Timothy Ouma to piłkarz, przy którym nie sposób narzekać na nudę. Kenijski pomocnik Lecha Poznań, ledwie kilka miesięcy temu witany jako jeden z ciekawszych transferów do Ekstraklasy, znów znalazł się w centrum zamieszania. Tym razem jednak nie chodzi ani o efektowne zagrania, ani nawet o jego postawę na boisku, lecz o zwykłą — a może właśnie niezwykłą — nieobecność.
Ouma błyskawicznie dał się poznać polskim kibicom. Jego talent, dynamika i niekonwencjonalny sposób gry wyróżniały go na tle ligi. Statystyki także przemawiały na jego korzyść — należał do czołowych pomocników Ekstraklasy pod względem wygranych pojedynków. Jednocześnie Kenijczyk potrafił sprawiać wrażenie zawodnika nie zawsze w pełni zdyscyplinowanego. Najlepszym przykładem pozostaje mecz z Arką Gdynia z 9 listopada, w którym w ciągu trzech minut przyjął dwie żółte kartki i znacząco utrudnił życie swojemu zespołowi.
Najnowsze zamieszanie dotyczy jego powrotu ze zgrupowania reprezentacji. Jak informuje serwis kkslech.com, piłkarz po zakończeniu przerwy na kadrę nie stawił się w Poznaniu. Informacja ta zaskoczyła tym bardziej, że Ouma nabawił się urazu podczas zgrupowania z drużyną Kenii. W takich przypadkach standard postępowania jest prosty — zawodnik wraca do klubu, przechodzi diagnostykę i ustala z medykami plan leczenia lub lekarze dają zielone światło, że jest gotowy do gry. Tymczasem Kenijczyk miał przekazać działaczom Lecha, że musi zająć się prywatnymi sprawami i jego powrót się opóźni.
Timothy Ouma: status nieznany
Można oczywiście zakładać, że za deklaracją o „sprawach do załatwienia” kryje się realny, poważny powód. W sporcie nie brakuje sytuacji, w których kwestie osobiste faktycznie wywracają rytm pracy zawodnika. W Poznaniu jednak pamięta się jego wcześniejsze epizody w Slavii Praga, gdzie również miewał skłonność do samowolnego przedłużania urlopów czy pojawiania się z opóźnieniem. Trener Niels Frederiksen będzie chciał przeprowadzić z Oumą szczerą rozmowę, gdy tylko zawodnik pojawi się ponownie w klubie. Problem w tym, że Lech ma ograniczoną kontrolę nad sytuacją — piłkarz jest jedynie wypożyczony, a wszystko wskazuje na to, że współpraca potrwa najwyżej do końca sezonu 2025/26. Choć pomocnik ma niewątpliwy potencjał, trudno dziś bronić tezy, że jest wart kilku milionów euro, jakich oczekiwała za niego Slavia.
Na razie dominują pytania. Najważniejsze brzmi — kiedy i w jakim stanie Timothy Ouma wróci do Poznania i czy jego przyszłość w Lechu nie zaczęła się właśnie niebezpiecznie chwiać.
