ustawionych w środkowej strefie boiska tworzy kwadrat – niżej ustawione są dwie „6-tki”, a wyżej – dwie „10-tki”. Jako ofensywnego pomocnika przy kontuzji Kevina De Bruyne Pep Guardiola często ustawiał Juliana Alvareza, kolejnego zawodnika, który nie jest nominalnym pomocnikiem. Gdy Argentyńczyk odszedł, po pół roku sprowadzono w jego miejsce Omara Marmousha, piłkarza o podobnym profilu.

Zdarzały się więc mecze, w których Manchester City grał praktycznie bez nominalnych pomocników w środkowej strefie

Za przykład może służyć mecz z Aston Villą na Villa Park z grudnia 2023 roku, gdy ów kwadrat w środku tworzyli John Stones i Manuel Akanji jako gracze ustawieni niżej oraz Julian Alvarez i Rico Lewis jako zawodnicy operujący wyżej. Żaden z nich nie grał więc na swojej nominalnej pozycji, a zespół przegrał to spotkanie (0:1) oddając tylko 2 strzały w całym spotkaniu. Nie brakowało też meczów, w których to na zespół Pepa Guardioli zdecydowanie bardziej wyglądał rywal Manchesteru City niż sami Obywatele. Na początku stycznia w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów PSG udzieliło im na Parc des Princes solidnej lekcji futbolu zabierając piłkę i utrzymując się przy niej przez 63% czasu.

Sześciu pomocników i inna rola skrzydłowych

W obecnym sezonie Pep Guardiola znów przywrócił wielu nominalnych pomocników do gry. Od dłuższego czasu Katalończyk bardzo rzadko dokonuje zmian w wyjściowej jedenastce, więc mamy obraz tego, jak wygląda podstawowa jedenastka zespołu. Jest w niej sześciu nominalnych pomocników:

  • Nico Gonzalez – defensywny pomocnik, który gra na swojej nominalnej pozycji.
  • Bernardo Silva – środkowy pomocnik, który gra na swojej nominalnej pozycji.
  • Phil Foden – ofensywny pomocnik, który gra na swojej nominalnej pozycji.
  • Rayan Cherki – wyjściowo ustawiony jest na prawym skrzydle, ale przychodził do Manchesteru City jako ofensywny pomocnik.
  • Matheus Nunes – kupowany z Wolverhampton jako środkowy pomocnik, Pep Guardiola zrobił z niego jednak prawego obrońcę.
  • Nico O’Reilly – w młodzieżowych drużynach Manchesteru City grał na pozycji ofensywnego pomocnika, ale po awansie do pierwszego zespołu jest ustawiany na lewej obronie.

Co ciekawe, w ostatnich meczach Pep Guardiola zdołał zmieścić w składzie jeszcze jednego typowego pomocnika. Gdy przez kontuzję nie mógł skorzystać z Jeremy’ego Doku, na lewe skrzydło przesunął Phila Fodena, a na „10-tkę” wrzucił Tijjaniego Reijndersa. Z jedenastki, która rozpoczynała trzy ostatnie ligowe mecze jedynymi zawodnikami, którzy nie mają doświadczenia z gry w środku pomocy są Ruben Dias, Josko Gvardiol i Erling Haaland.

Posiadając na murawie wielu piłkarzy, którzy lubią przebywać w środkowej strefie boiska i dobrze się tam czują, Guardiola oczywiście dostosował sposób gry do charakterystyki graczy. Stałym elementem w grze The Citizens są aktualnie wąsko ustawieni skrzydłowi. Nawet Jeremy Doku w wielu fragmentach meczu operował między liniami, ale przy Fodenie i Cherkim (który ma jeszcze większą swobodę w poruszaniu się) Manchester City najgroźniejszych piłkarzy ofensywnych najczęściej ustawia blisko centrum boiska, w szerokości pola karnego. Oczywiście zdarzają się momenty, gdy to oni trzymają szerokość ustawiając się przy linii bocznej, ale częściej robią to boczni obrońcy lub – po prawej stronie – Bernardo Silva, który wymienia się pozycją z Cherkim dając mu możliwość swobodnego poruszania się w środku.

Od bocznych obrońców Guardiola oczekuje natomiast wszechstronności

Nico O’Reilly pracuje na całej długości boiska dostosowując swoją pozycję w zależności od ustawienia lewoskrzydłowego. Jeśli ten schodzi w środek, Anglik trzyma szerokość. Jeśli zaś zostaje przy linii bocznej, 20-latek zajmuje lewą półprzestrzeń, najczęściej za plecami formacji pomocy przeciwnika i może wykorzystać swoje doświadczenie z gry na pozycji nr 10. Po prawej stronie Matheus Nunes jest mocno zaangażowany w rozegranie. Z zawodników regularnie grających to on jest na szczycie klubowej klasyfikacji wykonanych podań oraz kontaktów z piłką w przeliczeniu na 90 minut. Wynika to z częstego ustawienia go jako trzeciego stopera w rozegraniu, jednak Portugalczyk pojawia się także w ostatniej tercji boiska, gdy to on odpowiada za rozszerzanie gry na prawej flance. Boczni obrońcy we współczesnym futbolu muszą być coraz bardziej multifunkcjonalni, więc nie może dziwić, że trenerom zdarza się ustawiać w tych rolach nominalnych pomocników.

Manchester City nie zawsze gra jak typowy zespół Guardioli

Narracja płynąca z tego tekstu, jakoby Manchester City wracał do ulubionych przyzwyczajeń Pepa Guardioli trochę kontrastuje z tym, co widzimy na boisku w niektórych meczach. Zresztą, na naszej stronie już nie raz pisaliśmy, że w obecnym sezonie The Citizens grają bardziej bezpośrednio, krócej utrzymują się przy piłce oraz przesunęli proporcję pomiędzy atakami pozycyjnymi, a szybkimi w stronę tych drugich (tutaj, tutaj i tutaj). W statystyce średniego posiadania piłki w Premier League – według portalu FB Ref – są obecnie dopiero czwartym zespołem ligi, a w żadnym sezonie nie mieli większej liczby meczów z niższym posiadaniem piłki niż w obecnym.

Obecna wersja Manchesteru City nie jest jednak mniej atrakcyjna niż nawet najlepsze zespoły Pepa Guardioli. Obywatele dzięki zmieszczeniu w składzie wielu zawodników o wysokich umiejętnościach technicznych, gry na małej przestrzeni oraz dużej kreatywności potrafią grać widowiskowy futbol, choć robią to w sposób nieco inny niż wcześniej. Teraz nie są już tak mocno nastawieni na kontrolowanie meczu przez posiadanie piłki, a poszczególni piłkarze mają więcej swobody. W tym sezonie Guardiola – o ile już niczego nie zmieni – właśnie taki przepis przygotował, aby odzyskać mistrzostwo Anglii.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    143,196FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ