Przed nami przerwa reprezentacyjna, ale zanim zaczniemy emocjonować się meczami naszej kadry zostańmy jeszcze na chwilę przy piłce klubowej, aby podsumować to co działo się w 15. kolejce Ekstraklasy. Konsekwencja Zagłębia, progres Motoru, wejście Goncalo Feio do Radomiaka, powrót Rakowa do wyścigu o tytuł oraz kolejny bramkarski talent w Jagiellonii – oto tematy, które omawiamy w naszym podsumowaniu.
Zagłębie Lubin po cichu staje się rewelacją jesieni
Przed sezonem Zagłębie Lubin było jednym z zespołów, które dość często były typowane do spadku z Ekstraklasy. W poprzednim sezonie misja ratunkowa w postaci zatrudnienia Leszka Ojrzyńskiego zakończyła się powodzeniem, ale niewielka część kibiców wieszczyła długą i owocną współpracę tego duetu. Tymczasem Miedziowi w 14 meczach zdobyli 21 punktów, co oznacza, że bliżej im do podłączenia się do walki o europejskie puchary niż zaplątania się w walkę o utrzymanie. Tak dobrze Zagłębie nie punktowało od dawna.
Zagłębie w tym sezonie jest jeszcze niepokonane na własnym stadionie w rozgrywkach Ekstraklasy. W piątek do Lubina przyjechał lider z Zabrza, ale nawet Górnik nie znalazł sposobu na drużynę Leszka Ojrzyńskiego. Miedziowi od początku meczu skutecznie wybijali przeciwnika z rytmu, sprowadzili mecz do wielu pojedynków i walki w powietrzu oraz stałych fragmentów gry. W ten sposób udało im się szybko objąć prowadzenia, a na początku drugiej połowy dorzucić drugiego gola. Następnie Zagłębie pokazało, że potrafi zamknąć mecz cofając się do głębokiej obrony, oddając rywalom inicjatywę i skutecznie broniąc blisko własnego pola karnego. Górnik w Lubinie stworzył tylko jedną dobrą okazję, której nie zamienił na gola.
Zagłębie Lubin 2:0 Górnik Zabrze
Motor Lublin wrócił na właściwą ścieżkę
Remis na własnym stadionie z beniaminkiem (1:1 z Wisłą Płock) to nie jest wynik, który przed meczem Motor wziąłby w ciemno, natomiast w ostatnim czasie można znaleźć coraz więcej pozytywów w grze zespołu Mateusza Stolarskiego. To był trzeci kolejny mecz bez porażki, a w tym czasie potrafili urwać punkty na boisku mistrza Polski. Ponadto spotkanie z Wisłą Płock było w ich wykonaniu bardzo dobre i z perspektywy przebiegu mecz podział punktów jest niesprawiedliwy oraz pechowy dla gospodarzy. Według współczynnika goli oczekiwanych (xG) Motor zasłużył na 2,63 gola, a Nafciarze – na 0,71. Zółto-Biało-Niebiescy zmarnowali rzut karny, a dwa gole zostały anulowane po wideoweryfikacji (raz był minimalny spalony, raz sędzia dopatrzył się faulu).
Mateusz Stolarski to trener, który przykłada dużą wagę do statystyk i stara się wyciągać wnioski z meczu w oderwaniu od końcowego wyniku spotkania. Gdy więc na spokojnie obejrzy sobie jeszcze raz sobotni występ z Wisłą Płock będzie mógł wyciągnąć wiele dobrego. Analizując natomiast na chłodno ostatnie mecze (na co pewnie będzie miał czas podczas przerwy na zgrupowanie kadr narodowych) również może budować w zespole pozytywny przekaz. Motor przez długi czas w tym sezonie stał się trochę nijaki, natomiast w ostatnich tygodniach wrócił na właściwe tory.
Radomiak po zatrudnieniu Goncalo Feio ma szansę na najlepszy sezon Ekstraklasy
Dwa mecze i dwa zwycięstwa – tak wygląda bilans Goncalo Feio po objęciu Radomiaka. W poniedziałek w debiucie pokonał na wyjeździe Lechię Gdańsk (1:2), natomiast w pierwszym meczu na ławce trenerskiej przed radomską publicznością pokonał Cracovię (3:0). Po dwóch zwycęstwach Warchoły znajdują się w bardzo komfortowym położeniu. Z dorobkiem 22 punktów zajmują 5. miejsce w tabeli, które może dać awans do europejskich pucharów w następnym sezonie (jeśli Puchar Polski wygra zespół z pierwszej piątki). Jako że za nami już blisko połowa rozgrywek można zadać pytanie: dlaczego Radomiak miałby nie grać o europejskie puchary?
Biorąc pod uwagę historię pracy Goncalo Feio można postawić tezę, że Radomiak ma szansę na historyczny wynik i awans do europejskich pucharów. Portugalczyk zazwyczaj osiąga dobre wyniki, dopóki nie pokłóci się z kimś w klubie. W zespole z Radomia już widać rękę Goncalo Feio, zwłaszcza w organizacji gry bez piłki. Znając skrupulatność, z jaką podchodzi Portugalczyk do analizy każdego rywala i jego zmysł taktyczny (w minionej kolejce Feio po profesorsku rozczytał Cracovię i zneutralizował ich ofensywę) kibice Radomiaka mogą mieć zasadne nadzieje, że ich zespół włączy się do walki o europejskie puchary. Zwłaszcza, że w kadrze Radomiaka jest sporo piłkarzy o wysokich umiejętnościach.
Wyścig o tytuł? Raków pokazuje: „jestem”
Jeszcze w trakcie wrześniowej przerwy reprezentacyjnej wydawało się, że Raków Częstochowa wypisał się z wyścigu o mistrzostwo Polski. Marek Papszun był krytykowany, ponieważ dostał nowe transfery, klub wydał mnóstwo pieniędzy na wzmocnienia, a ani wyniki, ani gra zespołu się nie zgadzała. W mediach pojawiały się nawet głosy, że najlepsze dla Medalików byłoby rozstanie z tym zasłużonym szkoleniowcem. Powstała teora, iż Marek Papszun doprowadził Raków na tak wysoki poziom, że aby zrobić już kolejny krok w przód potrzeba lepszego, bardziej elastycznego trenera, potrafiącego dać więcej swobody gwiazdom oraz z doświadczeniem w grze w europejskich pucharach.
Okazało się, że Marek Papszun potrzebował czasu, aby wyprowadzić zespół z dołka. Liczne zmiany kadrowe spowodowały, że Raków kiepsko rozpoczął sezon. 51-latek szukał optymalnego zestawienia w środku pola, na „10-tkach”, na wahadłach, a w końcu znalazł – drużyna z Częstochowy znowu stała się bardzo dobrze poukładana i trudna do pokonania. Listopadową przerwę reprezentacyjną Raków spędzi na 4. miejscu w tabeli z 6-punktową stratą (i jednym meczem rozegranym mniej) do liderującego Górnika Zabrze. Biorąc pod uwagę obecną formę oraz potencjał kadrowy Raków trzeba poważnie rozpatrywać w walce o mistrzostwo Polski.
Jagiellonia „produkuje” młodych polskich bramkarzy
Gdy pojawiła się informacja, że Sławomir Abramowicz podczas październikowego zgrupowania młodzieżowej reprezentacji Polski nabawił się kontuzji spekulowano, że to może być bardzo trudny czas dla Jagiellonii Białystok. I rzeczywiście łatwo nie jest. Z kolejnych czterech ligowych spotkań zespół Adriana Siemieńca stracił poniósł dwie porażki, a w Lidze Konferencji stracił punkty w Macedonii przeciwko Shkendiji Tetowo. Gdyby jednak nie bramkarz, mogłoby być jeszcze gorzej. 19-letni Miłosz Piekutowski wskoczył między słupki Jagi i spisuje się świetnie. Jemu zespół zawdzięcza punkt wywieziony ze Strasbourga w LK, gdy zdążył pokazać, że ma bardzo duży potencjał, natomiast jeszcze lepszy był jego występ w minionej kolejce z Pogonią (2:1). Piekutowski zanotował 9 interwencji, a według modelu post-shot exptected goals wybronił ponad 3 gole więcej niż zrobiłby to przeciętny golkiper.
Jagiellonia w krótkim odstępie czasu wypuszcza z akademii drugiego bardzo utalentowanego bramkarza. Sławomir Abromowicz błyskawicznie sprawił, że kibice w Białymstoku zapomnieli o Zlatanie Alomeroviciu. Dziś jest on być może najlepszym polskim golkiperem młodego pokolenia, a konkurencja jest duża (Łubik, Tobiasz, Mrozek, Trelowski, Zych). Teraz z kolei Miłosz Piekutowski ma tak spektakularne wejście do Ekstraklasy, że wiele „niedzielnych” obserwatorów polskiej piłki zapamięta jego nazwisko.
Pogoń Szczecin 1:2 Jagiellonia Białystok
Co jeszcze wydarzyło się w 15. kolejce Ekstraklasy?
- Koszmar Legii Warszawa wciąż trwa nawet po zwolnieniu Edwarda Iordanescu. Inaki Astiz poprowadził zespół w trzech meczach, a jego bilans to dwie porażki i remis. W minionej kolejce przegrali na własnym stadionie z Bruk-Betem (1:2), który ostatni ligowy mecz wygrał w sierpniu.
- Na fali opadającej znajduje się także Lech Poznań, który z ostatnich siedmiu meczów wygrał jeden. Z Arką objęli prowadzenie, ale po czerwonej kartce dla Timothy’ego Oumy stracili trzy gole i z Gdyni wyjechali bez punktów.
- Piast Gliwice wygrał pierwszy mecz w Ekstraklasie pod wodzą Daniela Myśliwca. 3 punkty wywieźli z trudnego terenu, bowiem wygrali w Katowicach z GKS-em (3:1).
- Lechia Gdańsk regularnie zbiera punkty, aby mimo ujemnych „oczek” na starcie sezonu wyjść ze strefy spadkowej. W tej kolejce pokonali u siebie Widzew (2:1). Tomas Bobcek strzelił dwa gole i obecnie jest liderem klasyfikacji strzelców.
Tak prezentuje się tabela podczas ostatniej w tym roku przerwy reprezentacyjnej.
